sobota, 24 lipca 2010

Post nr 300-Różowy cykl cz. 1

Ten jubileuszowy post miał być na specjalny temat czyli o "różowej imprezie" "księżniczek ze szkiełka", ale chyba jakieś fatum ciąży na moich wszelkich tekstach okazjonalnych i rocznicowych.
Tak się jakoś ostatnio rozpisałem,że ciągle do tematu imprezy dobrnąć nie mogę.
Aby więc nie przedłużać blogowego milczenia zaczynam publikację "różowego cyklu".
A że od poniedziałku zaczynam urlop to i zamierzam odzyskać dobre, bloggerskie, imię ;-)
W najbliższych dniach opowiem m.in o tym:

Dlaczego nie warto kłamać?
Dlaczego przeprosiliśmy się z kolorem różowym?
Oraz o związku muzyki z samopoczuciem.
I paru innych sprawach

A więc nadszedł czas na część 1.

"Garbaty Travel"

W ubiegłą niedzielę deszcz zaczął padać o siódmej rano. Najpierw usłyszałem szum drobnych i gęstych kropel a po chwili o dach zaczęły bębnić wielkie i ciężkie bąble wody.
Skończyłem karmić dzieciaki i zacząłem szykować się do wyjścia do pracy.
Ponieważ w sobotę wróciłem z roboty po 21.00 robiłem to bez specjalnego entuzjazmu.
Goląc się patrzyłem w zadumie przez okno dachowe na ciemne chmury i lejącą się z nieba wodę.
I jakiś taki spokój mnie ogarnął.
Córki zasnęły więc ucałowałem na pożegnanie koleżankę małżonkę i cichutko wymknąłem się z domu.
Deszcz był taki ciepły,że idąc do samochodu nawet nie przyspieszyłem kroku.
Za to temperatura powietrza wreszcie dała wytchnienie.
Usiadłem za kierownica i zacząłem się zastanawiać czego by tu posłuchać.
W odtwarzaczu była duża, eklektyczna mieszanka empetrójek więc przeskakiwałem z folderu do folderu w nadziei,że coś mi w końcu podpasuje do nastroju.
Ostatnio miewam z tym problemy.
A jednak już po chwili... „Alchemy” Dire Straits.
Miałem sporo czasu a w niedzielę o tej porze na drodze pusto więc miałem spory zapas czasu.
Słuchając głosu i gitary Knopflera patrzyłem na wodę rozgarnianą przez wycieraczki i przypomniałem sobie,że jako nastolatek strasznie marzyłem o takich chwilach. Uważałem,że największy pożytek z posiadania samochodu to taki ,że właśnie podczas takiej pogody można jechać przed siebie i w bardzo intymny sposób obcować z muzyką.
Wlokłem się więc niemiłosiernie żeby jak najbardziej przedłużyć te miłe chwile.
A świat wyglądał jakby jakiś miłujący monochromatyczne obrazy artysta obrobił go w Photoshopie.
Najpierw zmniejszył nasycenie kolorów a potem jeszcze pomajstrował przy kanałach i poziomach dodając więcej bladawego indygo do swojej wizji.
A na koniec wcisnął „CTRL+A” i zastosował filtr BLUR.
W sumie całkiem nieźle mu to wyszło. Taka nastrojowa, delikatna i nieco melancholijna praca.
Kimkolwiek jest ten artysta.
Tak mi się dobrze jechało, że minąłem skrzyżowanie, na którym powinienem był skręcić do pracy.
Miałem kilka minut zapasu więc mogłem sobie pozwolić na małą rundkę po pustych i zalanych wodą ulicach spokojnej dzielnicy.
Tak się składa,że jest to okolica, w której się wychowałem i darzę ją sporym sentymentem.
A w geografii miasta jest uważana za szczególną. Ktoś niedawno porównał ja do krakowskiego Kazimierza. Oczywiście przesadził, ale to miejsce naprawdę ma duszę.
Wszystko to razem sprawia,że czasem ogarnia mnie tu nostalgia. Niektóre miejsca i ulice widzę codziennie więc są dla mnie neutralne, ale czasem wystarczy skręcić w jakąś bramę, podwórko, zakamarek...
Zdarzyło mi się to całkiem niedawno.
Pojechaliśmy w czwórkę na zakupy. Żona ruszyła na podbój rynku warzywno-owocowego a ja miałem czekać na nią z dzieciakami.
-Jakby się darły to możesz trochę pokrążyć po okolicy- poradziła mi wysiadając z samochodu.
Pokiwałem głową i przyjrzałem się dzieciakom , które drzemały w fotelikach.
-To co chcecie pozwiedzać tatulowe zakamarki?
Za odpowiedź musiało mi tylko wystarczyć lekkie posapywanie.
Lekko rozczarowany słuchałem ściszonego radia.
I czekałem na sygnał.
Choćby mały pretekst.
Taki lekuchny.
Niepozorny...
Czyżbym usłyszał jęk?
Eee, chyba nie.
A jednak!
To BYŁ jęk!
-No to Garbaty Travel zaprasza!-zamruczałem triumfalnie, przekręcając kluczyk w stacyjce.
Skręciłem w pierwszą bramę na zapuszczone podwórko.
-O, tu tatulo zbyt często nie bywał bo można było dostać w zęby od bardzo niegrzecznych chłopców,ale to miejsce droga wycieczko zasługuje na uwagę,gdyż ten niepozorny budyneczek po prawej to pozostałość przedwojennej cegielni. Cegły w niej wyprodukowane posłużyły między innymi do wybudowania...
Tak, rzeczywiście mógłbym oprowadzać wycieczki po tej dzielnicy. Napisałem na jej temat pracę magisterską i zrobiłem dwa radiowe seriale dokumentalne oraz kilka audycji.
Namalowałem też na kilku obrazach.
Taka trochę wyidealizowana kraina dzieciństwa. Z magicznymi miejscami, które niestety powoli znikają.
- O! A ten duży i stary, ładny budynek to szkoła, w której się uczyłem- opowiadałem córkom, na których ta sensacyjna informacja nie zrobiła większego wrażenia.
Popatrzyłem na boisko, które praktycznie wyglądało dokładnie tak samo kiedy w pierwszej klasie, po raz pierwszy kopnąłem na nim piłkę. Ten sam spękany asfalt. Ten sam płot. Drzewa trochę większe,ale niewiele.
-Na tym boisku wasz tatulo kopał piłkę... trzydzieści lat temu.
O cholera! Jak to zabrzmiało.
Jakoś tak się w tym momencie odrealnił ten świat. Jakiś taki surrealistyczny zrobił.
Za kilka dni miałem urodziny. Kolejne. Nie oczekiwałem ich ze specjalnym entuzjazmem.
Na szczęście w tym momencie zadzwonił telefon. Odebrałem- wtedy jeszcze zestaw głośnomówiący działał .
-Daleko jesteście?-to koleżanka małżonka
-Nie, będziemy za minutę.
Dodałem gazu i wynurzyliśmy się na powierzchnię rzeczywistości.
Czas przyspieszył a kolory jakby się bardziej nasyciły.
Obdrapane kamienice przestały wyglądać jak na starej fotografii.
A jednak pewien smutek jaki zagnieździł mi się w sercu miał tam pozostać przez dłuższy czas.

CDN

W następnym odcinku garść refleksji po wieczornej kąpieli w jeziorze.

1 komentarz:

  1. Ehhh wycieczki sentymentalne, teraz jak ma własne dzieci to to uwielbiam, ale jak byłam mała i moi rodziciele mnie "oprowadzali" to sobie powtarzałam w duchu - o raaanyyy, żebym ja kiedyś tak własnym dzieciom nie smęciła hehe No ale pozostaje nadzieja, że jak dorosną to też zrozumieją te sentymentalne powroty do przeszłości:)

    OdpowiedzUsuń