środa, 29 lutego 2012

Premier na gazie.

Dzisiaj do pracy znowu na oparach.
Gazu. I żeby potem nie było plotek,że Garbaty tatulo jeździ „na gazie”.
Chociaż czasami ma ochotę.
Najczęściej wtedy kiedy sprawdza stan konta.
Jakoś nie mogę oprzeć się wrażeniu,że tym razem to gotówka wypowiedziała mi wojnę. Siedzi gdzieś okopana, ukryta w podziemnych schronach.
No bo na pewno nie na moim koncie. Tam z kolei zainstalowała się piata kolumna w postaci kuszącego debetu, którą na razie staram się ignorować.
Ciągłe choroby dzieci powodują ,że z takim trudem wywalczone miejsce w żłobku stało się tylko abstrakcyjna, potencjalną możliwością umieszczenia tam pociech.
I niestety kosztowną. Chociaż jak podliczyłem, lekarstwa i dojazdy na zastrzyki, do lekarza itd. to co najmniej drugie tyle.
Kryzys.
Jak tu żyć panie premierze?
Więc łatam jak mogę te zszargane rodzinne finanse. Po pierwsze drastyczny plan oszczędnościowy.
Gdybym był grekiem to bym chyba już dawno zaprotestował przeciw własnym decyzjom i ogłosił strajk generalny.
No ,ale jako premierowi... o pardon. Jako ojcu jednak mi nie wypada.
Strasznie byłem dumny kiedy udało mi się zarobić parę groszy na sprzedaży kilku zdjęć. To miała być taka forsa na odrobinę szaleństwa. Typu „a se książkę kupię”.
No i zatankowałem do pełna, kupiłem mleko dla dzieci, bułki, serek i czteropak piwa.
Na książkę już nie starczyło.
No co? To był bardzo tani czteropak.
Tyle,że nie miałem co czytać. A z czytaniem przynajmniej sytuacja uległa ostatnio znacznej poprawie i nadrabiam zaległości z ostatnich dwóch lat.
Mam w szafie z ubraniami taką półkę , na której nazbierało się sporo książek, których nie miałem siły czytać w okresie „wojen z małoludźmi”.
W szafie z ubraniami bo tam te małe rączki nie sięgają.
Nad tą półką jest kolejna-z płytami.
Potem są komiksy i trochę płyt z filmami.
Właściwie nie wiem czemu w dalszym ciągu nazywam to „szafą z ciuchami”.
W każdym razie zapas lektur w szafie ostatnio się wyczerpał.
Dlatego bardzo się ucieszyłem, kiedy znajoma zadzwoniła i spytała czy nie zgodziłbym się poprowadzić w jej lokalu spotkania autorskiego z pewnym pisarzem. Ucieszyłem się bo po pierwsze kolejna fucha a po drugie od razu dostałem do przeczytania jego najnowsza książkę.
Teraz mogłem spokojnie rozwalić się w domu na kanapie z lekturą w łapie i upierać się ,że na nic nie mam czasu bo „pracuję”.
A że książkę czytało się nieźle humor zdecydowanie mi się poprawiał.
Tytko koleżanka małżonka chodziła czegoś skwaszona i burczała o wynoszeniu śmieci, sprzątaniu kuchni i wysadzaniu dzieci na nocnik.
No co zrobić. Praca.
Do obowiązków trzeba podchodzić poważnie. Mniej ważne sprawy muszą poczekać.
Dzięki takiej postawie książkę udało mi się przeczytać na czas i podczas spotkania z pisarzem udało mi się nie wyjść na idiotę.
Taką mam przynajmniej nadzieję.
A potem znajoma zapytała czy walutą rozliczeniową za moją pracę nie mogłyby być książki.
A ja się ucieszyłem.
A potem z zapasem nowych lektur wróciłem do domu.
Zastanawiając się pod drodze za co jutro zatankuję.

5 komentarzy:

  1. uff, udało się. Przeczytałam od samego początku, ze smutkiem zauważając, że blog przestał w pewnym momencie działać. Jakże się ucieszyłam widząc te trzy nowe posty z 2012 i czekam z niecierpliwością na kolejne. Domi

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo jakby na każdej stacji paliw postawili automat na książki, to problem zastanawiania się byłby przeszłością. Świat jest ograniczony.

    OdpowiedzUsuń
  3. Szlag mnie trafia jak dzwonia do mnie z sprzedawcy proponujacy prenumerate arcyciekawych miesiecznikow. Wykrzykuje im najczesciej do sluchawki, ze mam blizniaki i nawet do toalety nie chodze sama, kiedy mam czytac!!! O ksiazkach to nawet nie wspomne...
    Ale dzieci mam fajne;-). Pisz.
    Pozdrawiam Dagmara

    OdpowiedzUsuń
  4. aa, książki i dzieci..taak, zapomniany luksus- za to z przyjemnością czytam bambaryłkom Kota Filemona, Myszkę Precelkę, Krasnoludkowe Wzgórze i w Głębokim Ciemnym Lesie:)) na muminki jeszcze chyba za małe..?

    -mama księżniczek-

    OdpowiedzUsuń
  5. Mój portfel też wypowiedział mi wojne, pieniądze wchodzą z prędkością zółwia a wychodzą niczym biały króliczek mój kocioł gazowy co patrzy się na mnie złowrogo, zwiastuje coraz wyższe opłaty, muszę go czymś przykryć bo mnie to martwi.

    OdpowiedzUsuń