czwartek, 21 października 2010

Młodobabskie sprawy

Co za noc! Jedna księżniczka ze szkiełka znowu zakatarzona a drugą właśnie próbujemy odzwyczaić od nocnego jedzenia. A dokładniej od udawania jedzenia.
Za to budzenie rodziców jest jak najbardziej rzeczywiste i realne.
Jakby tego było mało- jeszcze niepełnosprawny tatulo.
Próba utulenia, po ciemku, zagipsowaną łapą zasmarkanego dzieciaka to prawdziwa trauma.
Dla wszystkich uczestników tego tyleż ambitnego co karkołomnego przedsięwzięcia.
Teraz koleżanka małżonka próbuje odespać trudy nocy a ja korzystając z tego,że Dzieci Frankensteina zagapiły się w okno, spróbuję coś napisać.
Jedną ręką.
Co jest cholernie upierdliwe i frustrujące.
Wracając do kwestii „jednoręcznej” obsługi naszych bambaryłek to okazuje się, że dobra wola i niezły refleks garbatego ojca może być czasem zagrożeniem.
Zdarza mi się,że odruchowo próbuję złapać upadającą córkę i kończy się to tym, że biedna obrywa po plecach gipsem.
A próba zapięcia śliniaka to... ech szkoda gadać.
Nie narzekam bo sam chciałem. Za to córkom niezbyt podoba sie gdy tata niezdarnie stuka je zagipsowanym kciukiem w potylice.
Ale się staram.

Za to dzisiaj rano ręce mi opadły i sam już nie wiedziałem -śmiać się czy płakać?
Dzieciaki zajęły się swoimi „młodobabskimi” sprawami a ja względnie spokojnie mogłem pooglądać program na Discovery.
Siedząc na podłodze sączyłem kawę i obserwowałem perypetie rybaków uprawiających „Najniebezpieczniejszy zawód świata”.
Przy moim kolanie pełzała córka bawiąca się samochodzikiem- telefonem.
Nie wiem jaki geniusz wpadł na tak groteskowa krzyżówkę, ale to działa.
Dzieciaki są zafascynowane tym migającym kogutami pojazdem,wyposażonym w klawiaturę i wydającym przy każdym jej naciśnięciu najróżniejsze dźwięki.
Dlatego jest to u nas zabawka „do zadań specjalnych”-kiedy trzeba załagodzić jakiś dziecięcy konflikt, uciszyć histeryczne rozpaczanie, albo odwrócić uwagę na kilka sekund by tatulo mogli niepostrzeżenie wymknąć się do toalety.
Bo to ostatnio naprawdę jest problem.
Kiedy rano koleżanka małżonka odsypia swoja zmianę ja jestem oddany pod rządy krasnoludzkiej dyktatury.
A ta- jak każda- nie uznaje samowoli, nieposłuszeństwa ani ... znikania za drzwiami.
Kiedy tylko dotknę klamki uruchamia się syrena.
I nie ma zmiłuj!
Choćby nie wiem jak się chciało.
Choćby sytuacja była nie wiedzieć jak nagląca.
Trzeba się temu reżimowi podporządkować i odpuścić.
Czasem oczywiście udaje się przechytrzyć bezwzględny system.
Wymaga to jednak skomplikowanych działań. I czasu.
Niestety.
Chyba domyślacie się co mam na myśli?
Pewnie jeszcze do tego wrócę w przyszłości, ale wróćmy do tematu.
Jak mówiłem relaksowałem się przed telewizorem a nasza starsza córka odkrywała uroki zdalnego sterowania pojazdem za pomocą przyczepionego do niego sznurka.
Rybacy na ekranie walczyli ze strasznym sztormem a „autotelefon” kursował;
-do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu, do przodu i do tyłu...

I nagle!Właśnie wtedy gdy dzielny szyper stanął przed koniecznością podjęcia dramatycznej decyzji przy moim kolanie rozległ się dramatyczny skowyt.
-Spokojnie córeczko, na pewno dadzą sobie radę! Zobacz, panowie rybacy już biorą się za...
Najwyraźniej nie przekonałem dziecka ponieważ darło się jeszcze głośniej.
Spojrzałem na nią.
Co się mogło stać? Nie przewróciła się, nawet nie ma w pobliżu niczego o co mogłaby się uderzyć...
Co więc jest powodem takiej rozpaczy?!
W tym momencie moja latorośl obróciła w moją stronę zalaną łzami twarz ... i zobaczyłem.
Sznurek.
Ten od samochodziku.
To znaczy jeden jego koniec był w dalszym ciągu przymocowany do zabawki.
A drugi tkwił między wykrzywionymi w grymasie wargami.
Rzuciłem się na pomoc i wtedy wargi się rozchyliły.
Ukazując sznurek zaklinowany miedzy dwiema dolnymi jedynkami.
Wyglądało to tak komicznie ,że zacząłem dławić się ze śmiechu.
Jednocześnie manewrowałem ostrożnie cała trójką- to znaczy sznurkiem, samochodzikiem i córką -Starając się uwolnić tą ostatnią z opresji.
I jednocześnie nie spowodować tego,że przez najbliższe kilka lat będzie paradowała z groteskowa dziurą w uzębieniu.
W końcu zgrzani i spłakani ( z tym,że ja ze śmiechu) usiedliśmy na podłodze i niechętnymi spojrzeniami zmierzyliśmy zabawkę.
Córka zagulgotała coś najprawdopodobniej obraźliwego.
-Tak masz rację. GŁUPI SAMOCHODZIK!-zgodziłem się z nią.

1 komentarz:

  1. Widziałam dzisiaj szanownego Garbatego;-) w telewizji śniadaniowej, udzielasz się w słusznej sprawie, ciekawe jaką decyzję podejmą nasi politycy?....
    A u nas będzie synek zeszkła;-)
    pozdrawiamy:))

    OdpowiedzUsuń