wtorek, 12 stycznia 2010

AC/psiakrew/DC

UWAGA!-jeżeli nie jesteś fanem muzyki to lekturę tego posta możesz sobie spokojnie darować. Tylko prawdziwy maniak może go zrozumieć. Każda inna osoba pomyśli pewnie,że jego autor to psychol.

No i stało się! Mamy bilety na koncert AC/DC!!!
Jak łatwo przyszło „wyklikać” te dwa zdania a ile zdarzeń, nerwów i działań się za nimi kryje.
Zresztą dopóki biletów nie dostanę do łapy to nie uwierzę.
A plan był następujący: ponieważ w poniedziałek miałem odebrać od lekarza zwolnienie i dostarczyć je do pracy zaplanowałem wszystko tak,żeby tuż przed dziesiątą zasiąść do służbowego kompa i kiedy ruszy sprzedaż skorzystać z możliwości naszego hiperłącza.
Bo w to,że uda mi si kupić bilety siedzą cna wsi na iplusie jakoś nie wierzyłem.
Planowałem,że o 11.00 będę z powrotem w domu.
Naiwniak.
Schody zaczęły się już w przychodni. Tu jakaś pilna sprawa, tam telefon, ciężko zagrypiona pacjentka w maseczce na twarzy i tak dalej. Po godzinie oczekiwania nadal nie miałem wypisanego zwolnienia.
O 9.45 uznałem,że nie ma sensu kusić losu. Dałem pielęgniarce swój dowód i wszystkie dane potrzebne do wypisania L4 i pognałem do samochodu.
Na szczęście do firmy było całkiem blisko i mimo fatalnych warunków drogowych już pięć minut później wbiegałem po schodach na górę.
Z rozwianym włosem, lekkim obłędem w oczach i rumieńcem na twarzy.
Tymczasem każda napotkana osoba uważała za swój święty obowiązek zapytać:
„Ja tam tata się czuje?
„A dzieciaki?”
„Co pospałbyś?”
„I co rzeczywiście jedno budzi drugie i jest masakra?”
„Wracasz już do pracy?”
„A małżonka?”
„Cesarka czy naturalnie?”
„A dlaczego nie naturalnie?”
„Zdjęcia masz? Pokażesz?”
Strasznie to było miłe i sympatyczne,ale czas uciekał. Rozdałem więc kilka pospiesznych uścisków dłoni, kiwnąłem głową kilku osobom, uśmiechnąłem się do kilkunastu innych, rzuciłem kilka odpowiedzi na najczęściej zadawane pytania, komuś tam obiecałem ,że zaraz do nie go zajdę...
W końcu dopadłem do biurka włączyłem komputer i … zacząłem się zastanawiać, czy moje hasło do systemu jest jeszcze aktualne.
Nerwowo stukałem palcami po blacie w oczekiwaniu na pojawienie się okienka logowania.
No, ale to przecież Windows- jemu się nigdy nie spieszy...
W końcu jest! Nerwowo wklepałem hasło, enter, chwila nerwowego oczekiwania i... jest zadziałało!
No to szybko do neta, logowanie na stronie.
Była 9.57 trzy minuty do rozpoczęcia sprzedaży!
Pytanie tylko, który zegar jest dokładnie nastawiony? Ten w kompie, ten na ścianie czy może ten w komórce?
Za dużo nasłuchałem się o wyprzedawaniu dziesiątek tysięcy biletów w ciągu kilku minut żeby pozwolić sobie na ryzyko.
A więc?
Jedno jest pewne- klawisz F5 przeszedł jedną z najcięższych prób w swojej karierze.
Tłukę w niego i zerkam na wszystkie trzy zegary.
Gdy wtem!
O 10.01 uaktywniła się opcja „kup bilet”!
Klikam w poczuciu euforii.
Tylko po to by przez następne dwadzieścia minut oglądać ekran z czerwonym napisem informującym o tym ,że serwery są przeciążone i mam czekać , nic nie robić bo strona sama się odświeży.
Zaczynam siwieć.
Tym bardziej,że pod komunikatem jest jeszcze informacja o tym,że na dokonanie transakcji mam 22 minuty a potem moje zamówienie zostanie anulowane.
Nie chce mi się wierzyć by chodziło o to ,że mam natychmiast zapłacić.
Bo konto jest puste. Gotówkę mam w kieszeni. Do tej pory zawsze były 24 godziny na dokonanie przelewu.
No to wybieram numer telefonu „kumpla, który powinien wiedzieć”.
Wie.
-Stary oni lubią tak zrobić przy szczególnie chodliwych imprezach. Nic nie poradzisz.
Rozłączam się i przez dłuższą chwilę klnę słowami, których wolę tu nie przytaczać.
Na ekranie ciągle czerwony napis.
Myślę gorączkowo co robić.
Podejrzewam,że piętro wyżej w identycznej sytuacji jest jeszcze co najmniej kilka osób. Może razem na coś wpadniemy.
Mija 10.30!
Gnam przeskakując po kilka stopni naraz.
Oczywiście maiłem rację- siedzą przed monitorami obgryzają paznokcie i wiszą na telefonach. Nie ja jeden wpadłem na ten sam pomysł.
Najczęściej powtarzane zdanie to:
-Nie dyskutuj, kurwa, jedna osoba może kupić 8 sztuk, ten komu uda się wejść niech bierze całą pulę!!!
-A czytaliście warunki płatności- pytam wywołując powszechną konsternację.
Teraz już wszyscy klną na czym świat stoi.
Tym bardziej,że na stronie komunikat o warunkach płatności umieszczony jest w trzech miejscach i itrzech różnych wersjach-4 godziny, 22 minuty i płatność natychmiastowa.
Jakaś pieprzona paranoja, co tu robić!?
Żeby było śmieszniej nikt nie ma na koncie takiej kasy żeby mógł zapłacić od razu za osiem biletów więc chytry plan szlag trafia.
Wróciłem więc piętro niżej do swojego kompa żeby kontynuować samotną walkę.
Siadam przed monitorem a tam... okazało się ,że strona rzeczywiście odświeżyła się i mogę kupić bilety!
Dzwonię więc do koleżanki, która ma parę groszy na koncie. Postanawiamy połączyć siły ona daje gotówkę a ja udane logowanie.
Krok po kroku dochodzimy do końca transakcji. Wybieramy ilość biletów, sposób przesyłki i … wywala nas z systemu sprzedażowego!
Próbuję zalogować się ponownie ,ale okazuje się ,że teraz system nie przyjmuje mojego loginu.
Znowu klnę. Długo,siarczyście i ordynarnie.
Ale czas ucieka! Zakładamy więc konto koleżance i jakoś się udaje. Jakimś cudem bardzo szybko przebijamy się przez tłum na serwerze i dokonujemy transakcji.
Następnie wybieramy sposób płatności i... okazuje się ,że system nie przyjmuje wpłat z banku koleżanki.
Mimo,że jest na liście.
Po chwili do pokoju wpada kolega z góry z informacją,że na forach internetowych wszyscy klną i narzekają ,że też mają problem z zapłaceniem.
W końcu decyduję się na rozwiązanie rozpaczliwe. Sprawdzam,czy system zaakceptuje mój bank.
Okazuje się ,że tak.
Mam więc 22 minuty na wpłacenie gotówki, powrót i dokonanie przelewu!
Nawet boje się pisać o tym co działo się później. Było tak ślisko,że nawet zawracając na parkingu kilka razy wpadłem w poślizg. Śnieg sypie, koła buksują, szklanka jak jasna cholera.
Męska przygoda!
Zostawiam samochód blisko centrum i galopuję do centrum handlowego, w którym jest wpłatomat mojego banku. Kasa powinna zostać zaksięgowana automatycznie.
Dwadzieścia minut po tym jak wypadłem z firmy jestem z powrotem.
Koleżanka pilnuje kompa żeby nikt nam go nie zajął. W tym momencie po raz enty wywala nas z systemu!
Już nawet nie klnę. Mam tylko nadzieje,że te szopki z płaceniem spowodowały,że sprzedaż nie idzie zbyt sprawnie. Pewnie większość klientów, siedzi przy służbowych kompach i przynajmniej część z nich nie ma kasy na kontach więc podobnie jak ja traci czas na różne rozpaczliwe działania.
Najwyraźniej mam racje ponieważ ponowne wejście na stronę z biletami trwa zaledwie kilka sekund.
Pokonujemy kolejne kroki transakcji tylko po to,żeby na końcu zobaczyć komunikat o braku środków na moim koncie.
Jestem już całkiem siwy i zaczynam łysieć. Już nawet nie klnę. Jestem zbyt zmęczony psychicznie i fizycznie.
Koszulka lepi się do pleców a pot ścieka po czole.
Klawisz F5 też nie ma lekko. Tłukę w niego z zapamiętaniem odświeżając stronę ze stanem konta.
W końcu:
-Jeeeeeeeeeeeeeeeeeeest!!!-wyję
-Będą jaja jak się okaże ,że nie m już biletów -wzdycha z drżeniem w głosie koleżanka
Ponownie wchodzimy na stronę i znowu- logowanie, klikanie, wykonywanie ,kolejnych poleceń, kroków, wybór rodzaju biletów, ilości, formy płatności i... jest udało się!!!
Sprawdzamy pocztę- jest tez mail z potwierdzeniem dokonania transakcji.
Jest godzina 12.15
A my jesteśmy ludzkimi wrakami.
Za to cholernie szczęśliwymi wrakami.

5 komentarzy:

  1. Psychol :)
    Ale to była walka o dobrą sprawę;)

    OdpowiedzUsuń
  2. :)

    AC/DC jak AC/DC - ja tam o Metallikę bym tak samo walczył ;):)

    OdpowiedzUsuń
  3. ciekawe kto tak dno namiętnie daje? może jakiś komentarz do tego dna bo ciekawa jestem...?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Skoro piszesz bilety - to rozumiem że idziecie całą czwórką:)))) Księżniczki odpowiednie koszulki juz pewnie mają:))))

    OdpowiedzUsuń
  5. :) prawdziwa droga do piekła :)

    OdpowiedzUsuń