niedziela, 13 grudnia 2009

Reset życia


No, właśnie odstawiłem koleżankę małżonkę do szpitala. W domu zrobiliśmy prawdopodobnie ostatnie zdjęcia z okrągłym bebzunem i pojechaliśmy.
W szpitalu jak to w szpitalu nie mogli się zdecydować czy formalnie moja żona była na przepustce czy została wypisana i teraz trzeba ją ponownie przyjąć na oddział.
W końcu okazało się ,że według dokumentów „papierowych” trzeba ją przyjmować od nowa a według systemu komputerowego wcale nie opuściła szpitala. Po długich dyskusjach postanowiono przyjąć ją po raz drugi. Tak więc w tej chwili na oddziale są dwie pacjentki o tym samym imieniu i nazwisku. Tyle,że jedna wirtualna.
Ciekawe jak wybrną z tego po porodzie?
Jestem prawie pewien ,że nie będą mogli doliczyć się dzieci.
Nie jest to jednak moje zmartwienie. Ja miałem inne.
Ponieważ nie chciałem ,żeby Pani Jeszcze Bebzunkowa targała swoje toboły a mnie nie wolno było ich wnieść na oddział, zgarnęliśmy z SOR'u wózek inwalidzki. Patent sprawdził się świetnie.
Schody zaczęły się wtedy gdy po czułym pożegnaniu z żoną chciałem wózek odstawić na miejsce.
Najpierw pomyliły mi się pietra, potem zjechałem windą na właściwe, ale w windzie są drzwi po obu stronach i za cholerę nie chciały mi się otworzyć te właściwe.
W efekcie wylądowałem na jakimś ciemnym zapleczu gdzie śnieg zacinał po oczach. Objechałem budynek i znalazłem drzwi do SOR'u,ale... były zamknięte.
Wróciłem więc do windy i po dłuższej chwili udało mi się ją ściągnąć z powrotem. Drzwi po właściwej stronie w dalszym ciągu nie chciały się otworzyć. Postanowiłem więc wjechać piętro wyżej i zjechać inną windą, której wyjście jest w głównym holu. Droga trochę okrężna,ale do zrobienia.
A przynajmniej tak mi się wydawało do momentu, kiady spróbowałem w kabinie windy zmieścić wózek.
Ni cholery, ani bokiem ani nijak zmieścić się nie chciał.
Przyszło przeprosić się z windą towarową. Czułem się jak główny bohater „12 prac Asteriksa” walczący z rzymską biurokracją.
W końcu jednak zjechałem na właściwe piętro i tak długo walczyłem z obiema tablicami z przyciskami aż udało mi się otworzyć odpowiednie drzwi.
I jakoś nie miałem wrażenia,że to powód do szczególnego triumfu.
Ale warto było się pomęczyć by być świadkiem następującej sceny:
Do recepcji Szpitalnego Oddziału Ratunkowego wchodzi para około trzydziestki. Stają za ladą i już po dłuższej chwili zostają zauważeni przez jedną z pielęgniarek. Ta zrzuca do paska jakąś aukcję z allegro i mruczy.
-Słucham?
-Nie wiem co się dzieje, zdrętwiała mi cała ręka...-zaczyna trochę niewyraźnie mężczyzna
-I czuje ból z tyłu pleców...- dodaje jego towarzyszka
-No, i słabo mi się zrobiło jak wszedłem na drugie piętro- dodaje facet z lekkim zawstydzeniem, po czym cicho mruczy- Ale uprzedzam,że wypiłem piwko.
Pielęgniarka na szczęście nie wnika w to czy można czuć ból Z PRZODU pleców. Zamiast tego wzdycha patrząc badawczo:
-No, nie było to jedno piwo.
-Noooo dwa były- zgadza się gość potulnie po czym słyszy:
-Wie pan, ambulatorium to jest w innym szpitalu,ale jak pan już jest to niech poczeka,ale nie wiem czy godzinkę czy półtorej.
Dalej nie słucham tylko wychodzę pośpiesznie w obawie,że zaraz będę musiał sam reanimować biednego sercowca.
To rzeczywiście straszna zbrodnia trochę sobie wypić a potem źle się poczuć.
No,ale dosyć już dzisiejszego kwękania i krytykowania personelu medycznego.
Chciałem jeszcze napisać o tym,że zdałem sobie dzisiaj sprawę z tego jak bardzo zresetowało się nasze życie.
Dopiero późnym popołudniem dotarło do mnie ,że jest 13 grudnia. I nie od razu skojarzyłem co ta data oznacza. Wydawała się taka zwykła. Po prostu kolejny dzień oczekiwania na narodziny naszych córek.
Nie sądziłem,że to możliwe w przypadku człowieka z pokolenia „okropnej niedzieli bez Teleranka”.
Zamiast kreskówki, smutny pan w mundurze, na ekranie udającego telewizor kolorowy ruskiego Rubina.
I nawet nie jestem pewien czy to moje prawdziwe wspomnienie czy utrwalone opowieści.
Za to pamiętam jak dowiedziałem się od kolegów ,że w centrum miasta stoją czołgi.
Takie jak w „Czterech pancernych”! No, nieeee jako fanatyczny wielbiciel tego serialu musiałem to zobaczyć!
Błyskawicznie wskoczyłem w swoje Relaksy i już zakładałem kurtkę "budrysówkę" kiedy dopadła mnie mama i kategorycznie zabroniła wychodzenia z domu.
I nie pomogło jęczenie:
-Aleeee mamoooooo przecież tam są czołgiiiiii!!!!
Nie mogłem zrozumieć dlaczego dokładnie takiego samego argumentu użyła zabraniając mi wyjścia z domu.
Kilka lat później byłem już jednak wystarczająco duży by co nieco zrozumieć.
I cieszyć się kiedy w telewizji pokazywali,że ktoś bije zomowców.
Mam nadzieję,że moje córki nie będą miały podobnych wspomnień.
Wystarczająco dużo innych zagrożeń czeka na nie na tym padole łez i rozpaczy.
Ostatnio na BBC Knowledge oglądałem program o subkulturze UFO w USA.
Otóż w tym kraju „nieograniczonych możliwości” działa ruch oporu przeciwko UFO. Według jego członków kosmici napadają, gwałcą i porywają. I do tego wyciągają krowom kręgosłupy bez naruszania skóry.
W specjalnych sklepach można nabyć wykrywacze i odstraszacze kosmitów!
A członkowie ruchu oporu mają na rękawach naszywki pokazujące ilu najeźdźców z kosmosu uśmiercił dany bojownik.
Broń przeciwko „ufiakom” też mają specjalną.
Muszę tylko sprawdzić czy da się ją kupić przez internet.
Niech no tylko taki zboczeniec z kosmosu zbliży się do sypialni moich córek.
Jego wrzaski będzie słychać w sąsiedniej galaktyce.

2 komentarze:

  1. Uroczę i wzruszające zdjęcie. Z niecierpliwością czekam na zdjęcia córek:)

    Pozdrawiam

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  2. fajnie Wam....czekacie na swoje cuda....moje cuda ze szkiełka nota bene śpią grzecznie obok w wózeczku nieświadome wrzawy jaką wywołały pojawiając się na świecie,CUD NAUKI CUD ŻYCIA a cały przeciwny świat mamy tam gdzie zakłada się pileuchy (na szczęście też jednorazowe :))
    życzę całej czwóreczce dużo zdrówka bo to najważniejsze a reszta sama przyjdzie
    pozdrawiam i ściskam kciuki Asik

    OdpowiedzUsuń