Wczoraj padłem na twarz ( to przez to odśnieżanie) zanim zdążyłem wrzucić post więc niniejszym czynię to teraz :-))).
Ponieważ lekarz powiedział,że rehabilitację mogę zacząć praktycznie od razu w drodze do domu postanowiłem sprawdzić jak wygląda sprawa terminów.
Oczywiście okazało się ,że katastrofalnie. Bardzo zależało mi na tym żeby na zabiegi pochodzić póki jestem na zwolnieniu. Z doświadczenia wiedziałem, że jak wrócę do pracy to praktycznie nie będzie na to szans.
I kiedy już całkiem straciłem nadzieję ktoś podpowiedział mi ,że małym wiejskim ośrodku zdrowia niedaleko naszej miejscowości od niedawna jest rehabilitacja i czas oczekiwania na nią jest stosunkowo krótki.
Pełen nadziei zapukałem do drzwi gabinetu.
-O co chodzi?-zapytał młody rehabilitant.
-Chciałem się dowiedzieć o możliwości rehabilitacji i terminy...
-A co pan ma zlecone?
-Eeee... no skierowanie mam i ....
-Niech pan pokaże. No jasne, nic nie wypisali. Niech pan idzie do lekarza rodzinnego i poprosi żeby panu wypisał... o takie zabiegi-wręczył mi małą karteczkę.
-Dobrze a jak z terminami?
-Normalnie powinienem pana zapisać na koniec stycznia,ale po operacji to dobrze by było jak najszybciej zrobić krioterapię i powalczyć z tą opuchlizną...
-No jasne-zgodziłem się skwapliwie.
-...ale krioterapia to akurat u nas jest odpłatna. Reszta jest na enefzet.
-Aha?-nie do końca rozumiałem co próbuje mi powiedzieć.
-No to jakby pan wykupił krioterapię to możemy zacząć od jutra.
-A reszta?
-Tak samo.
Zrozumiałem.
-I jak pan się ustosunkuje do takiej propozycji?
-Noooo.... pozytywnie.
-I bardzo dobrze. To co będzie pan miał to skierowanie na jutro?
Miałem.
Zameldowałem się z nim koło południa, zapłaciłem i po chwili poczułem na kciuku powiew helu o temperaturze minus 150 stopni.
-A kiedy te pozostałe zabiegi?
-Zobaczymy. Musimy policzyć czy nie wyczerpaliśmy limitu na ten rok.
Trochę rozczarowany mruknąłem,że umowa była inna, ale uzyskałem zapewnienie,że „co prawda wpisują mnie na styczeń, ale jak podliczą punkty to pewnie i tak zrobimy to w grudniu”.
Czułem się lekuchno wydymany,ale odpuściłem bo pan był bardzo miły i wyraźnie zakłopotany sytuacją.
Po chwili do gabinetu zajrzała szczupła rehabilitantka.
Patrząc jak jej kolega manipuluje moim kciukiem zapytała:
-A panu co się właściwie stało?
Wyjaśniłem.
-Aha... a jak właściwie do tego doszło.
Opowiedziałem.
-Nooo, to chyba ma pan świadomość,że nie jest pan zbyt częstym przypadkiem.
Odpowiedziałem,że mam.
-Chyba opiszemy pana historię na naszym specjalistycznym portalu.
Wyraziłem stosowny entuzjazm.
ps.
A teraz o ile błękitnokrwiste bambaryłki pozwolą spróbuję coś skrobnąć :-))
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Witaj!!!
OdpowiedzUsuńJednak masz szczęście.
Pozdrawiam rodzinkę Maryla.
księżniczki mają jutro 1 urodziny a garbaty zamiast spiąć pośladki i pisać jubileuszowego posta pochrapuje na kanapie.
OdpowiedzUsuńjestem zdegustowana.
- mama księżniczek -
Sto lat! Sto lat!
OdpowiedzUsuńA ojciec do roboty!
Najlepszego dla dziewczyn.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam
Darek
A Pan znowu się odzywa. Proszę się sprężyć i napisać coś.
OdpowiedzUsuńOstatni weekend poświęciłam na przeczytanie blogu od początku. Dotychczas moja wiedza zaczynała się od koncertu AC/DC. Lektura pochłaniająca jak mało co! Serdecznie gratuluje. I proszę o kontynuację.
pozdrawiam
~Magdalena
Zdrowych i Spokojnych Świąt!
OdpowiedzUsuńWitajcie!!!
OdpowiedzUsuńRoczek bez echa.
Dużo zdrowia dla całej rodzinki.
Jak rehabilitacja ,czy pomaga?
Radosnych Świąt z całego serca dla Was.
Garbaty postaraj się i pisz ,pisz ,pisz,bardzo czekam na wieści.Może łaskawszy będzie 2011 rok.Dosiego Roku.