środa, 30 czerwca 2010

Polityczna niepoprawność medialna

No cóż po takiej przerwie czuję się jak debiutant. Tym bardziej ,że przeczytałem wczoraj kilka cierpkich komentarzy.
Przyznaję,że trochę mnie ruszyło.
Inna sprawa,że nie byłem zaskoczony. Nawet trochę bałem się wpisując adres blogu w wyszukiwarce :-)
Na zarzut o lekceważeniu mogę odpowiedzieć bardzo prosto: właśnie z szacunku do czytelników „nie ubierałem w słowa tego,że nie miałem nic do powiedzenia” :-)
Cytat może niezbyt dokładny bo z głowy.
Ale niewątpliwie trafny.
Czuje się ostatnio jakbym żył naraz w kilku równoległych światach.
Między 5.00 a 6.00 z bezkresnych mroków czarnej dziury wzywa mnie jękliwe wołanie którejś z księżniczek. I tym samym przenoszę się do świata jasności i dualnej monarchii.
Bardzo lubię te chwile o poranku. Karmie dzieciaki a kiedy najedzone przydrzemią siadam z kawą i przez kilkanaście minut czytam kilka stron książki.
Taaa... nieżyjący już Stieg Larson i jego trylogia „Milenium” to chyba jeden z powodów ostatniego milczenia...
Koło ósmej wsiadam w samochód i ląduję w krainie mroku i szarości. Świata , w którym słońce nigdy nie wschodzi i nie zachodzi. Resztę przemilczę bo cholera wie kto to z mojej firmy czyta ;-)
Wracając do księżniczek niestety muszę jeszcze po drodze odwiedzić kamieniołomy w naszym ogrodzie.
Koleżanka małżonka dosyć jasno wyraziła się na temat zbyt długiego oczekiwania na dokończenie balkonu i tarasu. Dobrze,ze chociaż szwagier betoniarkę pożyczył.
Taki tryb życia powoduje ,że ostatnio wyspecjalizowałem się w zasypianiu podczas najbardziej dramatycznych momentów meczów.
Ostatnio przydrzemałem podczas.... karnych!
Więc naprawdę nie miejcie żalu.
Tym bardziej,że każdą wolna chwile spędzam z dzieciakami.
Naprawdę potrafią dać w kość, ale obserwowanie tego jak rozwijają się z dnia na dzień jest fascynujące i rozczulające.
Nasz „bliźniak drugi” właśnie bardzo na serio przymierza się do raczkowania a „bliźniak pierwszy” nauczył się mówić „mama”.
I oddaje się temu zajęciu z niesłabnącym entuzjazmem.
A jednak to wspaniałe doświadczenie kiedy od drugiej do trzeciej w nocy człowiek słucha słodko monotonnej mantry:
„mamamamamaamamamamamamamaaaaamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamamaaama....”

Fajne jest to tacierzyństwo.
Dzisiaj byliśmy na kolejnym spotkaniu z panią rehabilitantką.
Równie miłym co , moim zdaniem, całkiem niepotrzebnym. Bo chodzenie tylko po to żeby usłyszeć, że wszystko jest super ,ale „lepiej jeszcze poćwiczyć” jest chyba bez sensu.
Kiedy opowiadam o tym koledze lekarzowi ten tylko uśmiecha się i cynicznie stwierdza:
-A co się dziwisz. Oddział rehabilitacji z czegoś musi żyć.
No tak, pracy niewiele, koszty żadne a punkty do NFZ się nabija.
Pozostaje tylko wzruszyć ramionami.
Trudno za to tak lekko potraktować kampanię wyborczą, w której kwestia in vitro pojawia się bardzo regularnie.
Przygnębia mnie ta kampania prezydencka. Z kilku względów.
Po raz kolejny przychodzi podjąć decyzję czy zagłosować na kandydata bardzo złego czy bardzo złego inaczej.
Właśnie oglądam drugą debatę między „Małym Bratem” a „Nadętym Gajowym”.
Te pierwszy jest zdecydowanym przeciwnikiem in vitro ( „jestem katolikiem”) a drugi niby za ,ale reprezentuje partię, która cynicznie próbuje zniszczyć mój zakład pracy.
No i masz tu wybór Polaku.
Tym bardziej,że te wszystkie medialne działania mają jeszcze drugie i trzecie dno.
Chyba jeszcze nigdy koledzy dziennikarze tak mocno nie zaangażowali się w kampanię.
Ostatnio ze znajomymi śmialiśmy się tłumacząc skróty stacji telewizyjnych jako TVPis oraz Tusk Vision Network.
O ile jednak publiczna tv stara się zachować jakieś tam pozory to TVN jedzie po bandzie.
Z biznesowego punktu widzenia takie działanie jest zrozumiałe bo Platforma robi dużo by osłabić pozycję TVP, która jest poważnym konkurentem na rynku reklamowym.
A jednak jako dziennikarz brzydzę się takimi cynicznymi manipulacjami.
I chociaż jako widza bawią mnie często te medialne złośliwostki pod adresem Małego Brata to jednak jako dziennikarz nie mogę pozbyć się niesmaku.
Zresztą z prasą jest podobnie.
No cóż. Agora też od lat szuka dla siebie miejsca na rynku mediów elektronicznych...
Kiedy czytam wspomniany ostatnio kryminał Stiega Larsona to dochodzę do wniosku,że jeżeli chodzi o standardy i etykę dziennikarską to jeszcze przed nami dłuuuga droga.

6 komentarzy:

  1. Garbaty - Nie obrażaj się tak na czytelników :)
    Wpada człowiek do pracy włącza kompa odpala Twój blog żeby sobie humor poprawić a tu... tyle czasu cisza. Normalnie w depresję można wpaść:)
    Większość "cierpkich" wpisów była raczej prowokacją mającą Cię z lekka zmotywować do jakiegoś choćby krótkiego tekstu :)

    OdpowiedzUsuń
  2. No tak, Larsson Cię trochę usprawiedliwia ;-))

    OdpowiedzUsuń
  3. No nareszcie.Jesteś wielki. O księżniczkach i debacie .Tylko dlaczego nie masz swojego faworyta na prezydenta ?Nie bardzo rozumiem obydwa są be?
    Pozdrawiam całą czwórkę Maryla.

    OdpowiedzUsuń
  4. no Garbaty, rozkrecaj sie rozkrecaj!wszyscy pękają z ciekawości!!

    OdpowiedzUsuń
  5. Garbaty - Nie rób nam tego :)
    Przecież twój blog uzależnia i czytelnicy tu na głodzie siedzą i się męczą :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Kurczę, pisz więcej jak to cudnie jest...:P
    Nasze frankensteinowate księżniczki przyjdą na świat jesienią, więc chłonę, chłonę i ... coraz bardziej jestem przerażona.

    OdpowiedzUsuń