środa, 4 lipca 2012

Talibowie "Made in China"

Jak powiedziałem tak i zrobiłem. Wracając po dwudziestej z pracy kupiłem Newsweeka i po kąpaniu dzieci i zesłaniu ich do łóżek zasiadłem do lektury. Niby nic nowego, ale miło było poczytać wypowiedzi „boćkowych znajomych” i nie tylko. Oczywiście kontekst już taki przyjemny nie był. Śmieszne to wszystko, bo mam wrażenie,że „Invitrogate” to platforma do wybicia dla zakompleksionych nieudaczników. Piecha już się wycofuje bo w mediach zaszumiał, nazwisko trochę powymieniali i starczy. On „już się namyślił i jest gotów do dyskusji”.
 Jeszcze lepszy jest ultrakonserwatywny Dziedziczak i jego projekt. Ja się do ludzi bardzo trudno zrażam. A jednak w jego przypadku wystarczyło mi jedno spotkanie kiedy jeszcze „rzecznikował” i biegał merdając ogonkiem za prezesem postury niezbyt imponującej. Obaj zachowali się wtedy bezczelnie i arogancko lekceważąc ludzi, których sami zaprosili. Szczegóły sobie podaruję.
Ale w telewizji to są tacy uśmiechnięci, sztandary, hasła, idee... To przez tych szkodników społecznych w dalszym ciągu nie mamy uregulowanych kwestii bioetycznych. Jako jedyny kraj Unii Europejskiej. Gdyby nie te sterty makulatury, o pardon „projekty ustaw” znoszone przez nich do sejmu już dawno mielibyśmy te sprawy uregulowane. Bo przecież jest kilka projektów do przyjęcia przez wszystkich i takich, nad którymi można rzeczowo porozmawiać.
 No, ale NIEEEEEE...
Trzeba znowu na wojnę. Zmrużyć wredne oczęta, spróbować wciągnąć brzuch a platfusowatymi stopami wykonać parodię marszowego kroku. I wroga szukać.
 Szukać. Szukać. Szukać.
A jak się znajdzie i jest za silny to mniejszego znaleźć. Albo jeszcze lepiej wymyślić.
 Był już taki jeden tytan prawicowego intelektu, który kardiochirurga chciał do więzienia wsadzić. A skończyło się tak jak wszystko za co się ci panowie biorą. I panie, tak żeby nie było dyskryminacji ze względu na płeć. Wystarczy wspomnieć panią minister-jastrzębia dyplomacji udawanej.
 I to, moi drodzy ,są dobre informacje.
Zaprawdę wspomnicie moje proroctwo. Oni tę sprawę również spieprzą. I może ktoś kiedyś nakręci teledysk pokazujący osiągnięcia krajowych talibów. Do piosenki Młynarskiego „Co by tu jeszcze spieprzyć panowie”.
 Chociaż jacy to talibowie. Zbyt wielkie słowa. Tacy talibowie z bazaru.
 Z metką „Made in China”

 ps. Właśnie przeczytałem komentarze pod poprzednim postem. Dzięki za nie i pozwólcie,e wkrótce się do nich odniosę.

3 komentarze:

  1. a ja nie obrażałabym chińczyków bo może i klepią tandetę aż miło ale jednak pracują a "in vitro talibowie" są nasi made in poland niestety i wcale nie rozgrzeszałabym ich wydalając na chińki mur.....trzeba się z nimi tu rozprawić i na wojnę jak piszesz i ja jestem gotowa od zawsze ;)
    bo ktoś im pozwala na to nie podejmując tematu regulacji IVF....bo PiS się panoszy ale kolega Premier po wyborczych obietnicach milczy....a mi po głowie chodzi pewnien plan jakby osobiście kolegę Premiera z obietnicy rozliczyć :)
    dzięki za Waszą walkę
    ściskam ajsha

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, masz całkowitą rację. Rozliczaj !!!

      Usuń
    2. Faktycznie, masz całkowitą rację. Rozliczaj !!!

      Usuń