wtorek, 19 stycznia 2010

Weteran

Tym razem piszę tylko z poczucia obowiązku bo mózg mam kompletnie wypłukany z myśli i jakiejkolwiek inwencji.
Nie ma chwili bym nie przeklinał pułapki politycznej poprawności w jaką zapędził mnie mój drogi przyjaciel przejmujący się tym,że swoją pisaniną mogę spowodować spadek przyrostu naturalnego w naszym kraju.
W weekend nasze kochane krasnoludy urządziły nam prawdziwą, dwudniową „bitwę na polach Peleonoru”.
Wczoraj po południu mieliśmy uczucie ,że udało nam się na moment wyrwać z okrążenia krasnoludzkiej armii,ale wieczorem przypuściła kolejny bezlitosny szturm na nasze wątłe siły.
Regularne walki trwały do drugiej w nocy by potem przeobrazić się w serię partyzanckich potyczek pod osłoną nocy.
Nad ranem udało nam się doprowadzić do niepewnego rozejmu.
Ale nie, nie. Nie ufamy sobie kompletnie.
Dlatego podczas gdy koleżanka- małżonka odsypia wojenne trudy ja z kubasem mocnej kawy, stoję na straży warowni.
Prawdziwy weteran „krasnoludzkich wojen”-ogorzały, pokryty bitewnym kurzem i z dumą noszący liczne blizny po ranach zadanych przez pazury nieprzyjaciela.
To dziwne, ale nie zauważyłem by w literaturze pojawiał się kiedykolwiek wątek krasnoludzkich pazurów.
Podstępny mały ludek.
W każdym razie przechodzimy niezły kryzys formy.Jesteśmy totalnie odmóżdżeni a przykładowa rozmowa na temat tego gdzie leży polar wygląda mniej więcej tak:

-Gdzie położyłeś, ten...
-?
-No ten, szary...
-???...chodzi ci o.... o ten....no.... polar?
-Yhm, no właśnie.
-Tam leży.
-Gdzie?
-No … w sypialni, tam no...
-Gdzie??
-Nooooo, na tym tam...
-Na czym do cholery???
-Nosz, psiakrew, na tym no..., no , siada się na tym
-Fotel, krzesło, taboret?
-No właśnie!
-Właśnie co?
-No , ten... to drugie, no.

Ale nie czujcie się zrażeni do posiadania dzieci ;-))) i tak jest cudnie.
Mam nadzieję,że uda mi się niedługo wyklikać coś więcej.
W kolejce czekają między innymi refleksje o „Avatarze”.

4 komentarze:

  1. Nie zgadzam sie z tym, że powinno się "cenzurować" treści zamieszczane na tym blogu, tak by obraz pierwszych miesięcy ojcostwa wyglądał kolorowo i słodko. Moim zdaniem problem polega na tym, że rodzicielstwo jest właśnie idealizowane i, jakkolwiek istnieje ta piękna i różowa strona, o której Pan też wspomina, jest przecież cała gama trudnych emocji i przeżyć, które wiążą się z posiadaniem dziecka.

    Polubiłam ten blog właśnie za to, że z dystansem i poczuciem humoru opisuje też te mniej przyjemne emocje, jak np złość czy rezygnacja gdy dziecko po raz setny budzi się w nocy.

    Sama jestem matką dwóch małych dziewczynek i raźniej mi się robi, gdy widzę, że ktoś przeżywa podobne chwile zwątpienia jak ja.

    Bo to, że kochamy swoje dzieci ponad wszystko jest chyba jasne.

    Pozdrawiam i życzę dużo sił. Bardzo podoba mi się Pana dystans do rzeczywistości i żywy język, którym Pan to wszystko opisuje.

    Agnieszka S

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie mam własnych dzieci ale zgadzam się, że rodzicielstwo z pewnością nie jest różowe, piękne i bezbolesne. Sama mam siostrę bliźniaczkę i rodzice opowiadali mi ile ich nerwów i ciężkiej pracy kosztowało nasze wychowanie, szczególnie ciężkie były właśnie początki.
    Cieszę się i dziękuję Ci, że piszesz to co myślisz i czujesz, dzięki temu każdy kto czyta Twojego bloga i decyduje się na dziecko będzie wiedział, że rodzicielstwo to odpowiedzialność i ciężka praca, a dziecko to nie zabawka.

    Pozdrawiam serdecznie całą Waszą czwórkę

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  3. Markus! Popłakałam się ze śmiechu!!! :-)

    Buziaki.
    KB

    OdpowiedzUsuń
  4. Pocieszę was, że ja przez pierwsze 2mce płakałam z bezsilności i zmeczenia a teraz po 4 nastepnych nie pamiętam już o co ten płacz dokładnie był... Taki cud niepamięci nam natura funduje, chyba w celach dalszej prokreacji :-) Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń