tag:blogger.com,1999:blog-64133447697452604302024-02-21T07:39:39.810+01:00DZIECI FRANKENSTEINAZdaniem pewnego biskupa moje dwie córki urodzone dzięki in vitro są tworami doktora Frankensteina. Mnie to w sumie ubawiło,ale przyznacie,że takie wypowiedzi skłaniają do refleksji.Nie tyle nad samym problemem ile nad poziomem dyskusji nad nim.
To blog o rozterkach, wątpliwościach i dojrzewaniu do ojcostwa i zmaganiu z rzeczywistoscią. Bez wielkich słów(raczej) i wydumanych teorii. Z dużym dystansem do świata i siebie :-))))Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.comBlogger360125tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-22549054044503905352013-04-14T19:00:00.000+02:002013-04-15T11:58:24.330+02:00Jam jest nielot<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jest jeszcze jedna przyczyna braku mojej
aktywności w ostatnich miesiącach,z której zdałem sobie sprawę
dopiero niedawno.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Fajne pisało mi się na początku, w
miarę jednak jak Garbaty zaczął tracić anonimowość i zaczęli
zaglądać tu znajomi, krewni, koledzy z pracy, cała ta zabawa w
blogowanie zaczęła trącić ekshibicjonizmem, ostentacją i
narcyzmem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Teraz jednak gdy barak nowych wpisów
odcedził przypadkowych podglądaczy garbatego życia mogę chyba
spróbować nowego otwarcia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na początek muszę się rozliczyć z
pewnych zapowiedzi i napomknień. Jestem to winien wypróbowanym
„darmoczytaczom”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Na początek sprawa książki, którą
powstała na podstawie wczesnych wpisów z blogu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A właściwie nie powstała bo jej
wydaniem nikt nie był zainteresowany.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Fakt,że wysłałem ją tylko do
wydawnictw renomowanych bo jak robić coś to porządnie i z sensem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Drugi fakt to odpowiedź jaką
dostałem. Piszę w liczbie pojedynczej bo tylko jedna oficyna
raczyła odpisać,ze tekst jej się nie podoba.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Była to za to rzeczowa i konstruktywna
krytyka. Generalnie kilka miesięcy pracy poszło do kosza.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
A potem? Było jeszcze gorzej.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przerobiłem książkę na coś co
według niektórych było o niebo lepszym od książki scenariuszem
filmowym. Koleżanka małżonka chichrała się przy lekturze i
stwierdziła,że chciałaby taki film zobaczyć. Pewien
doświadczony scenarzysta przeczytał, pochwalił, napisał list
polecający i dał listę adresów. Wydrukowałem, oprawiłem,
wysłałem.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Dostałem dwie odpowiedzi.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Odpisali mi ,że to za „bardzo
literackie” i zasugerowali,że może by z tego książkę zrobić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Czyli,że niby co. Przyzwoity blog
przerobiłem na kiepską książkę, tę na słaby scenariusz a teraz
mam go przerobić na lepsza książkę?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kolejne dwa lata pracy poszły w
przysłowiowe …...uuuuuuuuuuuu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Lekcja pokory.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Z drugiej strony nauczyłem się sporo
i teraz pewnie umiałbym przerobić jedno i drugie i sporo poprawić.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tylko czy warto tracić czas?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wyżej dupy nie podskoczę. Chociaż
był taki moment,że czułem iż „sky is the limit”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Latanie z podciętymi skrzydłami to
jednak marny pomysł.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co tam. Pieprzyć latanie -”mruknął
sfrustrowany nielot” i usiadł do klawiatury komputera.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nie chciałbym sugerować,że bez moich
wypocin krajowe kino idzie w nie najlepszym kierunku,ale ostatnio
córka uraczyła mnie czymś co niepokojąco przypominało wiele
krajowych produkcji.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zabraliśmy córki do teatru lalek.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Okazało się to inspirujące
przynajmniej dla jednej i teraz co kilka dni wchodzi pod kołdrę,
wystawia spod niej ręce w których trzyma pluszaki o robi nam
przedstawienie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wszystko fajnie,ale...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ostatnia superprodukcja wprawiła mnie
w osłupienie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Królik, misio i parę innych
zwierzaków podrygiwało według zaimprowizowanego scenariusza a
stłumiony, kołdrą głos z off'u referował sytuację:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-On nie wiedział,że jest jej mężem...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zapaliła mi się czerwona lampka ,ale
w końcu związek między królikiem a misiem to może być taki
hardkor,że jego podświadomość wyparła pewne fakty. Tymczasem
jednak trzyletni narrator kontynuował:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-A ona PODSTĘPNIE założyła mu
sukienkę...<br />
<br />
Uprzedzając uwagi:nie, nie i jeszcze raz NIE! nie pozwalamy dzieciom oglądać "Mody na sukces" :-)</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
<br /></div>
Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-47132649070905534622013-04-13T22:34:00.002+02:002013-04-13T22:34:26.747+02:00Nowe otwarcie
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No dobra. Chyba już czas żeby Garbaty
tatulo wrócił do stukania. W klawiaturę znaczy. Przez ostatnie
miesiące miałem masę pracy i byłem cholernie zmęczony blogiem.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Bo ile razy można polemizować z
kolejnymi @#$%&****# (…) panami w sutannach czy zakłamanymi
tłukami z sejmu?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Jak to ktoś ładnie powiedział „nie
ma sensu nobilitować głupoty dyskutując z nią”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tak więc siedziałem sobie cicho
udając ,że jestem normalnym ojcem, normalnych dzieci w normalnym
kraju.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Starałem się ignorować idiotę,
który rozpoznaje dzieci urodzone dzięki in vitro po bruździe na
czole i kolejnych niedouczonych matołów wygłaszających swe
„najmojsze” racje.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Kląłem w duchu i robiłem swoje.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Co jakiś czas gdzieś w głębi
wymemłanego codziennością umysłu błyskała myśl „oj to fajny
temat na post” ,ale szybko gasła zalana gęstą szarą paćką
zmęczenia,zniechęcenia, rutyny.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Coś jednak ostatnio jakby drgnęło.
Nic nie obiecuję,żeby potem nie było,ale stukać teraz w
klawiaturę poczułem się wreszcie znowu w swojej skórze. Tak
jakbym założył stare , ukochane dżinsy.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Od rana myślałem o tym,że jutro
chyba coś napiszę. Że wreszcie przeczytam te wszystkie zaległe
artykuły, wywiady i dysputy, których lekturę ostatnio kończyłem
po kilku linijkach.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
No nie dawałem rady po prostu.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Zasuwa człowiek w pracy, wychowuje
dzieci, desperacko walczy z szarżującą nadwagą, coś tam jeszcze
próbuje przy okazji zrobić, dorobić, napisać. To po jaką ciężką
cholerę jeszcze wk...wiać się wciąż tym samym?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
I co opisywać dykteryjki z
rodzicielskiego życia?</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Pewnie,że jest ich masa. Tyle,że
zagląda tu sporo osób, które są w sytuacji w jakiej my sami
byliśmy cztery lata temu.
</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Ot takie myśli sączyły mi się przez
zakuty łeb poobijany tłuczeniem w ścianę rzeczywistości.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Aż w końcu jedna z nich przystanęła
na chwilę by zwrócić na siebie uwagę.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Przedstawiła się bardzo grzecznie
,ale stanowczo:</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
-Nazywam się- „jak nie napiszesz
czegoś teraz to jutro znowu będziesz odwlekał”.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Miałem ochotę skląć ją od
najgorszych i nagle...</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Moje spojrzenie padło na włączonego
laptopa z odpalonym internetem. O dziwo nie okupowała go koleżanka
małżonka.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Siadam więc.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Wpisuję adres blogu, z drżeniem serca
stukam w enter.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Biorę solidny łyk piwa, którego pić
nie powinienem,ale to jak widać wieczór kieszonkowych szaleństw.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Strona się otwiera.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Sporo komentarzy pod ostatnim postem z
lipca.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Nieco zaskoczony próbuję się
zalogować,ale mam problemy z przypomnieniem sobie hasła.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
W końcu się udaje, przypadkiem zerkam
na statystyki wejść i szczęką lekko mnie dopada a chwilę później
wyrzuty sumienia łapią mnie za klapy i potrząsają dosyć
energicznie.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Blog najwyraźniej żyje i ma się
dobrze mimo braku aktywności autora.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Tylko dzisiaj prawie setka wejść.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
To daje do myślenia.</div>
<div style="margin-bottom: 0cm;">
Unoszę więc palce na klawiaturą i
zaczynam, trochę nieporadnie stukać.</div>
Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-4702971221648174852012-07-13T21:42:00.001+02:002012-07-13T21:44:00.014+02:00Płaskie umysły w dziwnym krajuTak na szybko.<br />
Gorąco polecam waszej uwadze artykuł na portalu "Wyborczej" pt. <a href="http://wyborcza.pl/1,86116,12109021,Nikt_z_nas_nie_byl_embrionem.html">"Nikt z nas nie był embrionem"</a>.<br />
Tomasz Żuradzki z UJ pisze o pewnych zagadnieniach etycznych związanych z in vitro. Bardzo ciekawe.<br />
Mnie osobiście ubawiło to,że w świetle najnowszej wiedzy naukowej zderzonej z poglądami nadwiślańskich talibów wieczorna toaleta ociera się o aborcję :-)<br />
Chodzi o to,że naukowcy potrafią "cofnąć w rozwoju" np. komórki naskórka tak aby miały właściwości komórek macierzystych. A więc takich, z których teoretycznie może powstać człowiek. Więc myjąc rękę gąbką teoretycznie dokonujemy potencjalnej hekatomby.<br />
Ech, na świecie ludzie mają zderzacz hadronów, odkrywają "boską cząstkę", właśnie odkryli kolejny księżyc, w kosmos latają prywatne pojazdy, Chińczycy budują własną stację kosmiczną...<br />
A tu?<br />
Zaraz w sejmie będzie głosowanie nad tym czy Ziemia nie jest aby płaska.<br />
Najgorsze,że wynik głosowania wcale nie byłby taki oczywisty.<br />
A skoro o nauce mówimy to jedna z naszych bliźniaczek opracował technologię, którą być może będzie zainteresowana nasza armia.<br />
O ile PIS wróci do władzy.<br />
Technologia mogłaby być wykorzystywana na współczesnym polu walki.<br />
Jest tania, skuteczna i sprawdzona.<br />
Zapewnia absolutnie skuteczny kamuflaż.<br />
Moja córka stosuje ją codziennie wchodząc do żłobka.<br />
To nad wyraz inteligentne dziecko dokonało swego odkrycia jakieś trzy miesiące temu.<br />
Nie ogłaszaliśmy jednak wyników badań dopóki technologia nie została dopracowana.<br />
Na czym to polega?<br />
Otóż aby uzyskać absolutną niewidzialność wystarczy, zasłonić oczy.<br />
Zgodnie z zasadą "ja nie widzę-mnie nie widzą".Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com49tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-81824982508525099032012-07-12T09:14:00.000+02:002012-07-12T09:19:23.631+02:00JESTEM TATĄ NIE BANDYTĄNo dobra nadszedł czas podzielenia się wieczornymi przemyśleniami :-)<br />
Szczerze mówiąc diagnozę postawiłem od razu,ale tyle myśli i pomysłów kłębiło mi się pogłowie, że wolałem odczekać.<br />
Zadanie na dziś-"kupić kajdanki".<br />
Nie. Nie, to nie to co myślicie.<br />
Nie. Nie to co pomyślałaś koleżanko-małżonko!<br />
A świntuszek! W sumie to ciekawa koncepcja....<br />
Dobra do rzeczy.<br />
Nasz-Bocian bardzo szybko i sprawnie zareagował na tę, delikatnie mówiąc, kontrowersyjną wypowiedź małego (za przeproszeniem) prezesa. Przeczytałem owo długie i rzeczowe oświadczenie.<br />
Pewnie przeczytało je jeszcze kilka osób.<br />
I co?<br />
Ano to samo co z moim blogiem oraz wypowiedziami dla TVN24.<br />
Czyli zaokrąglone jajco.<br />
Wciśnięte w niszę pt. "pacjenci i ich problemy".<br />
Nie, nie. Absolutnie "Boćka" nie krytykuję. Wręcz przeciwnie.<br />
Ale chyba, po trzech latach werbalnego boksu, nadszedł czas na pewnĄ zmianę koncepcji.<br />
Ja osobiście mam ochotę wziąć w rękę butelkę z.....<br />
No z czym?<br />
Z benzyną to przesada.<br />
To z uryną może chociaż?<br />
I żeby potem nie było,że do agresywnych zachowań nawołuję, to przenośnia była.<br />
Inteligentni na pewno zrozumieli.<br />
Tyle,że po drugiej stronie barykady z tą inteligencją różnie bywa.<br />
I dlatego potrzebujemy prostego przekazu.<br />
Jak często słyszycie, widzicie, czytacie w mediach mądre, rzeczowe i fachowe wypowiedzi na temat zapłodnienia pozaustrojowego?<br />
A jak często pojawia się w nich demagogiczne, ignoranckie pier.....lenie?<br />
Właśnie.<br />
I do tego kajdanki mi są potrzebne.<br />
Politycy mają armię doradców od PR, fachowców od pisania oświadczeń i przemówień,wyniki badań społecznych itd. Wiedzą też jak zainteresować media.<br />
A te lubią chwytliwe hasełka, bon moty itd.<br />
W końcu jest sezon ogórkowy.<br />
Dlatego,zainspirowany kampanią Boćka, która podobno zainspirował mój blog (ale kółko co?) proponuję kolejną kampanię społeczną. Tym razem bojową.<br />
Na początek proponuję hasło:<br />
<br />
"JESTEM TATĄ NIE BANDYTĄ"<br />
<br />
Oczywiście niniejszym hasło poddaję pod dyskusję. Liczę też na wasze pomysły.<br />
Również graficzne.<br />
Kampanię chcę poprowadzić "dwoma skrzydłami".<br />
Radykalno-umiarkowanym oraz nieco bardziej ekstremistycznym.<br />
W końcu z talibami walczymy.<br />
Przez weekend postaram się zrobić dwa projekty plakatów.<br />
A potem Facebook. A potem zobaczymy.<br />
<br />
Drugi pomysł.<br />
Ostatnio dużo myślałem o tym w jaki sposób zmusić polityków do tego by powstrzymywali się od demagogicznych i kłamliwych wypowiedzi na temat in vitro.<br />
Swego czasu pani Małgosia Saramonowicz założyła stowarzyszenie, które miało walczyć o nasze dobre imię. Było tez podpisywanie petycji.<br />
I co? Skutki mizerne.<br />
A wystarczyłoby przecież zaprosić na żywo do studia baranów i zadać im po dwa pytania by odsłonić bezmiar ignorancji.<br />
Pojawił się pomysł zorganizowania panelu dyskusyjnego.<br />
Tyle,że jak znam życie. To my se zorganizujemy. I se sami ze sobą pogadamy.<br />
Bo ONI nas zignorują.<br />
Przy okazji obywatelu Kaczyński swoją niedawną wypowiedzią stanęliście co najmniej tam gdzie ORMO.<br />
A nawet kilka kroków dalej.<br />
W stronę ZOMO.<br />
Dlatego też proponuję popracować nad petycją skierowaną konkretnie do małego (za przeproszeniem) prezesa. Domagającą się powstrzymania od wypowiedzi na tematy, o których nie ma pojęcia,.<br />
Jak również przeprosin.<br />
Oraz uczestnictwa w panelu.<br />
Tak szczerze, to nie wiem czy to taki świetny pomysł.<br />
I pewnie nas oleje.<br />
Chyba,że petycję podpisze sto tysięcy osób.<br />
W co wątpię.<br />
Ale jednego jestem pewien.<br />
Tym razem media nas nie zignorują.<br />
Howgh.<br />
A teraz czekam na komentarze, pomysły, inspiracje i oferty pomocy.<br />
Bo kochani, czas czytania mija do cholery.<br />
Wiem,że wychodzę na frajera co to szabelką wymachuje.<br />
Może jestem śmieszny i pretensjonalny.<br />
Na pewno jednak nie osamotniony w swoich odczuciach.<br />
<br />
Hej!<br />
<br />
"BUNT NAIWNIAKÓW" (naiwnie wierzących w prawdę, dobro, sprawiedliwość)-to też nie takie najgorsze hasełko :-))))))<br />
<br />Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com25tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-33627800862326887912012-07-11T09:29:00.005+02:002012-07-11T09:43:29.210+02:00Czego nie napisałem.Cholernie się cieszę. Zaprawdę powiadam wam,że cieszę się jak głupi.<br />
Cóż tę szalona radość wzbudza?<br />
Po pierwsze to,że mieszkam na zadupiu.<br />
Po drugie,że siedzę ostatnio w pracy od rana do nocy i kiedy zdarza mi się wrócić przed 22.00 to normalnie święto jakieś. No karnawał po prostu. Dwa piwa, talerz kanapek i zasypianie przed telewizorem.<br />
Gdzie tu powód do radości?<br />
Od drugiego punktu zacznę.<br />
Gdybym wczoraj ,lub przedwczoraj nie był tak zmordowany to pewnie bym posta napisał. A teraz z niecierpliwością bym czekał na pozew sądowy.<br />
A gdybym nie mieszkał w Polsce C to pewnie udał bym się do głównej siedziby pewnej prawicowej partii i solidnie kopnął w dupę człowieka niższego,słabszego i znacznie starszego od siebie.<br />
I teraz pewnie miałbym już postawione zarzuty pobicia, znieważenia, używania słów powszechnie uznawanych za obraźliwe, używania wulgaryzmów w miejscu publicznym...<br />
Co zapewne kompletnie by nie usatysfakcjonowało członków (za przeproszeniem) tej partii bo przecież w ich oczach zbrodnia jest to,że jestem ojcem.<br />
"Do ciurmy gnoja co cudzołóstwo z menzurką uprawiał wbrew prawom boskim i za sprawą doktora o reputacji wątpliwej na ten świat, przy współudziale kobiety równie niemoralnej, sprowadził".<br />
Ech.....<br />
Jestem z siebie naprawdę dumny,że komentując wystąpienie małego (za przeproszeniem) prezesa nie użyłem ani razu słowa "k...a".<br />
Naprawdę nie użyłem. Ho, ho...<br />
I niech no jeszcze raz to co napisałem przejrzę... nie, nigdzie nie padło słowo "p....y".<br />
No to dobrze. To może mnie nie wsadzą.<br />
Na razie.<br />
Bo przecież jak stwierdził ów piewca, rozsądku, tolerancji i dobroci wszelakiej:<br />
<br />
"Metoda in vitro nie powinna być stosowana, ponieważ łączy się z bardzo
licznymi aborcjami".<br />
<br />
Po usłyszeniu tych słów nawet się ucieszyłem.<br />
"Bo przecież tak ładnie się podłożył."<br />
"Ależ mu dowalę na blogu."<br />
A potem przyszła refleksja. Ile osób czyta moją niszową pisaninę? A ile usłyszały te jego bzdury w telewizji?<br />
No i czerwona mgiełka zaczęła mi wzrok przesłaniać.<br />
Chciałem napisać "Co ty k...a wiesz o in vitro?!"<br />
Ale nie napisałem.<br />
I dobrze.<br />
I wybaczcie nie będę dalej pisał bo pewnie bym napisał za dużo. <br />
Mogłoby mi się coś wymknąć.<br />
Jakaś "cyniczna ......a" albo coś równie obraźliwego.<br />
A to przecież zupełnie niepotrzebne.<br />
Wszak (he, kto jeszcze tego słowa używa :-), od dawna jestem zwolennikiem poglądu, że walcząc o nasze prawa i dobre imię, zwalczając głupotę, ignorancję i cynizm należy swoje poglądy prezentować w formie wyważonej,spokojnej, rzeczowej.<br />
Człowiek jest wtedy bardziej wiarygodny.<br />
No przecież.<br />
A jakże.<br />
<br />
<br />
<br />
<br />
No.... ale.....<br />
<br />
<br />
No nie ukrywajmy.<br />
<br />
<br />
No sorry....<br />
<br />
<br />
NO WKU...WIŁ MNIE NIEMOŻEBNIE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!<br />
<br />
<br />
<br />Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com12tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-60611914267366529602012-07-04T21:30:00.001+02:002012-07-04T21:30:28.074+02:00Tatulo z wymionamiNo i po wielkim show. <br />
TVN24 postanowił zrobić temat na miękko i mnie wycięli bo się trochę chyba zbyt bojowo produkowałem :-)) <br />
Fakt,że i mediom wrzuciłem kilka kamyczków do ogródka co najwyraźniej do koncepcji nie pasowało. Miło,że kolejna para zdecydowała się opowiadać. Normalnie, naturalnie, po ludzku. Super.<br />
Swoją drogą to trafna uwaga,że media interesują się głównie tymi "bezpłodnymi, którzy maja dzieci".<br />
No cóż, dzieci dobrze się sprzedają w TV. A i materiał wtedy z wydźwiękiem pozytywnym. A przecież lepiej nie dołować odbiorców bo po pilota sięgną, słupki oglądalności w dół polecą...<br />
Dobra dajmy spokój.<br />
To na poprawę nastroju, żeby słupek mi się podniósł dykteryjka ;-)<br />
Wczoraj zapakowałem dzieci do wanny i poszedłem przygotować ich piżamy , butelki na mleko itd.<br />
Nagle słyszę.<br />
-Tato. Tatooo.TATOOOO.<br />
No to zasuwam z powrotem i ... nic.<br />
Widzę,że obie ksieżniczki siedzą w wannie i bawią się zwierzątkami. W mamę i tatę.<br />
W pewnym momencie "tata" wysliznął się z małej rączki i upadł na podłogę.<br />
-Tatoooo, podaj tatę. Proszęęęę!-słyszę.<br />
Schyliłem się po... plastikową krowę i podałem dziecku.<br />
-A mama to jakie zwierzątko?-zaczynam drążyć i w odpowiedzi w moją stronę wyciąga się rączka zaciśnięta na żyrafie.<br />
-To mam jest żyrafą?<br />
-Tak.<br />
-A tata krową?-w odpowiedzi dwie główki kiwają gorliwie.<br />
-A czemu tata jest krową?<br />
W wannie zapanowała lekka konsternacja, szybka wymiana spojrzeń.<br />
-TATA!-krowa została podniesiona nad głowę jak symbol jakiegoś mleczarskiego kultu.<br />
-A może tata jest jakimś innym zwierzątkiem?-pyta z nadzieją w łosie tata.<br />
-Krową.<br />
Odpowiedź jest zdecydowana i kategoryczna.<br />
Zaglądam do wanny i na jej dnie widzę iskierkę nadziei.<br />
-O! A tam jeszcze lew leży!<br />
Zero reakcji.<br />
-No lew! Raaaauuuuu!<br />
Nic.<br />
-To może tata jest lwem?<br />
-Nie! KROWĄ!<br />
I gadaj tu z takimi. <br />
<br />
<br />Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-46661033872415059592012-07-04T09:29:00.002+02:002012-07-04T09:34:11.371+02:00Talibowie "Made in China"Jak powiedziałem tak i zrobiłem. Wracając po dwudziestej z pracy kupiłem Newsweeka i po kąpaniu dzieci i zesłaniu ich do łóżek zasiadłem do lektury.
Niby nic nowego, ale miło było poczytać wypowiedzi „boćkowych znajomych” i nie tylko. Oczywiście kontekst już taki przyjemny nie był.
Śmieszne to wszystko, bo mam wrażenie,że „Invitrogate” to platforma do wybicia dla zakompleksionych nieudaczników.
Piecha już się wycofuje bo w mediach zaszumiał, nazwisko trochę powymieniali i starczy. On „już się namyślił i jest gotów do dyskusji”.<br />
Jeszcze lepszy jest ultrakonserwatywny Dziedziczak i jego projekt.
Ja się do ludzi bardzo trudno zrażam. A jednak w jego przypadku wystarczyło mi jedno spotkanie kiedy jeszcze „rzecznikował” i biegał merdając ogonkiem za prezesem postury niezbyt imponującej. Obaj zachowali się wtedy bezczelnie i arogancko lekceważąc ludzi, których sami zaprosili. Szczegóły sobie podaruję.<br />
Ale w telewizji to są tacy uśmiechnięci, sztandary, hasła, idee...
To przez tych szkodników społecznych w dalszym ciągu nie mamy uregulowanych kwestii bioetycznych. Jako jedyny kraj Unii Europejskiej.
Gdyby nie te sterty makulatury, o pardon „projekty ustaw” znoszone przez nich do sejmu już dawno mielibyśmy te sprawy uregulowane. Bo przecież jest kilka projektów do przyjęcia przez wszystkich i takich, nad którymi można rzeczowo porozmawiać.<br />
No, ale NIEEEEEE...<br />
Trzeba znowu na wojnę. Zmrużyć wredne oczęta, spróbować wciągnąć brzuch a platfusowatymi stopami wykonać parodię marszowego kroku.
I wroga szukać.<br />
Szukać. Szukać. Szukać.<br />
A jak się znajdzie i jest za silny to mniejszego znaleźć. Albo jeszcze lepiej wymyślić.<br />
Był już taki jeden tytan prawicowego intelektu, który kardiochirurga chciał do więzienia wsadzić.
A skończyło się tak jak wszystko za co się ci panowie biorą.
I panie, tak żeby nie było dyskryminacji ze względu na płeć. Wystarczy wspomnieć panią minister-jastrzębia dyplomacji udawanej.<br />
I to, moi drodzy ,są dobre informacje.<br />
Zaprawdę wspomnicie moje proroctwo.
Oni tę sprawę również spieprzą.
I może ktoś kiedyś nakręci teledysk pokazujący osiągnięcia krajowych talibów. Do piosenki Młynarskiego „Co by tu jeszcze spieprzyć panowie”.<br />
Chociaż jacy to talibowie.
Zbyt wielkie słowa.
Tacy talibowie z bazaru.<br />
Z metką „Made in China”<br />
<br />
ps.
Właśnie przeczytałem komentarze pod poprzednim postem. Dzięki za nie i pozwólcie,e wkrótce się do nich odniosę.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-39930692746447354492012-07-03T11:15:00.000+02:002012-07-03T11:16:58.716+02:00Znowu,znowu,znowu...Naprawdę nie mam ostatnio głowy do pisania. Naprawdę. Ochoty na werbalny boks też. Jednak- jak to ładnie ostatnio ktoś ujął -„talibowie”, znowu wyszli z ukrycia i bija pianę.
Znowu jesteśmy przestępcami,albo współwinnymi przestępstwa.
Nie chcę się tu powtarzać bo ja też na ten temat ubiłem piany całkiem sporo.
Ale całkiem milczeć nie wypada. Skoro człowiek jest garbaty to niech chociaż będzie konsekwentny.
Kiedy tydzień temu zadzwonili TVN24 to delikatnie mówiąc nie tryskałem entuzjazmem. Tym bardziej,że jak to zwykle „przyjedziemy do domu, nagramy jak ubieracie dzieci, wyprawiacie je do żłobka...”.
Ja wiem,że sam się skazałem na bycie „invitrowym trybunem” ,ale reality show z życia własnych dzieci robić nie zamierzam. I generalnie mimo,że powiedziałem,że się zastanowię i zapytam żony to chciałem ich spławić.
A potem w drodze do domu usłyszałem w radiu posła Piechę...
I pomyślałem, że trzeba jednak powalczyć ze „szkodnikami społecznymi”, którzy w imię zaistnienia w mediach znowu nam tu chcą zafundować to co chcą.
Jak to ładnie ujęła pewna znajoma -:”pewnym ludziom myli się światopogląd z prawem”.
No i rano spotkaliśmy się na placu zabaw z ekipą, która nagrywała „Czarno na białym”.
My z uczuciem deja vu a oni szczęśliwi,że my tacy wygadani i na temat.
No a jak ma być do urrrr....wanego kubka skoro po raz milion tysięczny pytają mnie jak się czuję z tym,że mam dzieci z in vitro!
Zajebiście.
Bo to fajne i kochane dzieci są.
Sam jestem dziennikarzem i się nie dziwię,że takie pytania padają i paść muszą.
Ale już nie mam ochoty patrzeć na siebie w TV. Nie mam siły prosić by debile odpieprzyli się od mojego życia.
Ech...
I mam trochę żalu do drogich czytelników. Bo co jakiś czas mnie ktoś nagabuje kiedy znowu zacznę regularnie pisać (zacznę ,zacznę),ale w mediach to ciągle trzy osoby na krzyż się produkują.
Dobrze,że ostatnio Dagmara zaistniała ze swoją książką i odciążyła moją wątłą i steraną kryzysem wieku średniego klatę.
O dzięki ci. Jeszcze nie czytałem najnowszego Newsweeka,ale zaraz pójdę, kupię i biada CI jeżeli nie dałaś ognia :-)
A przy okazji Dagmara jest jedna z niewielu osób, które wiedzą czemu tu tak mało piszę. Bo piszę sporo. Projekt jest iście wariacki :-)))))))Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com11tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-62774500992568055532012-02-29T07:00:00.000+01:002012-02-29T07:00:02.092+01:00Premier na gazie.Dzisiaj do pracy znowu na oparach.<br />Gazu. I żeby potem nie było plotek,że Garbaty tatulo jeździ „na gazie”. <br />Chociaż czasami ma ochotę.<br />Najczęściej wtedy kiedy sprawdza stan konta.<br />Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu,że tym razem to gotówka wypowiedziała mi wojnę. Siedzi gdzieś okopana, ukryta w podziemnych schronach.<br />No bo na pewno nie na moim koncie. Tam z kolei zainstalowała się piata kolumna w postaci kuszącego debetu, którą na razie staram się ignorować.<br />Ciągłe choroby dzieci powodują ,że z takim trudem wywalczone miejsce w żłobku stało się tylko abstrakcyjna, potencjalną możliwością umieszczenia tam pociech.<br />I niestety kosztowną. Chociaż jak podliczyłem, lekarstwa i dojazdy na zastrzyki, do lekarza itd. to co najmniej drugie tyle.<br />Kryzys. <br />Jak tu żyć panie premierze?<br />Więc łatam jak mogę te zszargane rodzinne finanse. Po pierwsze drastyczny plan oszczędnościowy.<br />Gdybym był grekiem to bym chyba już dawno zaprotestował przeciw własnym decyzjom i ogłosił strajk generalny.<br />No ,ale jako premierowi... o pardon. Jako ojcu jednak mi nie wypada.<br />Strasznie byłem dumny kiedy udało mi się zarobić parę groszy na sprzedaży kilku zdjęć. To miała być taka forsa na odrobinę szaleństwa. Typu „a se książkę kupię”.<br />No i zatankowałem do pełna, kupiłem mleko dla dzieci, bułki, serek i czteropak piwa.<br />Na książkę już nie starczyło.<br />No co? To był bardzo tani czteropak.<br />Tyle,że nie miałem co czytać. A z czytaniem przynajmniej sytuacja uległa ostatnio znacznej poprawie i nadrabiam zaległości z ostatnich dwóch lat.<br />Mam w szafie z ubraniami taką półkę , na której nazbierało się sporo książek, których nie miałem siły czytać w okresie „wojen z małoludźmi”.<br />W szafie z ubraniami bo tam te małe rączki nie sięgają.<br />Nad tą półką jest kolejna-z płytami.<br />Potem są komiksy i trochę płyt z filmami.<br />Właściwie nie wiem czemu w dalszym ciągu nazywam to „szafą z ciuchami”.<br />W każdym razie zapas lektur w szafie ostatnio się wyczerpał.<br />Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy znajoma zadzwoniła i spytała czy nie zgodziłbym się poprowadzić w jej lokalu spotkania autorskiego z pewnym pisarzem. Ucieszyłem się bo po pierwsze kolejna fucha a po drugie od razu dostałem do przeczytania jego najnowsza książkę.<br />Teraz mogłem spokojnie rozwalić się w domu na kanapie z lekturą w łapie i upierać się ,że na nic nie mam czasu bo „pracuję”.<br />A że książkę czytało się nieźle humor zdecydowanie mi się poprawiał.<br />Tytko koleżanka małżonka chodziła czegoś skwaszona i burczała o wynoszeniu śmieci, sprzątaniu kuchni i wysadzaniu dzieci na nocnik.<br />No co zrobić. Praca.<br />Do obowiązków trzeba podchodzić poważnie. Mniej ważne sprawy muszą poczekać.<br />Dzięki takiej postawie książkę udało mi się przeczytać na czas i podczas spotkania z pisarzem udało mi się nie wyjść na idiotę.<br />Taką mam przynajmniej nadzieję.<br />A potem znajoma zapytała czy walutą rozliczeniową za moją pracę nie mogłyby być książki.<br />A ja się ucieszyłem.<br />A potem z zapasem nowych lektur wróciłem do domu.<br />Zastanawiając się pod drodze za co jutro zatankuję.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-41706968398648796112012-02-28T07:00:00.000+01:002012-02-28T07:00:01.241+01:00Jeden dzień!Skoro tak jakoś militarnie się zrobiło to w ubiegłym tygodniu przeszedłem rodzicielski chrzest bojowy.<br />Odkąd dziewczyny poszły do żłobka jesteśmy regularnymi gośćmi gabinetu pediatry. Najpierw choruje jedna. Kiedy zaczyna zdrowieć zaczyna się u drugiej. Potem zazwyczaj ja załapuję choróbsko i zarażam koleżankę małżonkę. W międzyczasie wykurowane dzieci wracają do żłobka tylko po to by tam znowu złapać jakieś cholerstwo.<br />A jak nie złapać to chociaż przynieść.<br />Ich szczytowym (jak dotąd -he, psiakrew, he) wyczynem było zarażenie mnie półpaścem. Nawet się ucieszyłem bo dostałem zwolnienie a czułem się całkiem nieźle.<br />Oczami wyobraźni widziałem już siebie wylegującego się z książką w łóżku do południa. Relaks, sielanka, cisza, wypoczynek.<br />Jeden dzień. Tyle ta sielanka trwała.<br />Drugiego dnia dostałem potwornej anginy. Teraz czułem się już fatalnie,ale nadal miałem spokój w domu. Żona w pracy, dzieci w żłobku. Nadrabianie zaległości filmowych przed telewizorem.<br />Jeden dzień. Jeden pieprzony dzień.<br />Trzeciego dzieci już nie poszły do żłobka ponieważ też się rozchorowały. <br />Chwile potem pozamiatało też koleżankę małżonkę.]<br />I zaraz okazało się ,że to ja czuję się najlepiej z całego towarzystwa i muszę zostać pielęgniarką.<br />I tak ten dziki taniec trwa do dnia dzisiejszego.<br />Ostatnio dzieciaki siedziały w domu dwa i pół tygodnia.<br />Przetrzymaliśmy je w chałupie żeby mieć pewność ,że się wykurowały.<br />Jeden dzień. Jeden pierdolony dzień.<br />Tyle były zdrowe. Na drugi poszły jeszcze do żłobka ,ale w piątek musiały zostać w domu.<br />A potem nadeszła koszmarna noc desperackich prób zbijania gorączki zakończona sobotnią wizytą w szpitalu dziecięcym.<br />Miła pani doktor stwierdziła,że trudno jej powiedzieć ,że trzeba poczekać z diagnozą i obserwować.<br />W poniedziałek nasza przygoda z obserwacją została zakończona.<br />Diagnozą „zapalenie płuc”.<br />Zastrzyki dwa razy dziennie. I tak oto na dojazdy do pracy i na zastrzyki zacząłem robić dziennie ponad sto kilometrów.<br />Oboje ze względu na sytuacje w pracy nie mogliśmy wziąć zwolnienia więc do akcji kroczyło konsorcjum babcino-dziadkowe.<br />W środę koleżanka małżonka musiała wyjechać na trzydniowe szkolenie. Z naciskiem na MUSIAŁA.<br />Wieczorem ta z córek, która do tej pory czuła się lepiej zarzygała łóżeczko, matę, łazienkę, ukochanego króliczka, oraz ukochanego tatusia. Potem nastąpiła równie kolorowa noc.<br />A potem poranek spędzony na gorączkowym planowaniu działań w taki sposób aby pogodzić obowiązki zawodowe z rodzicielskimi i jeszcze innymi, o których na razie nie mogę napisać.<br />Jakoś się udało.<br />Przynajmniej teoretycznie.<br />Kiedy zgoniony jak szczur, zgrzany i zdyszany robiłem wszystko by zdążyć zawieźć dziecko na zastrzyk -wszystko zaczęło się sypać.<br />Jeden telefon. Jeden pieprzony telefon- rozpieprzył w drobny mak cały domek z kart.<br />Wkurzony jak cholera, z płaczącym po zastrzyku dzieckiem pod pachą, musiałem wrócić do pracy.<br />Nie miałem dużo do zrobienia. W normalnych warunkach jakiś kwadrans.<br />Jednak warunki, kiedy ktoś znienacka wali ci w klawiaturę zanim zdążysz „zasejwować” projekt trudno nazwać za normalne.<br />Albo gdy ciągnie za kabel od myszki. Też znienacka.<br />I nawet kiedy ta mała cholera zajęła się stacjonarnym telefonem i miałem chwilę spokoju to okazała się krótkotrwała.<br />-Tataaaa KUPEEEEEE!<br />Poniosło się po korytarzu, ku rozbawieniu pani sprzątającej pomieszczenia.<br />No to dziecko, pod pachę i galop w stronę toalety.<br />Tym razem ku nieukrywanej radości pana na portierni.<br />Potem gorączkowe wypakowywanie dzieciaka z licznych warstw ubrania. Żeby tylko zdążyć przed katastrofą.<br />Zdążyłem. Tyle,że tak naprawdę to nie kupę miała księżniczka do zrobienia.<br />A tego nie przewidziałem. Parametry były ustawione pod emisję ciał stałych a nie cieczy.<br />Starałem się nie kląć moszcząc dziecku zasikane majciochy papierem toaletowym.<br />Kiedy po skończonej pracy targałem ją do samochodu myślałem ,że to już koniec przygód.<br />Wsunąłem kluczyk do stacyjki. Rozrusznik zajęczał tak jakoś bez przekonania a ja zdałem sobie sprawę, że o ile gazu mam cały zbiornik to benzyny na dnie baku.<br />Dziecko zaczęło wyć a ja spociłem się na samą myśl o tym,że teraz jeszcze z jakąś butlą będę musiał ciągnąć dziecko na stację benzynowa i z powrotem.<br />Przekręciłem desperacko kluczyk po raz kolejny i... silnik odpalił.<br />Poczekałem chwilkę aż się zadławi,ale nie... chodził równo. Z dusza na ramieniu ruszyłem. Do stacji benzynowej było kilkaset metrów i jedno skrzyżowanie. Przejechałem je operując bardzo delikatnie pedałem gazu. Na ostatniej prostej do Orlenu przyspieszyłem by mieć pewność,że nawet jeżeli silnik zgaśnie to się dotoczę.<br />Dotoczyłem się.<br />Do tabliczki z napisem … „STACJA NIECZYNNA”.<br />Zawróciłem.<br />Nawet nie miałem siły kląć.<br />Ani cieszyć się kiedy udało się dojechać do innej stacji.<br />Po powrocie wykapałem dzieci, nakarmiłem, położyłem spać, zrobiłem sobie kanapki i otworzyłem piwo. <br />Obudziłem się o 22.00 z kanapką w ustach i nie dopitym browarem.<br />Wyłączyłem telewizor i powlokłem się do łóżka.<br />Jeden dzień.<br />Jeden pierdzielony dzień.<br />A ile wrażeń.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com8tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-12427562255054789872012-02-27T12:05:00.000+01:002012-02-27T12:06:05.578+01:00Wojna!Średnio raz w tygodniu siadam do klawiatury żeby coś „nastukać” na blog,ale jakoś ciągle pisanina rozłazi mi się w szwach.<br />Co nie znaczy,że nic się nie dzieje. Jeżeli kiedykolwiek powstanie (a zaparłem się,że tak) cykl powieściowy oparty na Dzieciach Frankensteina to ten tom będzie miał tytuł „Garbaty w kryzysie”.<br />Kryzysie rozumianym cholernie szeroko. Fizycznie, psychicznie, ekonomicznie oraz... militarnie.<br />Mam nadzieje,ze jeszcze was kiedyś zadziwię wyjaśniając w jak szalony sposób z owego kryzysu się wyciągam.<br />To będzie albo wielka chwała albo jeszcze większa kompromitacja. Ale jak widać zaczyna działać.<br />Skupmy się na kryzysie.<br />Od końca może.<br />Wojny.<br />Dlaczego wybuchają?<br />W imię zasad?<br />No raczej z przyczyn finansowo-gospodarczych. Ja wiem,że nie jestem odkrywczy więc przechodzę do meritum.<br />Jestem w stanie wojny.<br />To nieprawda,że produkując czekolady, budując kurorty narciarskie i przechowując na kontach brudną kasę cwaniaków z całego świata można pozostać neutralnym. Prawie by im się udało, ale załatwiła ich ta pieprzona waluta.<br />I dlatego wypowiedziałem ,jednostronnie, wojnę Szwajcarii.<br />Nie kupuję Milki, nie jeżdżę w ich Alpach na nartach i udaję ,że nie słucham Eluveite.<br />To nie jest kosztowny konflikt.<br />Milki nigdy nie lubiłem, na wyjazd na narty mnie w tym roku nie stać a folk metal ze Szwajcarii jest fajny, ale potrafię żyć bez dźwięków liry korbowej.<br />Nic mi nie wiadomo natomiast na temat kosztów jakie nasz konflikt generuje po stronie Szwajcarii.<br />Może napiszę do ambasady i zapytam?<br />A może lepiej się nie wychylać?<br />W końcu mam żonę i dzieci.<br />Ech, z tym rodzicielstwem, nawet porządnej wojny- w imię kasy i zasad- człowiek wypowiedzieć nie może.<br />O rodzicielstwie jutro-szerzej :-)Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-18567131063979068712011-08-11T10:48:00.003+02:002011-08-11T11:01:00.427+02:00Skończyłem książkę!Garbaty powstał z kolan i... zaraz upadł. Urlop, praca i ... inne zajęcia. Nie napiszę jakie bo właśnie na ich podstawie robię sobie spis postów, które muszę napisać.
<br />W każdym razie ostry reset blogowo-pisarsko-mózgowy przyniósł efekt.
<br />Wczoraj usiadłem nad powstającą książką z myślą:
<br />-Zdechnę a ją skończę bo inaczej zwariuję!
<br />I co?
<br />Kawa.
<br />Druga kawa.
<br />Tabletka od bólu głowy.
<br />Trzecia kawa.
<br />Szklanka wody.
<br />I doszedłem prawie do końca.
<br />Pozostało tylko poprawić wstęp i zastanowić się, w którym miejscu zakończyć pierwszy tom :-)
<br />Potem jeszcze telefon do koleżanki, która ma tekst zredagować.
<br />Oświeciła mnie ,że nawet jeżeli wszystko będzie super to pewne wymogi drukarskie mogą spowodować,że potem trzeba będzie skracać ,albo coś dodać.
<br />Cholera!
<br />W każdym razie dzisiaj rano kawa i do roboty.
<br />Nawet nie wyobrażacie sobie z jakim poczuciem ulgi napisałem wreszcie słowo "KONIEC".
<br />pod nim dopisałem jeszcze kilka zdań,ale tego nie zdradzę :-))))
<br />O rany! Jak sobie przypomnę,że chciałem blog przerobić na książkę w tydzień to mnie śmiech ogarnia. Obróbka tego co napisałem w ciągu 9 miesięcy zajęła mi ponad półtora roku. Zbyt długo.
<br />A jednak sporo się nauczyłem i myślę ,że z częścią druga pójdzie mi już o wiele łatwiej.
<br />W każdym razie chwilę temu zapakowałem owe ponad 68 tysięcy słów (czyli około 450 tysięcy znaków)w WORD'owski format i wysłałem do koleżanki-redaktorki.
<br />Pełen niepokoju.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com14tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-63265828057479177272011-07-09T13:36:00.003+02:002011-07-09T13:52:27.032+02:00Garbaty powstaje z kolanNo tak, pogłoski o moim rzekomym powrocie do zdrowia okazały się lekko przesadzone.Okrutny atak Dzieci Frankensteina, które potraktowały tatula bronią biologiczną to temat na kolejny solidny post z cyklu "walka ze smokami". Ale, ale, chyba się nie chwaliłem ,że już jakiś czas temu pokonaliśmy ostatnią bestię?<br />No tak kolejny zaległy temat. Mam już całą listę.<br />Naprawdę jednak nie było szans na pisanie.Nawet się nie tłumaczę bo lista zaległych postów znowu się wydłuży :-) I niestety dzisiaj też się nie poprawię bo "sobota pracująca".<br />Niedziela też.<br />A w poniedziałek to już w ogóle masakra bo skończę po 23.00.<br />Ale pooooteeeemmmmm....<br />Urlop.<br />W krainie Morii he, he.<br />W towarzystwie czterech krasnoludów.<br />Ma się te znajomości.<br />Tymczasem jednak w ramach rekompensaty za "małopisanie" <a href="http://www.prozdrowie.pl/Artykuly/Ciaza-i-Dziecko/Starania-o-dziecko/Dzieci-Frankensteina-">link do kolejnego "garbatego"do wywiadu.</a><br />Czasem mam deja vu odpowiadając na te wszystkie pytania. Z reguły powtarzające się.<br />Ale skoro się powtarzają to pewnie odpowiadanie ma sens?<br />Sami oceńcie.<br />W każdym razie w najbliższym czasie zamierzam sporo nadgonić. i o dzieciach i o... muzyce-bo po pierwsze dawno nie było a po drugie będzie dosyć sczególna okazja.<br />Przynajmniej dla mnie.<br />Zaintrygowani?<br />I bardzo dobrze.<br />O to chodziło (zaśmiał się diabolicznie garbus i "nadusił"-jak mawiają Poznaniacy-enter).Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-45858313783775498702011-06-16T07:00:00.000+02:002011-06-16T07:00:07.933+02:00Tatulo i futbolWczoraj rano odczytałem maila od dziennikarki z pewnego portalu prozdrowotnego, która chce przeprowadzić wywiad z garbatym tatulem.<br />Z okazji zbliżającego się dnia ojca.<br />Czemu nie?<br />Tylko jakoś nie mogę się odnaleźć jako obchodzący ten dzień. Przecież to zawsze ja goniłem,z jakimś kwiatkiem i dobrym słowem, do taty, który zresztą zawsze był zaskoczony bo nie pamiętał o swoim święcie.<br />Pewnie ze mną będzie tak samo.<br />Swoją drogą ostatnio, bawiąc się z księżniczkami nową piłką, zastanawiałem się nad tym jak to jest być ojcem chłopaka.<br />Dziwne. Zdałem sobie sprawę z tego,że myśląc „dzieci” tak naprawdę myślę „córki”.<br />A gdybyśmy mieli parkę?<br />Jak by to było?<br />Przecież „to” się zupełnie inaczej myje.<br />Czy to nie byłoby krępujące?<br />A jak by podrósł czy nie zaczęłaby się walka o zdetronizowanie samca alfa?<br />Ot takie śmieszne myśli przeleciały mi przez głowę.<br />Oczywiście za nic bym się teraz nie zamienił.<br />Księżniczki to księżniczki. I kropka.<br />Refleksje te naszły mnie ponieważ zacząłem się zastanawiać nad tym czy nie zaczynam wychowywać dziewczyn po „chłopacku”.<br />Bo te zabawy z piłką...<br />One już zaczęły ją kopać a czasem wychodzi im coś na kształt dryblingu. Dało im to wiele radości.<br />A mnie jeszcze więcej.<br />Dumny tatulo.<br />Ale dziewczyna grająca w nogę?<br />Chociaż „Podkręć piłkę jak Beckham” mi się nawet podobał. Takie to lekkie i sympatyczne było.<br />Ale ,ale! Siatkarkami miały być!<br />Długonogimi.<br />A ten futbol nieszczęsny...<br />Ten „Fryzjer” cholerny...<br />Ten PZPN pieprzony...<br />Te schody na narodowym...<br />„Pijarowsko” piłka nożna to chyba nie najlepsza inwestycja.<br />To już lepiej niech tenisistkami będą.<br />No tak, takie tam gadanie-gdybanie. Zobaczymy jak to będzie.<br />Tym bardziej ,że ostatnio inklinacje muzyczne coraz mocniej wychodzą. Najlepsza zabawka to harmonijka ustna dziadka albo bongosy taty.<br />Tyle,że bębnienie zawsze kończy się zadymą.<br />Bo bębenki trudniej chwycić w garść i uciec z nimi przed siostrą.<br />Jezu! A jak będą chciały założyć kapelę?!<br />Rzucać piórami, rzeźbić solówki, skakać ze sceny, łoić browary i palić trawkę!!!?<br />Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!<br />Osiwieję!<br />Szachy!!!<br />Tak! Szachy!<br />Mój wujek je nauczy. On jest w tym dobry.<br />Czy szachiści mają jakąś „ciemną stronę mocy”?<br />Chyba nie.<br />Czy na pewno?<br />Bo przy brydżu to piją, palą papierosy....<br />Nie brydż odpada.<br />To może jednak ten futbol? Przynajmniej na świeżym powietrzu? <br />Tylko,że to statystycznie najbardziej niebezpieczny sport.<br />Te wszystkie pozrywane ścięgna, więzadła, naderwane mięśnie....<br />W takich małych, tłuściutkich nóżkach?<br />Zresztą ja nigdy nie lubiłem grać w piłkę z dziewczynami.<br />Strasznie faulowały.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-49301492667982374752011-06-15T07:00:00.001+02:002011-06-15T11:24:10.814+02:00Małe domowe zoo C.D.Nie udało się.<br />Są takie dni. <br />Na śniadanie zrobiliśmy sobie naleśniki z dżemem malinowym i humor zaczął mi się powoli poprawiać. Dalej jednak czułem się kiepsko.<br />-Mierzyłeś dzieciakom temperaturę?<br />-Tak mają po 37 i dwie kreski. Nie jest tak źle. A siebie potraktowałem jako grupę kontrolna bo nie pamiętam czy ten termometr dobrze pokazuje.<br />-I?<br />-Ja mam 35 i osiem. Nic dziwnego,że taki kołowaty jestem.<br />Jakoś nie przejęła się specjalnie moim stanem krytycznym. I jak pokazała przyszłość chyba miała rację.<br />-Wiesz co, a może ty też zmierzysz temperaturę? Przynajmniej będziemy mieć pewność<br />-Dobra.- mruknęła przeżuwając naleśnika.<br />Też miała 35 i osiem.<br />Westchnąłem. A więc jestem zdrowy. Trochę szkoda. Mógłbym się poużalać nad sobą a tak wypada się wziąć za jakąś robotę.<br />Trochę za to skoczyło nam ciśnienie kiedy dotarło do nas, że w takim razie dziewczynki mają temperaturę wyższą o prawie cały stopień niż sądziliśmy.<br />A w nocy były naprawdę rozpalone.<br />Teraz na szczęście ich stan poprawiał się z godziny na godzinę.<br />-To co, może zadzwonisz do pilarza i może wreszcie zrobicie porządek z płotem?<br />-No jasne-udałem entuzjazm.<br />A potem wybrałem numer w nadziei,że usłyszę jaki to gość jest strasznie zajęty i ,że „pierwszy wolny termin to on będzie miał pod koniec września”.<br />-Dobra. Zaraz przyjadę- rozwiał moje nadzieje głos w słuchawce.<br />Ostatecznie zgnębiony poszedłem przebrać się w robocze ciuchy.<br />Oboje z koleżanką małżonką jesteśmy bardzo mocno proekologiczni, ale tym razem musieliśmy wyciąć kilka klonów, które powrastały w ogrodzenie. Inaczej nie można było ani usunąć starej siatki ani założyć nowej.<br />Pilarz zabrał się za robotę z wielkim zapałem i trochę mniejsza wprawą.<br />Ja naprawdę nie jestem specjalistą, ale kiedy sam ścinam jakieś drzewo to zazwyczaj pada ono tam gdzie planowałem.<br />Fachowiec pracuje wiele razy szybciej,ale jego celność pozostawia wiele do życzenia.<br />Machnąłem jednak ręką na dokonaną przez niego demolkę.<br />Nie każdy jest „Paganinim piły i siekiery”.<br />Nie to żebym ja się za takiego uważał, ale on nim nie był na pewno.<br />Za to był bardzo sympatyczny.<br />Praca zajęła nam kilka ładnych godzin. On demolował resztki naszego ogrodzenia, skalniak, kwietnik i krzewy porzeczek a ja robiłem za fizycznego targając pocięte pnie itd.<br />Kiedy skończyliśmy byłem skonany i bolały mnie wszystkie mięśnie.<br />A jednak czułem się znacznie lepiej niż rano.<br />A po wzięciu prysznica i zjedzonym obiedzie poczułem się naprawdę dobrze.<br />A jednak niedzielny poranek to była powtórka z masakrycznej rozrywki.<br />I wtedy właśnie zrozumiałem, że potrzebuje nieustannego zajęcia. Bo wolny czas powoduje,że dopada mnie niemoc i zmęczenie.<br />Pytanie tylko ile można uciekać w ten sposób od złego samopoczucia.<br />Zresztą ja lubię do cholery leniuchować!<br />To nie jest fair.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com4tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-69485167137247120872011-06-14T07:00:00.002+02:002011-06-14T09:55:12.090+02:00Małe domowe zooPrzestaję lubić wolne weekendy. W sobotę dotarło do mnie, że w wolne dni czuję się ostatnio najgorzej. To stała tendencja.<br />Wolna sobota i niedziela-w jednym- to ostatnio dla mnie luksus. A kiedy przychodzi to... jakaś masakra.<br />Już od piątkowego ranka cieszyłem się,że będzie można się wyluzować, rano spokojnie posnuć po mieszkaniu, podrzemać na podłodze w ramach opiekowania się córkami...<br />Ranek zaczął się o piątej psiakrew.<br />Po nocnej walce z gorączką dzieciaków wstałem z zawrotami głowy i nieprzytomny.<br />Za to pociechy w pełni swoich sił.<br />Nieproporcjonalnie wielkich w stosunku do ich niepozornych ciałek.<br />Ten ich poranny entuzjazm wymiótł nas do drugiego pokoju.<br />W locie chwyciłem jeszcze kołdrę i poduszkę w desperackiej nadziei na przymknięcie oczu chociaż na kwadrans.<br />Nawet próbowałem być chytry.<br />-To co, bambaryły, pooglądacie sobie bajkę?<br />-Baja, baja,baja!-odzew bym entuzjastyczny.<br />Pojawiła się więc szansa na kilka minut spokoju.<br />Dzieci, zachwycone, zasiadły przed telewizorem a ja zwinąłem się na podłodze, przykryłem kołdrą i wtuliłem łeb w poduchę.<br />Starając się nie słyszeć po raz n-ty opowieści o bobrzej egoistce i pieprzonym wombacie sprowadzającym deszcz.<br />Naprawdę zaczynam nienawidzić „Małego Zoo Lucy”.<br />Powoli zacząłem odpływać... „gdy wtem”!<br />Otrzeźwił mnie nowy zestaw dźwięków, które NA PEWNO nie pochodziły ze ścieżki dźwiękowej kreskówki.<br />Zwierzęta raczej nieczęsto toczą po panelach podłogowych puste puszki po piwie.<br />Zerwałem się i burcząc odgoniłem księżniczki od szafki pod zlewem. Odebrałem im puszki, wysłuchałem ich rozpaczliwych protestów, zignorowałem gorzkie łzy i pełne wyrzutu spojrzenia i związałem sznurkiem drzwiczki.<br />Musimy używać sznurka ponieważ cholernie drogie i cholernie dobre blokady za cholerę nie pasują do naszych uchwytów.Cholera.<br />Zmierzyłem dzieciakom temperaturę a ponieważ była tylko lekko podwyższona powlokłem się na swój barłóg na podłodze.<br />Chwilę poleżałem i wstałem żeby sobie zmierzyć temperaturę.<br />No tak- 35,8- nic dziwnego,że kręci mi się w głowie.<br />Padłem na legowisko.<br />Dziewczyny rozłożyły się po obu bokach i chichocząc zaczęły naciągać na siebie kołdrę.<br />No i dobrze, może zasną.<br />Oj głupi.<br />Chyba nawet się zdrzemnąłem. Z odrętwienia wyrwał mnie niepokojący grzechot i jakieś gniewne piski.<br />To jedna z księżniczek próbowała trafić siostrę w głowę drewnianą zabawką.<br />Robiła to z wielkim zapałem i radosną energią.<br />Zablokowałem uderzenie celujące w twarz dziecka. A potem udzieliłem reprymendy małej zadymiarze.<br />To była ostra reprymenda.<br />Kiepsko się czującego, niewyspanego i wku.....wionego rodzica.<br />Takiego , który ostatkiem sił powstrzymuje się przed rękoczynami.<br />Dziecko schowało się za kanapą.<br />I dobrze tak cholerze.<br />Zajrzałem za kanapę pewny ,ze zobaczę tam skruszone i speszone dziecię.<br />Moje spojrzenie napotkało wzrok pełen złośliwej radości i szeroki uśmiech szczęścia na twarzy.<br />Zero skruchy.<br />Ręce mi opadły. Mimo tego starałem się przez chwilę gromić dziecko wzrokiem. Oko w oko z małym potworem.<br />Nos w nos.<br />Podobno w ten sposób człowiek potrafi zdominować lwa.<br />Zgadnijcie kto został lwem?<br />Pomrukując gniewnie, stary garbaty lew poczłapał do kuchni po syrop z witaminą C.<br />Po chwili wrócił z buteleczką i poczuciem klęski.<br />Ale i z pewną dumą ponieważ na pytanie koleżanki małżonki o to czy „w ogóle dał tym biednym dzieciom jakieś lekarstwa” będzie mógł się obrazić i prychnąć „Oczywiście! Nie od dzisiaj jestem ojcem”.<br />A potem jeszcze raz spróbować tej sztuczki z patrzeniem prosto w oczy.<br />Może wreszcie się uda.<br /><br />C.D.N.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-21847736722197729462011-06-13T09:33:00.002+02:002011-06-13T09:35:30.691+02:00Z cyklu: "Znalezione w sieci"<a onblur="try {parent.deselectBloggerImageGracefully();} catch(e) {}" href="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUg7WzVVggqgKZN5eT27U9PI8DS3sWn7X-EAul9Yz03sCY8a7gdQR-YiWwFRWdjVHBSSR5TbnjHKS36soxeVmouc7X8OMGOl2ssyGaIwBMSSD_4mhM6BSsaaOkgCqXKtH_YzMljLjK_V2S/s1600/shelley-victor-frankenstein-and-monster.jpg"><img style="display: block; margin: 0px auto 10px; text-align: center; cursor: pointer; width: 320px; height: 240px;" src="https://blogger.googleusercontent.com/img/b/R29vZ2xl/AVvXsEgUg7WzVVggqgKZN5eT27U9PI8DS3sWn7X-EAul9Yz03sCY8a7gdQR-YiWwFRWdjVHBSSR5TbnjHKS36soxeVmouc7X8OMGOl2ssyGaIwBMSSD_4mhM6BSsaaOkgCqXKtH_YzMljLjK_V2S/s320/shelley-victor-frankenstein-and-monster.jpg" alt="" id="BLOGGER_PHOTO_ID_5617604677256065842" border="0" /></a><br />Oto fragment zestawu klocków, który chyba powinienem nabyć żeby mieć pomoc dydaktyczną podczas odpowiadania na kłopotliwe pytania w stylu:<br />"Tatoooo a skąd się biorą dzieci?"<br /><br />:-)))Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-40220018926649703662011-06-12T07:00:00.001+02:002011-06-13T11:02:12.609+02:00PrasówkaOkazuje się,że przy staraniach o dzieciaki trzeba być ostrożnym, a raczej ostrożną z kawą. I nie tylko, ponieważ kofeina jest też w herbacie napojach gazowanych itd.<br />Niby nie jest to jakieś strasznie odkrywcze bo generalnie wiadomo jak to jest z wszelkimi używkami.<br />W każdym razie naukowcy z uniwersytetu w Newadzie wzięli trochę myszy, kilka dzbanków kawy i wzięli się do roboty.<br />Przypomina mi się od razu seria kawałów o tym jak to „amerykańscy naukowcy odkryli...”.<br />No,ale tym razem na poważnie.<br />Kiedy badacze skończyli sączyć kawę i poić nią biedne gryzonie okazało się,że kofeina powoduje spowolnienie pracy mięśni ścian jajowodów, które transportują komórkę jajową z jajników kobiety do jej macicy. <br />Zdaniem naukowców tłumaczy to trudności w zajściu w ciążę.<br />Sącząc kawę badacze doszli do wniosku, że i kobiety mogłyby się jej napić.<br />Cytując:<br />„Związek pomiędzy spożyciem kofeiny a problemami z zajściem w ciążę potwierdzają także badania przeprowadzone na kobietach starających się o dziecko metodą in vitro. Kobiety, które stosowały się do zaleceń lekarzy i ograniczyły spożycie kofeiny do 50 miligramów dziennie szybciej zachodziły w ciążę”.<br />To jest jakiś konkret.<br />Nic mi nie wiadomo natomiast na temat wyników najnowszych badań mówiących o konsumpcji 50 miligramów czegoś innego przez ich partnerów w tych staraniach.<br />Tu znowu trzeba się odwołać do zdrowego rozsądku.<br />W każdym razie ja nie piłem i się udało.<br />Chociaż przeglądając artykuły człowiek ma się czasem ochotę napić.<br />W Lublinie ruszyła prywatna przychodniaspecjalizująca się w naprotechnologii.<br />Projekt kosztował 507 tysięcy z czego 355 tys. to unijne dofinansowanie przyznane przez marszałka.<br />Wnioskujący o kasę przedstawiciele spółki napisali we wniosku,że:<br />"Należy zwrócić uwagę, że Polska jest krajem katolickim, stąd sposoby stosowane w technikach wspomaganego rozrodu budzą wiele zastrzeżeń zarówno natury etycznej - godzą w przekonania katolików - jak i prawnej" .<br />Przychodnię poświęcił abp. Józef Życiński i rozpoczęło się leczenie zgodne z nauczaniem Kościoła katolickiego. <br />Który jak wiadomo specjalizuje się w diagnostyce i leczeniu „rozrodu”.<br />Moją opinię na temat „naprokitu” znacie.<br />Opinie profesora Mariana Szamatowicza pewnie też bo kilka razy już go cytowałem.<br />Pozwolę sobie jednak jeszcze raz:<br /><br />„Jestem absolutnie zdumiony. Można tylko płakać albo się wściekać, że na prawdziwe leczenie nieustannie brakuje pieniędzy, a na coś, co zakrawa na magię, są. Rynek na tego typu usługi? Dla mnie to rynek na ciemnotę”.<br /><br />Profesor od dawna twierdzi,że metoda formułowana przez dr. Thomasa Hilgersa w Instytucie Papieskim Pawła VI w Omaha „ to jedno wielkie oszustwo wobec kobiet, bo daje im nadzieję na macierzyństwo”.<br />Co więcej Prof. Waldemar Kuczyński z Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku, prezes Sekcji Płodności i Niepłodności Polskiego Towarzystwa Ginekologicznego w rozmowie z "Wysokimi Obcasami" tłumaczy ,że to co jakoby jest tak odkrywcze w naprotechnologii czyli znajomość naturalnego cyklu płodności i wiedza o tym jak w naturalny sposób starać się o dziecko to elementarz dla każdego lekarza.<br />I większości świadomych, inteligentnych potencjalnych rodziców.<br />W rezultacie specjaliści od naprokitu za dodatkową kasę oferują to co można dostać w przychodni.<br />No tak, ale ideologia jest bezcenna.<br />Ideologia, która oferuje takie rewolucyjne metody jak USG, leczenie hormonalne...<br />rewolucyjne chyba jest tylko nazewnictwo,ale o genezie określenia „naprotechnologia” i kontrowersjach jakie wywołuje już pisałem więc nie ma się co powtarzać.<br />W każdym razie urzędnicy przyznający dofinansowanie skupili się na tym czy „czy projekt pod kątem biznesowym jest ekonomicznie uzasadniony. Uznaliśmy, że ten jak najbardziej jest, ponieważ na Lubelszczyźnie istnieje rynek na tego typu usługi.”.<br />No dobra,ale dalej czytamy:<br />„ Nie wchodzimy w to, czy metoda leczenia jest skuteczna w sensie urodzin dziecka. Proszę wziąć pod uwagę, że w tym przypadku mamy do czynienia z gabinetem ginekologicznym, w którym pracują wykształceni lekarze. A naprotechnologia jest dodatkową usługą, która się tu pojawia.”<br />No to na deser jeszcze jeden cytat. Tym razem Maciej Barczentewicz, kierownik owej przychodni stosującej ultrakosmiczne technologie i metody. <br /><br />„Wielu pacjentów gabinetów ginekologicznych z powodu wartości, które wyznają, faktycznie jest wykluczonych z leczenia, z możliwości posiadania dzieci. Przykładowo - rezygnują, gdy dowiadują się, że aby zbadać spermę, konieczne jest pozyskanie jej poprzez masturbację, którą uznają za grzech ciężki. Tymczasem my, by uzyskać nasienie - znamy i stosujemy inne metody, niekolidujące z etyką katolicką. Pacjenci nie chcą też korzystać z inseminacji, która kojarzy im się z hodowlą zwierząt, również proponujemy dla tego alternatywę”. .<br /><br />Boję się pytać o te” inne metody”. Mógłbym się zarumienić.<br />O zgrozo.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com3tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-1402744810605117212011-06-11T17:00:00.000+02:002011-06-11T17:00:01.538+02:00Oto moje najnowsze odkrycie literackie :-)<br /><br /> <span style="font-weight:bold;">in vitro</span><br /><br /> <span style="font-style:italic;">kiedy chemia mózgu szronieje<br /><br /> przez<br /> przeszklone stringi aseptycznej prokreacji<br /><br /> łapiduch zakorzenia nowy kosmos bez zeza<br /> azjatyckiej przestrzeni<br /><br /> z lateksu<br /><br /> beethoven na rancie pipety to tylko kwestia wprawy<br /><br /> dlatego<br /> rudy jest nieco blady łysawy czerwienieje<br /> ale <span style="font-weight:bold;">garbaty</span> już siedzi na szpilce<br /><br /> przedprenatalnej potliwości neuronów</span><br /><br /><br />Hmmm...<br /><br /><a href="http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=85565">A oto źródło.</a><br /><br />Oj chyba parę sformułowań będzie na blogu i w dyskusjach powracało.<br />"Pomyślał Garbaty przysiadając na rancie pipety i krzywiąc się z bólu spowodowanego przez szpilkę tkwiącą w pośladku."<br /><br /><a href="http://www.poezja.org/debiuty/viewtopic.php?id=85565"></a>Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com0tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-77570934831295393882011-06-11T07:00:00.000+02:002011-06-11T07:00:00.419+02:00Ukradzione minutyDeficyt snu to jedno a potrzeba by czasem pobyć samemu ze sobą to drugie. Należę do ludzi, którzy czasem potrzebują trochę samotności.<br />Ponieważ zawsze wstawałem wcześniej niż koleżanka małżonka to nie było z tym problemów.<br />Niestety teraz rano wstaję razem z tłumem rozgadanych i szalenie absorbujących dziewcząt.<br />To nawet miłe,ale jednak brakuje chwili dla siebie.<br />Ostatni, któregoś ranka otworzyłem oczy i poczułem się dziwnie.<br />Jeszcze nie rozbudzony do końca zastanawiałem się o co chodzi.<br />Leżałem wsłuchiwałem się w ciche oddechy żony i córek i wpatrywałem się w zegarek, który wskazywał za kwadrans siódmą.<br />Momentalnie otrzeźwiałem i bezszelestnie zsunąłem się z łóżka na podłogę. Przy takiej technice sprężyny materaca prawie nie skrzypią.<br />Wstałem i stąpając na palcach przekradłem się do kuchni. <br />Nastawiłem czajnik i już po chwili z kubkiem kawy rozpuszczalnej rozkoszowałem się na balkonie chwilą spokoju.<br />Spokoju to nie znaczy ciszy.<br />Ranek był chłodny,ale w przyrodzie trwała gorączkowa krzątanina. W powietrzu było aż gęsto od kwiczołów, szpaków, rudzików i innej skrzydlatej hołoty, która była zajęta polowaniem na rozmaite owady i dostarczaniem ich zwłok prosto do dziobów swoich pociech.<br />Prawdziwa kotłowanina.<br />Ranek był naprawdę chłodny i szybko zacząłem marznąć ,ale mimo zziębniętych bosych stóp nie zamierzałem wracać do domu żeby nie tracić ani jednej z tych bezcennych sekund kiedy nikt niczego ode mnie nie chce.<br />Bo rano gorączkowa krzątanina przed wyjazdem do pracy, potem praca, potem powrót i zajmowanie się dzieciakami, potem jakaś robota domowa, sprzątnie, ogarnianie , niespokojny przerywany sen i tak w kółko.<br />Doszło do tego,że niedawno wracając do domu pojechałem kawałek dalej, stanąłem na parkingu, odchyliłem oparcie fotela i zasnąłem.<br />I nie przeszkadzały mi ani przejeżdżające obok samochody, ani przechodzący obok ludzie ani słońce świecące prosto w oczy.<br />To była raczej krótka drzemka, ale poczułem,że została przekroczona jakaś granica.<br />A jednak tego ranka zamiast kwadransa snu wybrałem dygotanie na balkonie.<br />Patrzyłem na szpaki, które na zmianę dostarczały do swoich budek złowione owady.<br />I widziałem jak sprawnie im to idzie. Gdybym ja z takim zapałem biegł rano po butelki z mlekiem to skończyłoby się to tym,że dzieciaki obudziłby huk jaki towarzyszy przekraczaniu bariery dźwięku.<br />A jednak dla piskląt ciągle było za wolno, za mało, za ślamazarnie.<br />Stojąc na balkonie słyszałem harmider dobiegający z budek mimo,że najbliższa z nich wisiała w odległości co najmniej trzydziestu metrów.<br />Siorbiąc gorąca kawę myślałem o tym jak to miło czasem w spokoju popatrzeć sobie jak inni zmagają się rozpaczliwie ze swoim rodzicielstwem.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-75051673221778662472011-06-10T08:50:00.000+02:002011-06-10T08:50:01.119+02:00Bajka bez morałuNo proszę-sejmowa podkomisja rozpoczęła przedwczoraj prace nad projektem ustawy ws. in vitro. Ciekawe jest to,że członkowie podkomisji uznali , że projekt zgłoszony przez Marka Balickiego z SLD „ jest bardziej kompletny od propozycji Małgorzaty Kidawy-Błońskiej (PO), dlatego jest projektem wiodącym”. Trzeba przyznać,że projekt ustawy transplantacyjnej, który dopuszcza m.in. tworzenie i zamrażanie wielu zarodków oraz licencjonowanie lecznic, trochę w sejmie przeleżał ponieważ Balicki złożył go w 2009 roku.<br />Na stronie „Wyborczej” można przeczytać ,że:<br />"Projekt Balickiego to projekt stricte tkankowy - techniczny, medyczny, pomija zupełnie kwestie bioetyczne". <br />Oraz:<br />"Mimo że jesteśmy - członkowie PO - współautorami projektu Kidawy-Błońskiej, to przyjęliśmy, że projekt posła Balickiego jest doskonalszy" - podkreślił Katulski, który przewodniczy pracom podkomisji. Dodał, że projekt Balickiego "wydaje się bardziej kompletny". <br />Projekt zakłada m.in., że z in vitro, które będzie „świadczeniem licencjonowanym” będą mogły korzystać nie tylko pary,ale i jednostki.<br />Projekt nie zajmuje się kwestiami etycznymi- i słusznie- ponieważ to reguluje Konwencja Bioetyczna Rady Europy.<br />Czyżby miało to oznaczać,że opadną emocje i zacznie się rzeczowa dyskusja? Oby, chociaż kiedy przyjdzie do sejmowych dyskusji i głosowań to pewnie tradycyjnie znajdzie się kilku niedouczonych ignorantów, którzy uznają za stosowne zabrać głos w tej sprawie.<br />W każdym razie nurtuje mnie kwestia „licencjonowania świadczenia”. Rzeczywiście wydaje się to rozwiązaniem wartym przedyskutowania ponieważ w niektórych klinikach dzieją się dziwne rzeczy. Może jest to jednak opinia laika? No i czy licencjonowanie będzie również oznaczać refundację?<br />A propos kontekstu ekonomicznego debaty na temat ewentualnej refundacji in vitro pozwolę sobie przytoczyć kilka cytatów:<br /><br />„In vitro nie może być ekskluzywnym przywilejem ludzi zamożnych”-premier Donald Tusk w listopadzie 2008.<br /><br />„In vitro w Polsce jest dostępne tylko dla bogatych. Chcę, żeby to się zmieniło”- Ewa Kopacz w październiku ubiegłego roku. <br /><br />„Rząd znajdzie pieniądze na finansowanie in vitro. To nie są duże kwoty” - minister finansów Jacek Rostowski, 6 lipca 2010 roku.<br /><br />A pamiętacie wyliczenia wykazujące,że każdy człowiek urodzony dzięki in vitro „zwróci się państwu” po kilkunastu latach pracy i płacenia podatków?<br />Pytanie tylko na cholerę w ogóle nam państwo skoro mimo opłacania składek na ubezpieczenie zdrowotne musimy korzystać z prywatnej opieki medycznej.<br />Chorowanie w ogóle jest dla bogatych. I wyrozumiałych.<br />Inni albo zdechną pod płotem albo ich krew zaleje.<br />A wracając do powyższych cytatów to zbliżają się wybory.<br />Ciekawe jakie bajki tym razem usłyszymy. Bo w tym kraju rzeczywiście żyje się jak w bajce.<br />Tyle,że to nie Brzechwa.<br />To coś pomiędzy braćmi Grimm i Monty Pythonem.<br />Ze szczyptą Tarantino.<br />Niby fajnie, tylko dlaczego tak się to kiepsko czyta?Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-79733377465755986562011-06-09T07:00:00.000+02:002011-06-09T07:00:07.925+02:00SinusoidaKoleżanka małżonka wyczytała ostatnio, że mężczyźni, którym brakuje snu mają mniej testosteronu. Dodała do tego jeszcze komentarz, którego tutaj nie przytoczę.<br />Bo nie.<br />W każdym razie może to dlatego moje pióro, czy klawiatura raczej, zrobiło się trochę obłe.<br />Znaczy przytępiło się co nieco.<br />O tylu rzeczach kiedyś pisałem. Poruszałem tyle spraw.<br />A teraz za każdym razem gdy do pisania siadam to o spaniu chcę napisać. Tyle,że jestem zbyt nieprzytomny by myśli zebrać i albo tekstu nie jestem w stanie dokończyć,albo uznaję ,że jest słaby albo zapomnę go na blog wrzucić a po6tem nie pamiętam gdzie go zapisałem.<br />Kurcze normalnie chyba mi się jakaś renta należy.<br />O kciuku już nie wspomnę.<br />Nauczyłem się już dawni,że jak trafi się kilka dobrze przespanych nocy to lepiej się nie cieszyć. A już po żadnym warunkiem nie wolno o tym głośno mówić.<br />A już publiczne chwalenie się to doprawdy proszenie się o kłopoty.<br />Wspominałem już,że jestem głupi?<br />No właśnie.<br />Zawsze miałem kłopoty z matematyką,ale co to jest sinusoida akurat doskonale rozumiem.<br />A jednak zawsze dam się nabrać.<br />Jak frajer.<br />-Kurczę, całkiem nieźle ostatnio nocki wyglądają nie?-zagadnąłem koleżankę małżonkę podczas porannego golenia.<br />To znaczy żeby nie było niedomówień to ja się goliłem podczas gdy ładniejsza połowa naszego małżeństwa odprawiała te wszystkie swoje poranne rytuały mające pogłębić przepaść pomiędzy jej wyglądem a moim.<br />-Nooo- odpowiedziała ostrożnie.<br />Bo chociaż z matematyki jest jeszcze gorsza niż ja to pamięć ma chyba lepszą i o sinusoidzie pamięta.<br />-No bo patrz, właściwie wystarczy tylko jednej dać koło piątej butle mleka a drugą przed siódma przytulić i to właściwie wszystko.<br />-Nooo...-rozgadała się żona.<br />-Fajnie nie?-zapytałem retorycznie-Chociaż pewnie za wcześnie by się cieszyć?<br />-Nooo...<br />Czy ona próbuje mi coś dać do zrozumienia?<br />-Ale co, nie jest źle, nie?<br />-Misiek!-jej ostry ton przywołał mnie do porządku i poprawił pamięć.<br />-Tak, tak sinusoida- mruknąłem potulnie i poszedłem otworzyć drzwi niani.<br />Wtedy nie wiedziałem jeszcze jak ciężka będzie następna noc.<br />Bo była. Nie opiszę tego dokładniej bo minęło kilka dni i najwyraźniej zadziałał mechanizm wyparcia.<br />Nie pamiętam już szczegółów po prostu.<br />Kilka następnych nocy też było dosyć meczących.<br />W końcu w swojej desperacji postanowiliśmy „zamęczyć małe gadziny”.<br />Mimo,że cały dzień były na dworze z nianią zaraz po powrocie z pracy zabraliśmy je nad jezioro na naprawdę długi spacer.<br />W drodze powrotnej były nieprzytomne i zaczęły nam zasypiać w wózku.<br />-Psiakrew nie możemy na to pozwolić!-jęknęła koleżanka małżonka i zaczęła je zabawiać podszczypywać ,łaskotać, zagadywać i tarmosić.<br />Oraz dopytywać się czy naprawdę nie da się szybciej pchać tego cholernego wózka.<br />Nie dało się bo strasznie dokuczała mi stopa, którą za przyczyną naszego majstra prawie dwa lata temu konałem w krzesło.<br />Opisywałem to zdarzenie obszernie, a jednak gdy dotarło do mnie,że to „już prawie dwa lata” to lekko osłupiałem. Kiedy to minęło? Jeżeli czas w takim tempie będzie mi umykał to zanim się zorientuję sam będę na wózku wożony. A browara trzeba będzie mi będzie podawać dożylnie chyba.<br />Tak mnie to ruszyło,że zdjąłem japonki i nie zważając na ból stopy pogalopowałem z wózkiem do domu.<br />„Muszę zdążyć się wyspać zanim mnie starość dopadnie” myślałem plaskając bosymi stopami po rozgrzanym asfalcie.<br />Szybko plaskałem. Naprawdę szybko.<br />Koleżanka małżonka już po chwili została z tyłu.<br />Poczułem lekką satysfakcję, która jednak zniknęła gdy zauważyłem kiwające się na boki główki pociech.<br />„Nic to zaraz dobiegnę do furtki i szczekanie naszych psów je obudzi”-pomyślałem i zwiększyłem częstotliwość plaskania.<br />Au.<br />Au.Au.Au.<br />Nasza droga to nie jest bynajmniej równy, gładki „dywanik asfaltowy”.<br />Dobiegłem pod dom i z fasonem, w lekkim poślizgu, zatrzymałem wózek kilka centymetrów przed nosem naszej ,wielkiej i zazwyczaj hałaśliwej, suki.<br />Zmarszczyła go lekko i leniwie machnęła ogonem.<br />Raz.<br />Spojrzałem wyczekująco na naszego mistrza jojczenia, króla szczeku i cesarza wycia rasy husky.<br />Dyszał patrząc na mnie swoim obojętnym wzrokiem.<br />No tak te „głupie ludzkie sprawy”. On jest ponadto.<br />Po chwili nabiegła koleżanka małżonka i wtargaliśmy przelewające się przez ręce dzieci do domu.<br />-No laski a teraz do wanienki, do waszych gumowych kaczuszek, potem mleczko i do łóżek-przedstawiłem im swoją propozycję harmonogramu tego uroczego wieczoru.<br />Przytaknęły ochoczo główkami i podreptały do łazienki.<br />A potem zrealizowaliśmy plan pracy.<br />Problemy zaczęły się przy realizacji ostatniego punktu.<br />Tego o spaniu w łóżeczkach.<br />Najwyraźniej do pełnej regeneracji wystarczyło i m te kilka minut snu wózku.<br />Walczyliśmy z nimi do 22.00.<br />W końcu padły.<br />Zmordowany zrobiłem kanapki, otworzyłem nam po piwie i usiedliśmy na balkonie.<br />Był cudownie ciepły wieczór.<br />-No po czymś takim to chyba będą spały do rana-spróbowałem zaklinania rzeczywistości.<br />Zmęczenie i piwo szybko zagoniły nas do łóżka. Padliśmy przed 23.00.<br />Bajkowy „sen o śnie” skończył się o 4.26. <br />Obudziło mnie wycie starszej córki. Utuliłem, pogłaskałem i zaniosłem do naszego łóżka.<br />Wtuliła się w poduszkę i zamknęła oczy.<br />Wtedy „odpaliła” druga. Jej natarczywe zawodzenie można było przetłumaczyć mniej więcej tak:<br />„Kelner! Mleko !!! BIEGIEM!!!”.<br />No to pobiegłem.<br />Wróciłem wcisnąłem w łapy mleko i powlokłem się do łóżka.<br />Położyłem głowę na poduszkę i próbowałem zasnąć.<br />Coś było nie tak.<br />Ostrożnie otworzyłem oczy.<br />Tak żeby broń boże nie zrobić hałasu.<br />I napotkałem świdrujące spojrzenie drugiej pociechy.<br />Chociaż określenie „pociechy” w tym kontekście trąci lekką ironią.<br />Spojrzenie owo mówiło wyraźnie co dziecko sądzi o ojcu, który jedną córkę poi mlekiem a drugiej pozwala konać z głodu.<br />W jej gardle narastało oskarżające wycie.<br />Zerwałem się i „poplaskałem” świńskim truchtem po drugą butlę.<br />Kiedy wróciłem okazało się,że druga córa już skończyła konsumpcję i też przyszła do naszego łóżka.<br />Wtedy już wiedziałem,że nie pośpię.<br />Zatkałem butelką dziób jednej a drugą przytuliłem do boku i desperacko próbowałem błyskawicznie zasnąć.<br />Sen jakoś nie przychodził.<br />Ciekawe czemu?<br />Czyżby przyczyną mogło być to,że jedna z córek walnęła mnie czołem w łuk brwiowy, druga kopała obunóż w splot słoneczny, mleko z butelki rozlało się po pościeli a dzieci śmiały się radośnie?<br />Niemożliwe.<br />Przecież była PIĄTA RANO!!!Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com5tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-49422970045858274302011-06-08T11:07:00.006+02:002011-06-08T11:13:20.735+02:00Na własne życzenieDo niedawna miałem nadzieję,że jak dziewczynki trochę podrosną i zaczną lepiej spać to będę miał więcej czasu na pisanie. A jednak miał rację kolega bloger twierdząc,że to nie takie proste i,że kryzys jest nieunikniony a drugi oddech złapię jak dzieciaki pójdą do przedszkola.<br />Codziennie siadam na chwilę przy kompie i myślę o tym, że wypada coś napisać.<br />I nagle mam zupełną pustkę w głowie. Identyczną jak wtedy gdy koleżanka małżonka żartobliwie prosi „opowiedz mi coś ciekawego”.<br />Normalnie mogę tokować i tokować a po takiej prośbie następuje absolutna blokada.<br />Strasznie odmóżdżająca jest ta codzienna rutyna opiekowania się maluchami.<br />A rutynę zawsze źle znosiłem.<br />Z drugiej strony kuzynka , która czyta blog i akurat wysłuchiwała mojej kolejnej opowieści mruknęła ironicznie,że ja to ciągle mam „pod górkę i pod wiatr”.<br />Coś w tym jest.<br />Mistrz narzekania i skarżenia się na los.<br />Muszę pomyśleć na swoim wizerunkiem bo wygląda,że może ze mnie wyrosnąć wyjątkowo upierdliwy dziadunio.<br />Im gorzej tym dla blogu lepiej-to stara prawda.<br />A ostatnio Księżniczki ze szkiełka zrobiły się już naprawdę komunikatywne i spędzanie z nimi czasu jest coraz fajniejsze. I kiedy tak sobie razem siedzimy to wiele innych rzeczy staje się mniej ważnych.<br />Na przykład to,że pewien znany poseł lewicy poszedł w ministry do partii centroprawicowej pozostawia mnie doskonale obojętnym. Chociaż trochę jestem ciekaw rozwoju sytuacji ponieważ jako lewicowiec był m.in. za refundacją in vitro. To jest jeszcze jako tako zgodne z linią partii , do której przeszedł,ale już kwestia uregulowań prawnych dotyczących związków homoseksualnych to będzie niezły orzech do zgryzienia bo jego dotychczasowe poglądy raczej nie są po linii nowej partii.<br />Za to „podgotowała” mnie ostatnio pani minister Kopacz, która kilka miesięcy temu, nieco zaskakująco w kontekście kryzysu, oświadczyła,że pieniądze na refundację zapłodnienia pozaustrojowego są.<br />A teraz w równie zaskakujący sposób postawiła nas przed kwestią „albo in vitro, albo chemioterapia”.<br />Przepraszam za wyrażenie, ale droga pani minister trzeba być doprawdy demagogiczną (...)* by tak stawiać sprawę.<br />W ostatnim wywiadzie szef MSZ stwierdził,że podobnie jak większość osób w partii rządzącej jest za in vitro,ale bez refundacji -„Bo na zdrowie zawsze jest ograniczona ilość pieniędzy. Tak długo, jak brakuje nam na ratowanie życia, to ci, którym naprawdę zależy na dziecku, uciułają na zabieg.”<br />Mógłbym się poznęcać nad takim sformułowaniem,ale jakoś nie mam siły.<br />Jakby człowiek walił łbem w mur.<br />Już wydawało się,że umysły niektórych zaczęły się otwierać a tu znowu krótkowzroczne prymitywne i demagogiczne gadanie.<br />I jakoś nawet trudno teraz mi się zdobyć na wielkie krytykanctwo. BO trochę na własne życzenie teraz się wkurzam.<br />Dawno dawno temu w całkiem nieodległej galaktyce, w której premier i prezydent byli blisko spokrewnieni a Platforma kreowała swój wizerunek jako partii fachowców wkurzałem się,że na własne życzenie przegrywają wybory bo są zbyt szczerzy nie uciekają się do populizmu. A nasz wyborca szczerości jeszcze nie nauczył się doceniać.<br />No to teraz mam. <br />I pozwólcie,że tu postawię kropkę bo się zaraz zacietrzewię i znowu będę musiał się autocenzurować i po gwiazdki sięgać.<br />W każdym razie premier obiecał dzisiaj w wywiadzie dla Interii ,że będzie pilnował:<br />„ Aby nie wprowadzić żadnych przepisów, które utrudniłyby ludziom dostęp do in vitro albo zakazały tej procedury. Zaznaczył też, że przygotowując regulacje prawne dotyczące in vitro należy mieć na uwadze, aby nie spowodowały one tylko "kłopotów i nieszczęść", np. nie spowodowały wydłużenia czasu oczekiwania na taki zabieg.”<br /><br /><br /><br />*ten fragment usunięto na wniosek autocenzury-w ramach akcji pod hasłem „Jako ojciec musisz dawać dobry przykład.<br />Pierwotnie było tam słowo „mendą”.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com2tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-51623850375288266872011-05-27T09:35:00.001+02:002011-05-27T09:35:58.424+02:00Post scriptumKilka dni po napisaniu poprzedniego postu zadzwonił telefon. <br />Zerknąłem na wyświetlacz-”numer prywatny”.<br />To rzadko oznacza coś miłego. W najlepszym razie upierdliwą rozmowę z kimś kto chce mi cos wmusić. Na przykład sto osiemnastą polisę. Jakby było mało ,że mama ubezpieczony dom samochód i nawet wykupione OC na te nasze cholerne psy.<br />W gorszym przypadku taki „numer prywatny” może oznaczać kogoś kto uważa,że wisimy mu jakieś pieniądze.<br />Ale nie, to było to pierwsze.<br />-Dzień dobry dzwonię z firmy Polkomtel...<br />Och cóż za radość.<br />-... dotarła do nas informacja o pana rezygnacji z iPlusa i chciałam spytać o przyczynę.<br />-Jakość usługi.-no tak nie ułatwiałem jej tej rozmowy.<br />-Pod jakim względem jakość tej usługi panu nie odpowiada.<br />-A pod takim, że płacę za dostęp do internetu a wasza firma przestawiła nadajnik i pozbawiła mnie zasięgu a tym samym możliwości korzystania z waszych usług. I w tej sprawie zamierzam...<br />-Oczywiście może pan złożyć reklamację, ale to nie u mnie bo ja dzwonie w sprawie rezygnacji i chciałabym się dowiedzieć w jaki sposób mogłabym zachęcić pana do pozostania w naszej sieci.<br />Prawie się wzruszyłem.<br />-To będzie trudne ponieważ już korzystam z oferty konkurencji i jestem zachwycony jakością ich usługi.<br />-Ale może jednak, może jakaś atrakcyjna oferta na preferencyjnych warunkach...?<br />-Wie pani nawet chętnie gdybym miał zasięg.<br />-Rozumiem a może jakiś atrakcyjny telefon?<br />-Tylko co ja z nim zrobię skoro pozbawiliście mnie możliwości korzystania z waszych usług.<br />-No to w każdym razie gdyby się pan namyślił...<br />Ja pierniczę. Ja naprawdę rozumiem,że dziewczyna ma narzucone standardy takiej rozmowy, musi odfajkować kolejne punkty i za taką upierdliwość jej płacą. Taka praca.<br />Ale są chyba jakieś granice tego absurdu.<br />Byłem jednak uprzejmy bo przecież to nie jej wina.<br />A jednak kiedy oglądam najnowszą kampanię reklamową Plusa i kilka razy dziennie głos z telewizora stwierdza radośnie,że „teraz internet w iPlusie jest jeszcze szybszy to się nieco wkurwiam.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com1tag:blogger.com,1999:blog-6413344769745260430.post-15015367345350011572011-05-17T07:00:00.001+02:002011-05-17T07:00:05.261+02:00Polkomtel ty świnio!Ladies and gentelman przedstaaaaawiam, głównego spoooooonsora mojej przerwy w bloooooogowaniuuuu otooooo<br />POLKOMTEEEEEEEL!!!<br />Firma, której działania są tak żenująco kompromitujące iż po kilkunastu latach postanowiłem zrezygnować z jej usług. Niestety z telefonem muszę się jeszcze pomęczyć, ale modem poszedł już do śmieci.<br />I mogę wreszcie zapomnieć o tym gównie jakim w moim przypadku okazał się iPLus.<br />Ja naprawdę wiem,że w dużych miastach jest 3G i wszystko hula. Ja naprawdę rozumiem, że na zadupiu nie ma co oczekiwać cudów.<br />Wiem również,że Polkomtel celowo przestawił nadajnik by poprawić zasięg w sąsiedniej miejscowości. Tym samym pozbawiając mnie możliwości korzystania z jego usług.<br />Ale faktury gnoje przysyłają.<br />I w mediach chwalą się tym jak to inwestują w infrastrukturę.<br />Oto historia dziwna. Bardzo dziwna. Tym bardziej ,że przyjdzie mi w niej pochwalić firmę związaną z Tepsą (za przeproszeniem). Koniec świata.<br />No dobra. Zaczynajmy.<br />Za górami za lasami mieszkał frajer, który uważał, że jak za coś płaci to to dostanie. Był wierny. Bo przecież tyle lat współpracy, bo znajomi w biurze obsługi klienta, w dziale technicznym (sorry kochani do was nic nie ma :-)) itd.<br />Od pewnego czasu działanie naszego iPlusowego łącza irytująco się pogarszało.<br />Jednak znajomy z Polkomtela pocieszał,że wkrótce będą przestawiać nadajnik i sytuacja powinna ulec zmianie.<br />No dobra. Uzbroiliśmy się w cierpliwość i czekaliśmy.<br />Koleżanka małżonka rozbroiła się znacznie wcześniej niż ja.<br />-.......urrrrrrrwaaaaaanyyyyy KUUUUUBEK- warczała waląc wściekle w klawiaturę komputera.<br />-.......eeeeeerrrrrrdoooooolllony internet-doprecyzowywała co chwilę źródło swego wzburzenia.<br />- Jak mam powysyłać oferty do klientów skoro to gówno w ogóle nie działa!!!!<br />Waliła coraz mocniej. <br />-Uspokój się bo dzieci obudzisz-spróbowałem być odważny.<br />I głupi.<br />-MISIEK CZEMU NIC NIE ZROBISZ!!!-jej wściekłe spojrzenie miało taka temperaturę,że zacząłem obawiać się czy nie wyląduję na oddziale w Siemianowicach Śląskich.<br />-A co mam do cholery zrobić- burknąłem urażony-Jak nie chcesz Gównostrady od Tepsy to tylko to badziewie z iPlusa nam zostało. <br />-MISIEK ZRÓB COŚ ZANIM WYLEWU DOSTANĘ!!!<br />Tak oczywiście to moja wina. Mocno mnie to uraziło.<br />Tak mocno,że ośmieliłem się zwerbalizować.<br />Ech, odważny ,ale głupi.<br />Resztę wieczoru spędziliśmy w milczeniu.<br />Co nie oznacza,że w ciszy.<br />Walenie w klawiaturę było coraz głośniejsze.<br />Wkurzało mnie to niepomiernie,ale czułem,że jeżeli się odezwę to koleżanka małżonka przestanie walić w klawiaturę.<br />Będzie zbyt zajęta okładaniem mnie.<br />Ot wieczór jakich ostatnio wiele.<br />Dziewczynki po dwudziestej zasypiają, ja zabieram się za ogarnięcie chałupy a żona siada do pracy. I przez następne kilka godzin próbuje wysłać kilka służbowych maili. Najczęściej bezskutecznie.<br />W końcu , po północy, wkurzona odpuszcza i kładzie się spać.<br />Następnego dnia sytuacja się powtarza. I następnego. I kolejnego.<br />Rzeczywiście szlag może człowieka trafić.<br />Do tej pory, w nerwach,ale jakoś korzystać z internetu się dało.<br />Jednak od jakiegoś czasu praktycznie płacimy za usługę, której usługodawca nie świadczy.<br />No, ale czekamy na to mityczne przestawienie nadajnika. Niech stanie się cud.<br />W końcu któregoś wieczora nie wytrzymałem i zadzwoniłem na infolinię. Oczywiście nie udało mi się połączyć z konsultantem ponieważ okazało się ,że pracują do 22.00 a była 21.59.<br />Usłyszałem jednak informację,że Polkomtel oferuje teraz również iPlusa w nowszej technologii CDMA.<br />Ot taka mała radość frajera, który nie chce zmieniać firmy i cieszy się,że może wymienić gówniany produkt na trochę lepszy.<br />Frajer szybko sprawdził mapę zasięgu i następnego dnia podpisał umowę na nową usługę.<br />Na szczęście na próbę.<br />Spisanie dokumentów trwało półtorej godziny. Zirytowany pracownik tłumaczył,że do obsługi tej usługi mają nowy program, z którym wszyscy mają problemy.<br />Frajer wiedział o tym wcześniej bo na forach internetowych sporo o tym czytał. Więc był wyrozumiały.<br />W końcu się udało i mógł wrócić do domu. Uśmiechnięty i pełen nadziei.<br />Podpięcie nowego modemu i instalacja sterowników zajęła chwilę. Następne kilka godzin frajer ów spędził na konferowaniu ze wsparciem technicznym, które nie potrafiło mu wyjaśnić czemu modem nie chce się połączyć z siecią.<br />Żmudne grzebanie w panelu sterowania itd. nic nie dało.<br />Drugiego dnia walka wciąż trwała.<br />Aż nagle kolejnego konsultanta olśniło.<br />-A jakiego koloru świeci się dioda na modemie? -zapytał<br />-Czerwona.<br />-A ,to wszystko jasne, nie ma pan zasięgu.<br />-Jak to? Wskaźnik pokazuje trzy kreski?<br />-Ja wiem,ale one tylko tak pokazują.<br />-To znaczy?<br />-To znaczy, że czerwona lampka świadczy o tym,że modem w ogóle nie łapie sygnału. Powinna się świecić niebieska.<br />Frajer chwycił laptop i wyszedł z nim na balkon. Jego przekrwione od wpatrywania się w ekran oczy poraziło niebieskie światełko modemu, który momentalnie połączył się z internetem.<br />Frajer zaklął.<br />Zapakował modem powstrzymując się przed roztrzaskaniem go o ścianę.<br />Następnego dnia rozwiązał umowę na iPlusa oraz na iPlusa CDMA.<br />-Wie pan, to dziwne,że wszyscy to zwracają-zadumał się pan przyjmujący rezygnację.<br />-I ten zwykły iPlus też u pana nie działa?-kontynuował niepomiernie zdziwiony-To dziwne bo odkąd przestawiliśmy nadajnik w tej okolicy jest super.<br />-Odkąd przestawiliście nadajnik u mnie jest wprost przeciwnie-zaburczał frajer.<br />A potem poszedł do salonu Orange.<br />Spisanie umowy i aktywacja trwało piętnaście minut.<br />Było miło i nawet, przez moment, śmiesznie:<br />-A nie chce pan Neostrady?<br />-Nie.<br />-A można wiedzieć dlaczego?<br />-Bo to Tepsa.<br />-No tak rozumiem. W przeszłości różnie się zdarzało, ale teraz firma dużo robi by przekonać do siebie klientów, którzy się do nie zrazili.<br />-Świetnie. Tylko jak kilka lat temu wymieniali u są kable to zamiast obiecanego światłowodu pociągnęli zwykły kabel i teraz oferują zawrotną prędkość dwóch mega za cenę prawdziwej Neostrady. Nie wydaje się pani,że w tym wypadku technologia mobilna ma ciut więcej zalet?<br />Frajer nie był zadowolony, że musiał podpisać umowę z firmą powiązaną z „Telekomuną”.<br />I nawet wkurzało go to,że oferowany przez nią internet zapieprzał u niego w domu jak dziki.<br />A już kompletnie dobiło go to,że modem u nowego dostawcy był tańszy o połowę niż u dotychczasowego.<br />A ręce opadły mu ostatecznie gdy okazało się, że ma wbudowany router, za który w iPlusie musiałby zapłacić prawie 150 złotych.<br />Był wściekły bo firma, której był tyle lat wierny potraktowała go nieuczciwie i bezczelnie.<br />A piany dostawał bo na blogu musiał napisać, że coś czego dotknęła Tepsa jest dobre.<br />Bo jest. Psiakrew.<br /><br />A teraz kochani zwróćcie uwagę na to,że w tym tekście praktycznie nie ma wulgaryzmów.<br />Ostatnio trochę mi się za nie oberwało.<br />A jednak uważam,że w tym tekście powinny się znaleźć.<br />Ci którzy ich nie lubią mogą teraz przerwać lekturę.<br /><br />A dla tych, którym nie przeszkadzają ,mam pakiet autoryzowanych licencjonowanych przekleństw:<br />„Pie.....dolony”- sztuk 10- do wstawienia w tekście przed słowami „Polkomtel”, „iPlus” oraz „iPlus CDMA”.<br />„K........rwa”- sztuk 15 do wstawienia w dowolnych miejscach celem zwiększenia ekspresji wypowiedzi.<br />Udzielam też licencji na wstawienie sobie do tekstu około piętnastu innych, dowolnych wulgaryzmów.<br />Wtedy ten tekst będzie mniej więcej wyglądał tak jak powinien :-))))<br />A kto nie chce ten nie musi.Garbatyhttp://www.blogger.com/profile/05580971316520995992noreply@blogger.com1