poniedziałek, 21 lutego 2011

Biohazard

Wróciła zima. I to pełną gębą. Niestety wraz z nią nadszedł czas Zimnej Wojny.
Siły małoludzkie najwyraźniej uznały,że czas skończyć, z umiarkowanie efektywnym, wykorzystywaniem ofensywnym smoków.
Owszem, robią wrażenie. Świetnie wyglądałyby też na paradach wojskowych, których głównym celem byłoby sianie propagandy i wzmacnianie morale.
Jednak ich efektywność w warunkach współczesnego pola walki pozostawia wiele do życzenia.
I tak krasnoludy wkroczyły militarnie w XXI wiek.
Każdy kto ogląda Discovery albo wybitne amerykańskie produkcje filmowe pokazujące jak to USA ratują świat wie, że czas wielkich ofensyw pancernych dawno minął.
A smoki było nie było chyba do broni pancernej należy zaliczyć.
Teraz wystarczy niewielki oddział specjalny by powstrzymać całą dywizję. Mudżahedin z ręczną wyrzutnią rakiet, za kilka dolarów, bez problemów radzi sobie z wartymi miliony śmigłowcami i czołgami.
A jednak nawet wyszkoleni spece od „eliminacji siły żywej przeciwnika” są często bezradni wobec terrorystycznych ataków zdeterminowanych partyzantów.
Zwłaszcza tych dysponujących nowoczesnymi technologiami.
Kryjących się w mroku, bezwzględnych i wyrachowanych.
Małoludzie też oglądają Discovery.
I od pewnego czasu stosują wobec nas broń biologiczną.
Cynicznie wykorzystując naszą łatwowierność i dobre serce. Zazwyczaj wygląda to tak:
-Ojej biedactwo, znowu coś ci leci z noska!-koleżanka małżonka pochyla się nad lekko zasmarkanym stworzeniem o zwodniczo wielkich oczętach.
Stworzenie owo cynicznie robi smutna minę zachęcając do bliższych kontaktów.
I te oczywiście następują-głaskanie, całowanie w główkę, wycieranie noska, podawanie lekarstw.
Potem nadchodzi noc.
Noc krzyku i wycia upiorów.
-Ojej biedactwo. Ona płacze bo ma zatkany nosek i nie może oddychać-Lituje się moja równie kochana co łatwowierna żona.
Inna sprawa,że ona się lituje,ale to ja muszę się zwlec z łóżka i próbować uciszyć „wrzaskuna”.
Tak się umówiliśmy, bo to ona w dużej części pracuje za kółkiem i wolę być niewyspany niż martwić się cały dzień o to czy zmęczona nie wpadnie w jakieś drogowe tarapaty.
Zadziwiające jest to, że ostrzał akustyczny milknie zaraz po tym jak, obijając się po ciemku o różne sprzęty, dotrę do krasnoludzkich leży.
Skoro jest cicho to co, mam tak stać jak palant?
Kładę się więc do łóżka.
Wystarczy jednak ,że skrzypną sprężyny w materacu by rozległy się syreny alarmowe.
No to wstaję... i tak dalej.
W końcu nauczyłem się wpełzać do łóżka jak wąż.
Praktyka czyni mistrza.
I kiedy już wydaje mi się ,że znowu zaczynam zdobywać przewagę następuje dramat.
-Wiesz co kiepsko się czuję- oświadcza koleżanka małżonka po powrocie z pracy.
Dzień później jest już przeziębieniowo pozamiatana.
W związku z tym nasze siły na froncie stają się znacznie mniej efektywne.
Po kolejnych dwóch dniach ja zaczynam czuć się nieszczególnie.
A kiedy oboje leżymy pojękując, pokasłując, kichając i stękając nasze córki radośnie biegają dookoła zdrowe jak pangi w delcie Mekongu.
W końcu jednak jakoś wszyscy wyciągamy się z choroby. To znaczy my.
Bo one były chore tylko przez jeden wieczór.
No ,ale w końcu jesteśmy zdrowi. Wraca nadzieja. Mija kilka dni i słyszę:
-Ojej biedactwo, znowu coś ci leci z noska!

Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!!

C.D. już jutro

4 komentarze:

  1. Cieszę się że piszesz.Zmęczenie daje się we znaki bo pomyliłeś daty.Dzisiaj jest poniedziałek 21.luty a nie środa. Gorąco pozdrawiam i życzę dużo zdrowia Maryla.

    OdpowiedzUsuń
  2. "Wystarczy jednak ,że skrzypną sprężyny w materacu by rozległy się syreny alarmowe.
    No to wstaję... i tak dalej.
    W końcu nauczyłem się wpełzać do łóżka jak wąż.
    Praktyka czyni mistrza."
    Skąd ja to znam... :)
    Przebiegłe te wrzaskuny!

    OdpowiedzUsuń
  3. moje dziecię ma już 6 lat, a wędrówki nocne ludów trwają niezmiennie od kiedy nauczyło się chodzić:) a już w czasie choroby, to wpelzanie do łóżka nic nie daje,bo zmuszana jestem to polegiwania w leżu dziecięcia i w żaden sposób nie da się uciec - czujność mimo choroby wyostrzona na maxa:)

    OdpowiedzUsuń
  4. Faktycznie daty mi się pochrzaniły :-))

    OdpowiedzUsuń