poniedziałek, 16 maja 2011

Powrót z czarnej dziury

Ale ten czas ucieka!
Mam taką teorię, że dzieci zakrzywiają czasoprzestrzeń.
No bo jak inaczej wytłumaczyć to,że zrobiłem sobie króciuteńką przerwę w pisaniu i nagle okazało się,że to już prawie miesiąc bez postu?
Tak na serio to myślę,że ta przerwa dobrze blogowi zrobi. W piątek minęły dwa lata od pierwszego wpisu i rozpoczęcia tego całego szaleństwa.
Szczerze mówiąc zastanawiałem się nawet czy nie jest to dobra data na zakończenie tego blogu.
Bo posty coraz częściej robią się wtórne, bo poseł Gowin popadł w partyjna niełaskę, prawdopodobnie nie będzie ustawy bioetycznej tylko po prostu Konwencja bioetyczna Rady Europy, którą Polska zamierza wreszcie ratyfikować .
Jednym słowem wygląda na to,że w tym chorym kraju robi się normalnie.
Za wcześnie by mówić o uzdrowieniu, ba o rehabilitacji nawet, ale postępy choroby zostały zatrzymane.
I trochę brakuje mi paliwa do pisania, które zaczęło się od ogromnej frustracji i niezgody na te naszą rzeczywistość.
Coraz częściej zapominam, że nasze córki to „Twory Frankesteina”.
Po prostu mamy fajne dzieciaki.
I oczywiście różne perypetie. Tyle,że gatunkowo odbiegające od tego o czym miałem tu pisać.
Dlatego mocno zastanawiałem się nad zakończeniem pisania Dzieci Frankensteina....
i rozpoczęcia kontynuacji pt. „Księżniczki ze szkiełka”.
Na razie zdecydowałem się tego nie robić bo szkoda mi trochę pracy włożonej w DF.
Tak więc nie obawiajcie się „plotki o rzekomej śmierci tego blogu są zdecydowanie przesadzone” :-)))
Mało ostatnio mam czasu na pisanie. Mało na cokolwiek. Więc o wyrozumiałość proszę.
Przy okazji jeszcze jedno wyjaśnienie.
Moje tak długie milczenie ma jeszcze jedną przyczynę. Jego głównym sponsorem jest mój nieuczciwy dostawca internetu.
I wkrótce zamierzam mu za to podziękować w osobnym poście, który mam nadzieję przeczyta sporo osób, które polecą go znajomym i wkrótce w wynikach wyszukiwarki Googla wystukanie nazwy tej firmy będzie skutkowało tzw. „Efektem Kominka”.
To moja autorska nazwa tego co przydarzyło się jednemu z najbardziej popularnych polskich blogerów.
A stał się popularny głównie dzięki temu, że internauci zaczęli kojarzyć nazwę pewnego wielkiego koncernu spożywczego z nazwą.... żeńskiego organu płciowego. Taką mniej medyczną.
A bardziej wulgarną.
A zaczęło się od tego,że blogerowi nie posmakował budyń.
Mnie też nie smakuje,że ktoś robi mnie w przysłowiowe zwierzę kopytne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz