poniedziałek, 7 lutego 2011

Nianiokamera

No i skończyła się pewna epoka w naszym życiu.
Dzisiaj Dzieci Frankensteina zostały po raz pierwszy sam na sam z nianią.
Cały ubiegły tydzień przychodziła na kilka godzin dziennie i chyba się zaprzyjaźniły.
Boj e się przedwcześnie chwalić,ale na razie babeczka robi na nas świetne wrażenie.
Niepokój jednak jest.
Któregoś dnia kiedy niania już wyszła a ja bawiłem się z córkami zadzwoniła koleżanka-małżonka:
-I jak?
-Na razie świetnie.
-Tak? Dobrze sobie radzi?
-Lepiej niż się spodziewałem.
-No to super, ulżyło mi.
-Mnie też.
-A co teraz robisz?
-Właśnie skończyłem szukać w internecie „nianiokamery”.
-A co?-w jej głosie słychać było niepokój.
-A nic. Naprawdę. Mimo wszystko byłbym spokojniejszy gdyby była.
Na razie i tak ze szpiegowania nici bo nasz domowy budżet leży i kwiczy.
Jeszcze trochę i zacznie „robić pod siebie”, że zacytuję klasyka.
Lepiej żeby szybko zgłosił się ktoś z Hollywood, kto zechce „nabyć drogą kupna” prawa do ekranizacji blogu.
Bo w przeciwnym wypadku pozostaje tylko płacić podatek od naiwności czyli wypełniać kupony lotto.
Wracając do kwestii nianiokamery to ostatnio nasunęła mi się pewna refleksja.
Miałem ciężki poranek po ciężkiej nocy a jedna z córek robiła wszystko,żeby wyprowadzić mnie z równowagi. Apogeum nastąpiło podczas przewijania.
Pominę pewne szczegóły tej operacji bo może ktoś akurat czytając to pije kawę i zagryza kanapką.
W każdym razie w pewnym momencie chwyciłem dzieciaka i przytrzymałem mocno.
Bo musiałem.
Zaraz jednak pomyślałem,że chyba zrobiłem to trochę za mocno.
A potem pomyślałem jak ta scena mogłaby wyglądać z boku.
Widziana okiem „nianiokamery”.
I zrobiło mi się wstyd.
Chociaż przecież nic złego nie zrobiłem.
Przyszło mi jednak do głowy, że gdybym na nagraniu zobaczył, że opiekunka tak traktuje nasza pociechę to kobieta znalazłaby się w opałach.
Jakie to wszystko jest względne.
Więc może taka kamera to nie jest najlepszy pomysł?
Przyznam się szczerze,że będę się bał przeglądać nagrania. Bo kiedy o tym pomyślę zaraz mam przed oczami takie jakie czasami pokazują w wiadomościach z komentarzem „niania sadystka skazana za ...”.
Aż ciary przechodzą po plecach.

4 komentarze:

  1. Dzięki za pominięcie szczegółów operacji, bo właśnie piję kawę i zagryzam kanapkami:)
    Nowa czytelniczka.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lepiej odpuść sobie kamerę! Lepiej zaufać intuicji....

    OdpowiedzUsuń
  3. Jestem Nianią (z powołania :)) ) malutkiego dziecka (gdy zaczynałam miało 5 miesięcy, teraz ma prawie trzynaście już :) ) i całkowicie Was rozumiem. Jednak wydaje mi się, że "nianiokamera" mogłaby być przydatna gdyby cokolwiek wzbudziło Wasze podejrzenie. A tak, jeśli dzieci są zadbane i chętnie witają się z nianią, to chyba nie ma problemów, co nie znaczy, że trzeba pozostać czujnym :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Podpowiem, że ja na początku przygody z nianią do mojego dziecka posiłkowałam się skype'm. Z pracy łączyłam się kilka razy z domem (automatyczne odbieranie) i "podsłuchiwałam" nianię. Kilka połączeń wystarczyło, żeby się upewnić, że wszystko jest ok.

    OdpowiedzUsuń