czwartek, 18 marca 2010

Pierwsze razy cz. 3


No i nadszedł czas na omówienie kolejnego, bardzo ważnego,ale jednak kontrowersyjnego „pierwszego razu” naszych córek.
O owe wspomniane wcześniej- „pierwsze wypowiedziane słowo”.
Tego dnia koleżanka małżonka zajmowała się porządkami w naszej sypialni a ja zabawiałem dzieci.
Córki leżały na macie edukacyjnej a tatulo prowadził warsztaty pod tytułem „Kto ma, kto ma... paluszki u rączek”.
Potem nadszedł czas na wykład pod tytułem:„Noga lewa, noga prawa. Gimnastyka to zabawa”- poświęcony zagadnieniom krzewienia szeroko rozumianej kultury fizycznej.
Ku mojej ogromnej satysfakcji „Jeżynki” bardzo angażowały się w zajęcia i wykazywały dużo entuzjazmu.
Ich umiejętności werbalne bardzo się ostatnio rozwinęły. I nawet ta córa, która była do tej pory mniej rozmowna teraz z radością świszczała, gugała, parskała, pieniła się, pohukiwała.
Szalenie bawił mnie wysiłek jaki wkładały w te próby wyartykułowania różnych dźwięków.
Najwyraźniej próbowały wykombinować „jak rodzice to robią”.
Jednak same słyszały ,że to co wychodzi z ich aparatów mowy nie jest tym co zamierzały osiągnąć.
Marszczyły czoła , wytrzeszczały oczy, napinały się całe i machały rączkami i nóżkami.
Z różnym efektem.
Gdy wtem!
Patrząc mi prosto w oczy swoimi błękitnymi ślepiami córka wyjęczała:
-Heeeeniiijjjeeek!!!
Zamurowało mnie.
„Chyba się przesłyszałem”-pomyślałem.
Zaraz jednak usłyszałem szybkie kroki koleżanki małżonki.
Zajrzała do nas a oczy miała jak spodki.
-Słyszałaś?
-Noooooo!
-Powiedziała „Heniek” czy mi się wydawało?
-Powiedziała!
-Heeeeenjjjeeeee...-włączyła się do rozmowy nasza wygadana pociecha.
-Ale czad!-wyszczerzyłem zęby i pochyliłem się nad dziećmi zachęcając je do dalszych wysiłków.
Żona odwróciła się zamierzając wrócić do sprzątania.
Wtedy w mojej głowie pojawiła się niepokojąca myśl.
-Zaraz zaraz- zmarszczyłem czoło .
Żona spojrzała na mnie pytająco.
-Kochanie czy możesz mi wyjaśnić „Who the fuck is Heniek”?!
Spojrzała na mnie z wyrzutem i politowaniem jednocześnie.
Nie pytajcie mnie jak można oba te uczucia zmieścić w jednym spojrzeniu. Ona to potrafi.
-No co?-zabulgotałem- Ja znam tylko jedną osobę o tym imieniu, ale wujek Heniek mieszka na drugim końcu Polski i dziewczynki nie miały jeszcze okazji go poznać!
-Guuuupi jesteś wieesz!-roześmiała się.
Ja też się roześmiałem.
A jednak kiedy wieczorem żona poprosiła żebym wyniósł śmieci w odpowiedzi usłyszała:
-A Heniek nie mógłby czasem wynieść?
Chwilę później porwałem worek i pobiegłem do śmietnika.
Zygzakiem.
Żeby uniknąć ostrzału ponieważ w moją stronę poleciały różne twarde przedmioty.

1 komentarz:

  1. Garbaty, właśnie uknułyśmy z Ciocia M że dziewczynki domagają się wyjazdu na Opene'ra- miało być nie henjjjek a heeeinekeee..(r)?:)
    bo żeby powiedzieć "tata weź mnie na open'era"- no nie wymagajmy zbyt wiele , mają dopiero 3 miesiące...:)

    -mama księżniczek-

    OdpowiedzUsuń