piątek, 5 marca 2010

Dzieci Frankensteina vs. Kuzynka Draculi

Pokój zapanował w Rzeczpospolitej Krasnoludowej. Naród żyje w pokoju a ludziom i krasnoludom coraz lepiej wychodzi współistnienie w nowej rzeczywistości.
Co prawda czasem ktoś arogancko krzyknie albo zapłacze- nie wiadomo dlaczego. A kiedy indziej ktoś , przy karmieniu, wspomni o „zaplutych karzełkach reakcji”,a ale poza tymi drobnymi incydentami zapanowało coś co co prawda trudno nazwać sielanką, ale z drugiej strony nie jest od tego tak dalekie.
No i wiosna przyszła. Odleciały sikorki,ale za to na drogi wyszli równie kolorowi drogowcy.
Na nich też można patrzeć godzinami... stojąc w korku.
Szkoda,że tak ładnie nie śpiewają. Właściwie to w ogóle nie śpiewają.
Chociaż można by wspomnieć o tak zwanej „starej śpiewce” w ich wykonaniu,ale to jednak nie to samo.
W każdym razie wczoraj przyleciały żurawie. Kiedy rano jechałem do pracy stały przy samej drodze a kiedy wracałem spotkałem je w tym samym miejscu.
Oczywiście gdy dzisiaj jechałem- z aparatem fotograficznym pod ręką- to nie było po nich ani śladu. Szkoda bo byłaby fajna fotka na blog.
Zawsze jednak mogę wzorem amerykańskich reporterów sądowych po prostu to narysować ;-)
Wracając jednak do Rzeczpospolitej Krasnoludowej to mam wrażenie,że mroczna przeszłość dogoniła nasze niziołki.
Wczoraj odwiedziliśmy poradnię rehabilitacyjną ponieważ w przypadku bliźniaków często zdarza się asymetria,która wymaga odpowiednich ćwiczeń mających sprawić by z krasnoludów wyewoluowały smukłe piękne elfy. Tak wiem to dosyć nieortodoksyjne podejście do ewolucji nieludzkich ras, ale uznajmy to za licentia poetica garbatego autora.
W każdym razie pani doktor musiała znać zdolność naszych pociech do wpadania w iście berserkerski bitewny szał.
Inaczej jej cokolwiek dziwnego zachowania wytłumaczyć sobie nie potrafię.
A było to tak:
Za górami za lasami... no nie bez jaj.
Jeszcze raz:
Gdzieś nie całkiem daleko i nie całkiem blisko, w zakamarkach Polski B...
No lepiej trochę. No to jedziemy.
Zaczęło się jak zwykle w przypadku naszej chorej służby zdrowia. Czyli do dupy.
Ktoś zapomniał nas wpisać i po naszej rejestracji nie było w papierach śladu.
No po prostu fantastycznie. Dwa miesiące czekania w kolejce i teraz takie szopki.No ,ale...
„Mieszkam w Polsce, mieszkam w Polsce
To jest mój kraj, kraj, kraj,kraj”

...że zacytuję niedokładnie z pamięci słowa starej i gorzkiej w wymowie piosenki.
Nie od dziś żyjemy w owym „Land of Confusion”, że pozwolę sobie tym razem przywołać Genesis.
Ale odbiegam od tematu. W poczekalni tłum -czarno od ludzi i znudzonych zniecierpliwionych pociech.
A nam każą po prostu czekać aż ktoś nas wywoła. Może zaraz a może za dwie godziny.
Przebieram nogami bo czas mam mocno ograniczony i niedługo muszę być w pracy choćby skały srały.
I wtedy stał się cud bo dzieciak, który miał właśnie wejść do gabinetu faktycznie się...zesrał.
Kiedy pielęgniarka wywołała nazwisko małego pacjenta, jego matka była w połowie przewijania i z rozwianym włosem i obłędem w oczach jęknęła, żeby wszedł ktoś inny.
I wtedy stał się cud. Pani wywołała nasze pociechy. Oczywiście przekręcając imię jednej z nich bo przecież w tym kraju jak nie któregoś z tych trzech najbardziej popularnych imion to już zaczynają się schody.
Wkrótce okazało się to być tylko preludium do nadchodzących wydarzeń.
Wtaszczyliśmy „karzełki reakcji” do gabinetu, w którym była tylko pielęgniarka.
Były tam jeszcze jedne drzwi prowadzące do ciemnego(!) pokoju.
Kiedy pochyliliśmy się nad leżanką by rozebrać dzieciaki do badania za naszymi plecami zmaterializowała się pani doktor.
Ja zobaczyłem kątem oka,że wychynęła z owego mrocznego pomieszczenia,ale koleżanka małżonka aż podskoczyła z zaskoczenia.
-Co dolega?-zapytała „doktórka” o podejrzanie bladej twarzy
-W poradni ryzyka okołoporodowego lekarz stwierdził asymetrię i skierowano nas tutaj.
Pisak w bladej ręce zaskrzypiał kreśląc w karcie jakieś tajemne znaki.
-Jakie objawy- przeszyło nas mroczne, zimne spojrzenie, ciemnych oczu.
Pomyślałem sobie,że ostatni maraton oglądania „Czystej krwi” chyba zakłóca mi percepcję,ale koleżanka małżonka odpowiedziała jakby nie widziała tego co ja:
-Obie wyginają się w prawo.
-Pytam o bliźniaka pierwszego- zasyczała istota zrodzona z mroku.
-Tak, obie bliźniaczki wyginają się prawo...
-O bliźniaku pierwszym proszę mówić- głos niby pozbawiony emocji a jednak poczułem owiewający mnie chłód.
-A więc, bliźniak pierwszy skręca głowę w prawo- moja lepsza połówka wyrecytowała to nieco prowokacyjnie takim tonem jakby odpowiadała przy tablicy.
-Bliźniak pierwszy skręca głowę w prawo- zaskrzypiał pisak, najwyraźniej uwieczniając ową informację w karcie naszej córki.
Wymieniliśmy porozumiewawcze spojrzenia dusząc się ze śmiechu.
Chwilę później przestałem się uśmiechać ponieważ zaczęło się badanie. Czułem,że może być kolorowo bo poprzedni pacjent podczas badania darł się tak głośno,że było go słychać na końcu korytarza.
Blade widmo wywijało naszym delikatnym skarbem na wszystkie strony. Główka majtała na prawo i na lewo. Oczy niziołka zrobiły się ogromne ze zdziwienia bo takich atrakcji nikt mu do tej pory nie dostarczał. Najwyraźniej było to na tyle ekstremalne,że córa nie mogła się zdecydować czy podnieść lament. Wcale jej się nie dziwiłem.
Jednak stałem na tyle blisko by w razie potrzeby jedną ręką załapać pociechę a drugą zadać błyskawiczny cios w nery bladego oprawcy.
Oczami wyobraźni już widziałem co się stanie później:
Płynnym ruchem rzucę dzieciaka koleżance małżonce, która wykona błyskawiczny piruet zasłaniając dzieci własnym ciałem. W tym samym czasie ja szybkim unikiem uchylę się od ciosu szponiastej łapy. W momencie, w którym ostre jak brzytwy szpony przemkną koło mojej twarzy, zadam błyskawiczny cios podbródkowy, który pozbawi napastnika owych dwóch podejrzanie długich kłów.
A przy okazji również krzywych jedynek.
A potem zacznie się mordercza kotłowanina.
Potrząsnąłem głową odganiając ową brutalną wizję i ze zdziwieniem zobaczyłem,że dziecko rozchyliło wargi szczerząc dziąsła w szerokim uśmiechu. Maleństwo patrzyło prosto w ciemne ślepia umieszczone na kamiennej pozbawionej śladu uczuć twarzy.
Niesamowity widok.
Po chwili ta sama procedura powtórzyła się z drugim dziecięciem, które również zniosło to zaskakująco spokojnie.
Blade widmo wróciło na swoje krzesło i znowu zaskrzypiał pisak. Kilka sekund później lekarka wstała i mrucząc „ Jest asymetria. To wszystko” wycofała się tyłem do ciemnego pokoju.
Zaniemówiliśmy.
-Eeee... ehem... to my będziemy wiedzieli co dalej robić?-zapytała niezbyt składnie i jąkając się mama dzieci Frankensteina.
Odpowiedział nam cisza.
Po dłuższej chwili pielęgniarka podniosła głowę znad swoich papierów i wyjaśniła,że teraz musimy iść piętro wyżej umówić się z rehabilitantami a resztę mamy napisaną na kartce.
Mocno zdegustowani wyszliśmy z gabinetu.
Ja szedłem tyłem. Cały czas nie spuszczając wzroku z wejścia do podejrzanego pomieszczenia.
Co prawda trzymałem córkę,ale w razie czego wystarczy ugiąć kolana, zejść płynnym ruchem z linii ataku, lekkim zwodem zdezorientować przeciwnika a potem półpiruet, zmiana kierunku obrotu, odbić się od ściany i celnym ciosem z półobrotu...

5 komentarzy:

  1. No niestety to cała prawda o naszej służbie zdrowia. Ja ze swoją pociechą trafiłam na USG stawów biodrowych. Pan doktor spóźnił się 45 min, a badanie sześciorga dzieci zajęło mu niespełna godzinę. Przeprowadzenie badania pozostawiało dużo do życzenia i nie wiem czy lekarz który je wykonywał, rzeczywiście dokładnie obejrzał bioderka naszej córci, czy zrobił to na przysłowiową sztukę.

    OdpowiedzUsuń
  2. Asymetria może być spowodowana słabszym napięciem mięśniowym po jednej stronie.Mój syn,dzisiaj osiemnastoletni,miał słabiej wykształcony mięsień przy kręgosłupie po lewej stronie.Blade widma,do których chodziłam przez lata twierdziły,że jestem przewrażliwiona.Nawt dzisiaj jak zrobi skłon to widać

    OdpowiedzUsuń
  3. współczuję asymetrii oczywiście, ale jednak...ubawiłam sie tym postem, no!

    OdpowiedzUsuń
  4. Post, zresztą jak poprzednie jest przedni, ale ten należy do tych tzw. dreszczowców.

    OdpowiedzUsuń
  5. pozdrawiam Was i dzieciaki :) fajnie piszesz, usmialam sie :) niedlugo podchodzimy do in vitro :) zycze Wam jak najmniej takich sytuacji i zdrowia dla maluchow :)

    OdpowiedzUsuń