piątek, 26 lutego 2010

Garść wieści

Dzisiaj taki post organizacyjny bardziej bo wena jakoś nie dopisuje.
Po pierwsze -baaaaaaardzo dziękuję wszystkim, którzy zagłosowali na ten blog w konkursie "Bloger 2009".
Nie wydaje mi się bym odniósł tam spektakularny sukces, ale zawsze warto spróbować.
Po ilości wejść na stronę widzę,że przynajmniej przybyło czytelników. trochę szkoda,że w takim "suchym" dla mojej pisaniny okresie.
Powodów owego stanu jest kilka.
W domu trochę ciężko jest mi skupić się na pisaniu więc często zostawałem dłużej w pracy albo przyjeżdżałem wcześniej żeby coś naskrobać. czasem pisałem też "na sucho" w domu a w pracy tylko wrzucałem różne treści do netu.
Niestety z domowym internetem były ostatnio problemy (a jak ich nie było to kompa okupowała koleżanka małżonka) a w pracy dopadła mnie "niewidzialna ręka informatyka", który najwyraźniej odciął dostęp do bloggera.
Nie wiem w czym mu ta moja aktywność przeszkadzała- skoro mam pracę zadaniową i sam ją sobie organizuję? Ale to w końcu blog prywatny więc odpuściłem.
Za to wkurzył się kumpel, który blog prowadzi praktycznie służbowo. Co prawda nie w ramach obowiązków ,ale dla idei.
Jest taka piosenka Dr Hakenbusza, której refren dobrze oddaje sytuację,ale jej nie zacytuję bo brzydka werbalnie :-))))))))))
Jest też bardziej pozytywny powód moje mniejszej aktywności na blogu.
Otóż zachęcony sporą ilością komentarzy i maili postanowiłem rozpocząć pracę nad "uksiążkowieniem" (taki odpowiednik ekranizacji) blogu.
Jednak po przejrzeniu blogowego dorobku doszedłem do wniosku,że to co napisałem wymaga sporych poprawek i zmian.Oraz uzupełnień.
Więc ostatnio sporo piszę "do szuflady".
I wreszcie czuje,że zaczyna iść nieźle.
Nie wiem dlaczego znacznie lepiej pisze mi się o czasie ciąży niż o chwili obecnej. Może po prostu dlatego,że tak wiele wtedy się w naszym życiu działo?
Teraz nasze życie trochę się zbanalizowało-kupa, pielucha, butla mleka, kąpiel i od nowa.
Nie jest łatwo pisać o tym z werwą i jajem.
A wystarczyło wrócić myślami do remontu i paru innych spraw by słowa układały się same a treść zrobiła mile hardkorowa.
Nie znaczy to oczywiście,że odpuszczam blog,ale staram się w nim trzymać chronologii.
Z wieści "pozablogowych" mogę jeszcze dodać, że trwają prace nad znakiem graficznym blogu, projektem "dzieciofrankensteinowych" koszulek i lada chwila Dzieci Frankensteina będą miały swoje konto na facebook'u.
Tak więc wbrew pozorom nie obijam się :-)))

3 komentarze:

  1. Mało piszesz o dziewczynkach.Czekam na wieści co u nich .
    Pozdrawiam i życzę dużo zdrowia Maryla.

    OdpowiedzUsuń
  2. Witam, dziś dokończyłam czytanie Twojego bloga, bo dopiero niedawno go odkryłam. Dołączam do grona wiernych czytelników zatem ;-) wiem wiem, kolejny ciężar dorzucam na Twój kark - no ale pisanie bloga zobowiązuje :-D Jestem pełna podziwu dla sposobu w jaki mówisz o in-vitro, o dzieciach i życiu a nawet (i tu chyba sukces edukacyjny) zaczęłam słuchać różnych wykonawców o których wspominasz ;-) taki multi-blog, no i zawsze myślałam, że Frankenstein jest nudny i to się zmieniło ;-)Pozdrawiam Kasia

    OdpowiedzUsuń
  3. Ale czad!Nie moge sie doczekac!!!
    Widze ze kryzys wenowy dopadl nie tylko mnie;)
    Jestem,czytam i kibicuje.
    Na maila odpisze,jak znajde chwile.
    k
    (z naszego-in.vitro;)

    OdpowiedzUsuń