niedziela, 14 kwietnia 2013

Jam jest nielot

Jest jeszcze jedna przyczyna braku mojej aktywności w ostatnich miesiącach,z której zdałem sobie sprawę dopiero niedawno.
Fajne pisało mi się na początku, w miarę jednak jak Garbaty zaczął tracić anonimowość i zaczęli zaglądać tu znajomi, krewni, koledzy z pracy, cała ta zabawa w blogowanie zaczęła trącić ekshibicjonizmem, ostentacją i narcyzmem.
Teraz jednak gdy barak nowych wpisów odcedził przypadkowych podglądaczy garbatego życia mogę chyba spróbować nowego otwarcia.
Na początek muszę się rozliczyć z pewnych zapowiedzi i napomknień. Jestem to winien wypróbowanym „darmoczytaczom”.
Na początek sprawa książki, którą powstała na podstawie wczesnych wpisów z blogu.
A właściwie nie powstała bo jej wydaniem nikt nie był zainteresowany.
Fakt,że wysłałem ją tylko do wydawnictw renomowanych bo jak robić coś to porządnie i z sensem.
Drugi fakt to odpowiedź jaką dostałem. Piszę w liczbie pojedynczej bo tylko jedna oficyna raczyła odpisać,ze tekst jej się nie podoba.
Była to za to rzeczowa i konstruktywna krytyka. Generalnie kilka miesięcy pracy poszło do kosza.
A potem? Było jeszcze gorzej.
Przerobiłem książkę na coś co według niektórych było o niebo lepszym od książki scenariuszem filmowym. Koleżanka małżonka chichrała się przy lekturze i stwierdziła,że chciałaby taki film zobaczyć. Pewien doświadczony scenarzysta przeczytał, pochwalił, napisał list polecający i dał listę adresów. Wydrukowałem, oprawiłem, wysłałem.
Dostałem dwie odpowiedzi.
Odpisali mi ,że to za „bardzo literackie” i zasugerowali,że może by z tego książkę zrobić.
Czyli,że niby co. Przyzwoity blog przerobiłem na kiepską książkę, tę na słaby scenariusz a teraz mam go przerobić na lepsza książkę?
Kolejne dwa lata pracy poszły w przysłowiowe …...uuuuuuuuuuuu.
Lekcja pokory.
Z drugiej strony nauczyłem się sporo i teraz pewnie umiałbym przerobić jedno i drugie i sporo poprawić.
Tylko czy warto tracić czas?
Wyżej dupy nie podskoczę. Chociaż był taki moment,że czułem iż „sky is the limit”.
Latanie z podciętymi skrzydłami to jednak marny pomysł.
Co tam. Pieprzyć latanie -”mruknął sfrustrowany nielot” i usiadł do klawiatury komputera.
Nie chciałbym sugerować,że bez moich wypocin krajowe kino idzie w nie najlepszym kierunku,ale ostatnio córka uraczyła mnie czymś co niepokojąco przypominało wiele krajowych produkcji.
Zabraliśmy córki do teatru lalek.
Okazało się to inspirujące przynajmniej dla jednej i teraz co kilka dni wchodzi pod kołdrę, wystawia spod niej ręce w których trzyma pluszaki o robi nam przedstawienie.
Wszystko fajnie,ale...
Ostatnia superprodukcja wprawiła mnie w osłupienie.
Królik, misio i parę innych zwierzaków podrygiwało według zaimprowizowanego scenariusza a stłumiony, kołdrą głos z off'u referował sytuację:
-On nie wiedział,że jest jej mężem...
Zapaliła mi się czerwona lampka ,ale w końcu związek między królikiem a misiem to może być taki hardkor,że jego podświadomość wyparła pewne fakty. Tymczasem jednak trzyletni narrator kontynuował:
-A ona PODSTĘPNIE założyła mu sukienkę...

Uprzedzając uwagi:nie, nie i jeszcze raz NIE! nie pozwalamy dzieciom oglądać "Mody na sukces"  :-)

12 komentarzy:

  1. Dzięki że jesteś.Maryla

    OdpowiedzUsuń
  2. Wpadałam tu do Ciebie systematycznie i sie doczekałam nareszcie ;-)
    Pozdrawiam,
    Shara

    OdpowiedzUsuń
  3. uśmiałam się ... :) nie rób takich długich przerw w pisaniu, bo co ja w pracy pomiędzy pracą rzecz jasna będę robić ...

    OdpowiedzUsuń
  4. Hej. Ksiażka się ukazała po 2 latach powinna dopiero dziś przypadkiem trafiłam na twój blog bo zbieram pieniadze na drugie dziecko moich znajomych znaczy dopiero na in vitro. Leczyli sie w tej samej klinice w bydgoszczy co wy tylko cztery mieszki po was mają juz corkie. zrzutka/dlaalicjii

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli nie można wplacic udostępnijcie pomożcie

      Usuń
  5. Hej. Ksiażka się ukazała po 2 latach powinna dopiero dziś przypadkiem trafiłam na twój blog bo zbieram pieniadze na drugie dziecko moich znajomych znaczy dopiero na in vitro. Leczyli sie w tej samej klinice w bydgoszczy co wy tylko cztery mieszki po was mają juz corkie. zrzutka/dlaalicjii

    OdpowiedzUsuń
  6. Domek drewniany to dobry sposób, żeby zachęcić dziecko do przebywania na świezym powietrzu. Ja swojemu dziecku postawiłam także namiot w ogrodzie i często zdarza się, że z tatą śpia w nim. Miła odskocznia od codzienności.

    OdpowiedzUsuń
  7. Bardzo lubię czytać wpisy na tym blogu.

    OdpowiedzUsuń