czwartek, 30 września 2010

Zmywarkowa łamigłówka

Nie wiem co tak bardzo fascynuje dzieci w zwyczajnej zmywarce do naczyń?
Wiem jedno. Wystarczy,że tylko ją otworzę a w moją stronę pędzą dwa małe pohukujące i raczkujące pociski.
Chwilę później małe dłonie zaciskają się na tłustych talerzach i zaczyna się cyrk.
Bo przecież najlepsza rozrywka na świecie to uwiesić się na górnym koszu, w którym są kubki, szklanki i kieliszki. A kiedy głupi tata zepsuje zabawę można jeszcze zmylić go szybkim zwodem i między jego nogami dopaść klapy, na którą ściekają resztki, kawy, herbaty,soku...
Małe dłonie mają zastanawiającą umiejętność bardzo skutecznego rozbryzgiwania tej burej mieszaniny na wszystkie strony i pozostawiania zastanawiająco dużych plam na wszystkim dookoła.
Efekt tego jest taki,że każda próba zapakowania brudnych naczyń do zmywarki to czynność skomplikowana logistycznie i wymagająca wymyślnej strategii, zmysłu taktycznego o raz dobrego refleksu.
Bo o ile schowanie pojedynczego kubka czy talerza jest w miarę proste i zajmuje tylko tyle czasu ile dzieci potrzebują by przeczołgać się przez połowę pokoju to już większe pakowanie...
A więc najpierw trzeba usiąść i poobserwować dzieci.
Potem tak jakby nigdy nic pozbierać brudne klamoty i poustawiać na szafce w przemyślanej kolejności i konfiguracji.
Najpierw te , które idą do dolnego zasobnika a potem te do górnego.
Następnie mała rozgrzewka, rozruszanie nadgarstków, stawów barkowych i łokciowych.
Kontrolne spojrzenie na dzieciaki pochłonięte zabawą, głęboki wdech i...... AKCJA!
Nie ma sensu próbować zrobić to bezszelestnie bo i tak zawsze coś brzęknie, zazgrzyta, zadzwoni czy stuknie.
A więc mocnym szarpnięciem otwieram klapę, druga ręką wysuwając dolny zasobnik.
W oddali słyszę dwa radosne fuknięcia.
Najpierw duże talerze. Ładuje oburącz bo tak szybciej. To znaczy -jedna ręka jeden talerz.
To trochę ryzykowne bo są tłuste, ale ja przecież lubię życie na krawędzi.
Pełne entuzjazmu fukanie jest coraz bliżej.
Dobra! Teraz sztućce do specjalnego koszyka. Robi się nerwowo bo odgłos małych dłoni klapiących o podłogę zbliża się coraz szybciej.
Jeszcze miseczki, spodeczki małe talerzyki.
Dzieciaki wypadają zza szafki i nawiązują kontakt wzrokowy.
Mam już tylko kilka sekund.
Wrzucam jeszcze co popadnie, wsuwam dolny zasobnik i wysuwam górny.
Jeszcze mam przewagę bo do niego jest znacznie trudniej sięgnąć.
Stukanie małych kolanek o podłogę słyszę już za swoimi plecami.
Ładuję kubki, szklanki, kieliszki, kufle zastanawiając się skąd ich się tyle wzięło skoro ostatnio prawie nie pijemy alkoholu.
W tym momencie pierwsza mała łapka uderza uderza w klapę zmywarki rozbryzgując to co ścieka z naczyń.
Przez chwilę próbuje jeszcze obrony strefa blokując dzieciom dostęp do zmywarki nogami.
Słysze gniewne i zniecierpliwione parsknięcia.
A jednak próba powstrzymania tych małych karaluchów przypomina walkę z wodą.
Jakby się człowiek nie zastawiał i tak się przedrą.
Kiedy jedna z córek staje na nogi przytrzymując się mojej nogawki wiem,że mój czas się skończył.
Za chwilę może uczepić się górnego kosza i będzie groźnie.
Odsuwam więc noga jedna z pociech a wolna ręką łapię drugą i próbuję kolanem zamknąć klapę.
To tylko pisze się tak prosto.
Bo jeszcze trzeba uważać na małe paluszki, których właścicielki uważają,że powinny tkwić w zwężającej się szczelinie.
Uffffff.

2 komentarze:

  1. A niedługo odkryją atrakcyjność lodówki i reakcja będzie identyczna. Polecam trzymanie na drzwiach plastikowych butelek ketchupu. Ma same zalety, w miarę lekki, nietłukący i jest najfajniejszą zabawką na świecie, odebranie kończy się klęską i pełna kapitulacją obrońcy lodówki. Nie polecam próby zniechęcania w postaci ketchupu ognistego, którego otwarcie i polizanie wywołuje owszem płacz ale i zemstę, ładnie się rozsmarowuje na podłodze i reszcie....
    Pozdrowienia dla Księżniczek, a.

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękne! :) Dawno się tak nie śmiałam! Panistarsza

    OdpowiedzUsuń