czwartek, 16 czerwca 2011

Tatulo i futbol

Wczoraj rano odczytałem maila od dziennikarki z pewnego portalu prozdrowotnego, która chce przeprowadzić wywiad z garbatym tatulem.
Z okazji zbliżającego się dnia ojca.
Czemu nie?
Tylko jakoś nie mogę się odnaleźć jako obchodzący ten dzień. Przecież to zawsze ja goniłem,z jakimś kwiatkiem i dobrym słowem, do taty, który zresztą zawsze był zaskoczony bo nie pamiętał o swoim święcie.
Pewnie ze mną będzie tak samo.
Swoją drogą ostatnio, bawiąc się z księżniczkami nową piłką, zastanawiałem się nad tym jak to jest być ojcem chłopaka.
Dziwne. Zdałem sobie sprawę z tego,że myśląc „dzieci” tak naprawdę myślę „córki”.
A gdybyśmy mieli parkę?
Jak by to było?
Przecież „to” się zupełnie inaczej myje.
Czy to nie byłoby krępujące?
A jak by podrósł czy nie zaczęłaby się walka o zdetronizowanie samca alfa?
Ot takie śmieszne myśli przeleciały mi przez głowę.
Oczywiście za nic bym się teraz nie zamienił.
Księżniczki to księżniczki. I kropka.
Refleksje te naszły mnie ponieważ zacząłem się zastanawiać nad tym czy nie zaczynam wychowywać dziewczyn po „chłopacku”.
Bo te zabawy z piłką...
One już zaczęły ją kopać a czasem wychodzi im coś na kształt dryblingu. Dało im to wiele radości.
A mnie jeszcze więcej.
Dumny tatulo.
Ale dziewczyna grająca w nogę?
Chociaż „Podkręć piłkę jak Beckham” mi się nawet podobał. Takie to lekkie i sympatyczne było.
Ale ,ale! Siatkarkami miały być!
Długonogimi.
A ten futbol nieszczęsny...
Ten „Fryzjer” cholerny...
Ten PZPN pieprzony...
Te schody na narodowym...
„Pijarowsko” piłka nożna to chyba nie najlepsza inwestycja.
To już lepiej niech tenisistkami będą.
No tak, takie tam gadanie-gdybanie. Zobaczymy jak to będzie.
Tym bardziej ,że ostatnio inklinacje muzyczne coraz mocniej wychodzą. Najlepsza zabawka to harmonijka ustna dziadka albo bongosy taty.
Tyle,że bębnienie zawsze kończy się zadymą.
Bo bębenki trudniej chwycić w garść i uciec z nimi przed siostrą.
Jezu! A jak będą chciały założyć kapelę?!
Rzucać piórami, rzeźbić solówki, skakać ze sceny, łoić browary i palić trawkę!!!?
Aaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaaa!!!!
Osiwieję!
Szachy!!!
Tak! Szachy!
Mój wujek je nauczy. On jest w tym dobry.
Czy szachiści mają jakąś „ciemną stronę mocy”?
Chyba nie.
Czy na pewno?
Bo przy brydżu to piją, palą papierosy....
Nie brydż odpada.
To może jednak ten futbol? Przynajmniej na świeżym powietrzu?
Tylko,że to statystycznie najbardziej niebezpieczny sport.
Te wszystkie pozrywane ścięgna, więzadła, naderwane mięśnie....
W takich małych, tłuściutkich nóżkach?
Zresztą ja nigdy nie lubiłem grać w piłkę z dziewczynami.
Strasznie faulowały.

3 komentarze:

  1. Tenis! Elegancko, bez fauli, piękne okoliczności i wieeeelkie pieniądze ;-) No i siostry się sprawdzają, i tatusiowie w roli trenerów ;-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Hi hi hi, zapomniałeś o jednym, Kuzynku, że dziewczyny same wybiorą sobie hobby, a sportów jest co niemiara. Nam rodzicom pozostaje się tylko modlić, żeby to hobby nie przyprawiało nas o zawał za każdym razem, jak latorośl wrzaśnie w przelocie, wybiegając z domu: "Mamo, Tato, idę poskakać z kumplami", bo może mieć na myśli bangi, ale jakieś inne ekstrema...
    (Matka Polka)

    OdpowiedzUsuń
  3. wywiad z tatulkie...gratuluję pomysłu

    OdpowiedzUsuń