środa, 8 czerwca 2011

Na własne życzenie

Do niedawna miałem nadzieję,że jak dziewczynki trochę podrosną i zaczną lepiej spać to będę miał więcej czasu na pisanie. A jednak miał rację kolega bloger twierdząc,że to nie takie proste i,że kryzys jest nieunikniony a drugi oddech złapię jak dzieciaki pójdą do przedszkola.
Codziennie siadam na chwilę przy kompie i myślę o tym, że wypada coś napisać.
I nagle mam zupełną pustkę w głowie. Identyczną jak wtedy gdy koleżanka małżonka żartobliwie prosi „opowiedz mi coś ciekawego”.
Normalnie mogę tokować i tokować a po takiej prośbie następuje absolutna blokada.
Strasznie odmóżdżająca jest ta codzienna rutyna opiekowania się maluchami.
A rutynę zawsze źle znosiłem.
Z drugiej strony kuzynka , która czyta blog i akurat wysłuchiwała mojej kolejnej opowieści mruknęła ironicznie,że ja to ciągle mam „pod górkę i pod wiatr”.
Coś w tym jest.
Mistrz narzekania i skarżenia się na los.
Muszę pomyśleć na swoim wizerunkiem bo wygląda,że może ze mnie wyrosnąć wyjątkowo upierdliwy dziadunio.
Im gorzej tym dla blogu lepiej-to stara prawda.
A ostatnio Księżniczki ze szkiełka zrobiły się już naprawdę komunikatywne i spędzanie z nimi czasu jest coraz fajniejsze. I kiedy tak sobie razem siedzimy to wiele innych rzeczy staje się mniej ważnych.
Na przykład to,że pewien znany poseł lewicy poszedł w ministry do partii centroprawicowej pozostawia mnie doskonale obojętnym. Chociaż trochę jestem ciekaw rozwoju sytuacji ponieważ jako lewicowiec był m.in. za refundacją in vitro. To jest jeszcze jako tako zgodne z linią partii , do której przeszedł,ale już kwestia uregulowań prawnych dotyczących związków homoseksualnych to będzie niezły orzech do zgryzienia bo jego dotychczasowe poglądy raczej nie są po linii nowej partii.
Za to „podgotowała” mnie ostatnio pani minister Kopacz, która kilka miesięcy temu, nieco zaskakująco w kontekście kryzysu, oświadczyła,że pieniądze na refundację zapłodnienia pozaustrojowego są.
A teraz w równie zaskakujący sposób postawiła nas przed kwestią „albo in vitro, albo chemioterapia”.
Przepraszam za wyrażenie, ale droga pani minister trzeba być doprawdy demagogiczną (...)* by tak stawiać sprawę.
W ostatnim wywiadzie szef MSZ stwierdził,że podobnie jak większość osób w partii rządzącej jest za in vitro,ale bez refundacji -„Bo na zdrowie zawsze jest ograniczona ilość pieniędzy. Tak długo, jak brakuje nam na ratowanie życia, to ci, którym naprawdę zależy na dziecku, uciułają na zabieg.”
Mógłbym się poznęcać nad takim sformułowaniem,ale jakoś nie mam siły.
Jakby człowiek walił łbem w mur.
Już wydawało się,że umysły niektórych zaczęły się otwierać a tu znowu krótkowzroczne prymitywne i demagogiczne gadanie.
I jakoś nawet trudno teraz mi się zdobyć na wielkie krytykanctwo. BO trochę na własne życzenie teraz się wkurzam.
Dawno dawno temu w całkiem nieodległej galaktyce, w której premier i prezydent byli blisko spokrewnieni a Platforma kreowała swój wizerunek jako partii fachowców wkurzałem się,że na własne życzenie przegrywają wybory bo są zbyt szczerzy nie uciekają się do populizmu. A nasz wyborca szczerości jeszcze nie nauczył się doceniać.
No to teraz mam.
I pozwólcie,że tu postawię kropkę bo się zaraz zacietrzewię i znowu będę musiał się autocenzurować i po gwiazdki sięgać.
W każdym razie premier obiecał dzisiaj w wywiadzie dla Interii ,że będzie pilnował:
„ Aby nie wprowadzić żadnych przepisów, które utrudniłyby ludziom dostęp do in vitro albo zakazały tej procedury. Zaznaczył też, że przygotowując regulacje prawne dotyczące in vitro należy mieć na uwadze, aby nie spowodowały one tylko "kłopotów i nieszczęść", np. nie spowodowały wydłużenia czasu oczekiwania na taki zabieg.”



*ten fragment usunięto na wniosek autocenzury-w ramach akcji pod hasłem „Jako ojciec musisz dawać dobry przykład.
Pierwotnie było tam słowo „mendą”.

2 komentarze:

  1. Dla mnie in vitro finansowane z budżetu to marzenie ściętej głowy. Bo rzeczywiście, ludzie pieniądze wysupłają. Zapożyczą się, zrezygnują z wielu rzeczy i opłacą IVF.
    Ale: dlaczego IVF i innych zabiegów medycznych i usług medycznych (w tym stomatologa, kto w tym kraju korzysta nieodpłatnie ze stomatologa?)nie można odliczyć od podatku? Państwo nie zapewnia opieki zdrowotnej (teoret. tak, praktycznie śmiech na sali, więc zapewniam ją sobie i rodzinie sama. Tyle że składkę na ubezpieczenie zdrowotne muszę odprowadzić. I dochód opodatkować, a później dopiero wydać pieniądze na to co podobno mam zapewnione. To jest skurwysyństwo.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ładnie powiedziane i trafione w punkt :-) właśnie o tym "nie miałem już siły".

    OdpowiedzUsuń