sobota, 17 lipca 2010

Paraklimatyzator

Kolejny dzień walki z upałem. Tydzień temu zorganizowaliśmy imprezę dla uczczenia pojawienia się na świecie naszych córek. Wkrótce o tym napisze bo i jest o czym, ale na razie skupmy się na teraźniejszości.
Właśnie testuję paraklimatyzator własnego pomysłu. Owo urządzenie, owoc mojego jakże błyskotliwego umysłu, składa się z wentylatora, miski z wodą i wkładów do turystycznej lodówki.
Chyba działa chociaż temperatura w pokoju i tak nieubłaganie idzie w górę (już jest 27,4 C).
Ale jak sobie patrzę na relacje spod Grunwaldu i widzę tych biedaków zakutych w zbroje to dochodzę do wniosku ,że warunki mam mega komfortowe.
W tym roku jakoś mnie ominęła konieczność służbowego wyjazdu na miejsce legendarnego starcia sił światła i ciemności.
Nie ukrywam ,że mnie to cieszy chociaż taka okrągła rocznica raczej się za mojego życia nie powtórzy.
No chyba,że mój klimatyzator będzie tak wydajny,że wszyscy ulegniemy hibernacji.
Dzisiaj do pracy idę po południu więc wreszcie jest okazja spokojnie popisać.
Koleżanka małżonka odsypia ciężką noc a Bambaryłki Frankesteina walnęły po mlecznym drinku i też padły.
Hmm... przepraszam,ale muszę coś sprawdzić.

Tak! TAAAAK!!!
Termometr w pomieszczeniu pokazuje 27,1 C! Jest nadzieja!!!
Chociaż może to efekt tego,że słońce już nie praży z tej strony budynku.
Zobaczymy.
W życiu publicznym też gorąca atmosfera.
Szczerze mówiąc nie miałem ostatnio ochoty strzępić języka ani zużywać klawiatury na komentowanie dokonań przedstawicieli narodu,ale obserwowałem bacznie to co się dzieje.
Wygląda na to,ze sprawa konfliktu światopoglądowego wchodzi w „małą kulminację”.
Był moment kiedy zbierałem wszystkie wycinki prasowe na temat in vitro, żeby kiedyś pokazać je moim córkom.
Ale teraz już odpuściłem. Tyle tego jest.
Teraz słucham jak to partia rządząca tłumaczy, że kwestia refundacji in vitro to przecież obietnice wyborcze prezydenta a nie jego partii.
Czemu nie jestem zdziwiony.
Mały Brat zdjął kampanijna maskę wsadził łapy w błoto i rzuca nim w przeciwników politycznych.
Pacyny śmigają szczególnie gęsto w okolicach krzyża przed pałacem prezydenckim.
Bo i jest o czym dyskutować.
Chyba nikogo nie zdziwi ,że jestem zdecydowanym zwolennikiem oddzielenia kościoła od państwa. Czyli za przestrzeganiem zapisów konstytucyjnych.
Niemniej jednak poruszanie tematu przeniesienia krzyża wydaje się przedwczesne.
Po raz kolejny Wielki Gajowy pokazał,że jeżeli chodzi o empatie to bynajmniej jej nadmiarem nie dysponuje.
Czegóż jednak oczekiwać po człowieku, który dla rozrywki strzelał do zwierząt?
W tej kwestii moje poglądy są bardzo bliskie tym prezentowanym przez bohaterkę ostatniej powieści Olgi Tokarczuk. Po prostu nie wybaczam.
Z kolei w telewizji zapowiadają aż cztery marsze w stolicy. Wygląda na to,że w centrum miasta spotkają się środowiska lesbijsko- gejowskie z łysogłowymi chłopcami w glanach.
Toż to będzie uliczna debata doprawdy.
Pełna wzajemnego zrozumienia, poszanowania odmiennych racji, tolerancji, miłości bliźniego.
No taki mały Grunwald po prostu.
Tęczowe flagi kontra płaszcze ( no bluzy raczej) z krzyżami.
A w roli sił pokojowych stołeczne oddziały prewencji.
Cała nadzieja w tym,ze ten morderczy upał tak wszystkich wykończy,że w połowie trasy uczestnicy manifestacji zaczną wymykać się do mijanych knajp na zimne piwo.
A tam przy oszronionych kuflach dojdą do wniosku,że właściwie to nie ma o co kruszyć kopi.
Uścisną sobie dłonie, poklepią po ramionach i rozejdą zadumani do domów.
Tak... dosyć naiwna wizja.
Już widzę co się stanie kiedy jakiś przystojny gej spróbuje poklepać przyjaźnie po ramieniu rosłego młodziana z ogoloną głową.
Gdyby była to historia z komiksu Simona Bisleya to młodzian ów wyrwałby interlokutorowi ramię ze stawu a potem używając go jako maczugi zacząłby tłuc po głowach uczestników Europride.
Że co? Ta wizja to przegięcie w drugą stronę?
Ja też wolę odcienie szarości.
Bo szlachetna czerń i biel sprawdza się tylko w artystycznych, dobrych komiksach i klasycznej fotografii.
W życiu publicznym wspominają o niej chyba wyłącznie lewicowcy, ale szarość i czerwień niepokojąco kojarzą mi się z socrealizmem.

3 komentarze:

  1. Ale ów młodzian pewnie nie wygladałby jak Lobo.

    ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. No raczej :-)))
    Widzę,że komiksowe czytelnictwo w narodzie nie zginęło :-))))

    OdpowiedzUsuń
  3. No baaa...Pierwszego "Lobo" kupiłem w podstawówce i potem musiałem pożyczać wszystkim kolegom z klasy...

    OdpowiedzUsuń