środa, 28 kwietnia 2010

Faza balonikowa

No i wyjaśniło się czemu dzieciaki zrobiły się takie marudne.
Koleżanka małżonka wyczytała,że mniej więcej w połowie piątego miesiąca zaczyna się właśnie taka faza rozwojowa.
Owe fazy ilustrował diagram, na którym etapy fazy rozwoju dziecka były oznaczone takimi symbolami jak: chmurka albo uśmiechnięte słoneczko.
Aktualna faza naszych dzieci to symbol... czarnej chmury z piorunami!
To wiele wyjaśnia.
Ale ich humory to jedno a tendencyjne i złośliwe nękanie rodziców to drugie.
W tym wieku dzieciaki powinny jeść o jeden posiłek mniej.
Nam oczywiście wydawało się oczywiste i racjonalne,że będzie to posiłek nocny.
Dziewczyny najwyraźniej wyszły jednak z założenia ,że ma to być dowolnie wybrany- najlepiej losowo- jakikolwiek posiłek poza owym nocnym właśnie.
Co więcej zgłosiły wniosek racjonalizatorski aby jeden z pozostałych dziennych posiłków przesunąć na godziny nocne.
A teraz są bardzo konsekwentne w dążeniu do wyznaczonego celu.
Ich główną bronią jest strajk głodowy i ogólna niechlujna kontestacja.
Czyste ciuszki to według nich haniebny banał.
Ciuszki prawdziwych, ostrych lasek mają być zaplute, poplamione mlekiem i ogólnie wymemłane.
No cóż uznaję to za naiwne młodzieńcze dążenie do oryginalności.
Podobne do tego, które każe ambitnym licealistkom zakładać mundur powyciąganego swetra i płaszczyka po babci.
A także nosić pod pachą książki Cortazara, Fowlesa albo Castanedy.
Wiem co mówię- też byłem ambitną licealistką.
Zdaje się jednak ,że trochę odbiegam od tematu.
Jak już się zapewne domyślacie aktualna faza rozwojowa księżniczek ze szkiełka charakteryzuje się daleko posuniętą upierdliwością.
Po pierwsze każda próba odejścia od nich kończy się głośnym protestem. Kiedy tylko człowiek wyjdzie poza ich pole widzenia zaczynają emitować serie urywanych okrzyków.
Brzmi to jakoś tak:
-E! E! E! E,e,e,e,e,e,e,e!!!
Chmmm... a może moje, wyposażone w skrzela i płetwy, córki próbują swoich sił w echolokacji?
Może.
Chociaż nie sądzę by ta hipoteza wytrzymała próby naukowej weryfikacji.
Najczęstszym powodem do podniesienia rozpaczliwego alarmu jest... nic. Po prostu nic!
Leży sobie dzieciak, żuje smoka,miętoli „książeczkowego lwa” i nagle....AFERA!
I nie bardzo wiadomo co robić? Smoka jej nie dam bo już ma. Zabawki też bo ...ma.
Pozostaje przytulić i ukołysać, ale wtedy człowieka męczy świadomość ,że prawdopodobnie dał się sterroryzować i cynicznie wykorzystać.
Dziecko natomiast nauczyło się wymuszać na starym pożądane działania.
Bywa też na odwrót- człowiek tuli, głaszcze dziecko ….gdy wtem!
Płacz, łzy, wyrywanie się.
I znowu AFERAAAAAA!!!
A jednak czasem sytuację ratuje balonik.
Taki napełniony helem.
Właściwie to dzięki niemu udaje mi się ostatnio pisać bardziej regularnie.
Niebieski, błyszczący, unoszący się w powietrzu balonik przywiązany do nóżki to po prostu najlepsza zabawka świata.
Dzieciaki leża zapatrzone, machają kończynami i wymieniają między sobą uwagi, których ni cholery zrozumieć nie mogę.
Może ktoś z was potrafi przetłumaczyć kwestię brzmiącą jakoś tak:
„Uuuueeeghhhhszszszsssprf, auaaa eeeeeeuuuuł, E!”

1 komentarz:

  1. "widzisz ten balonik? Duzi myślą, że jesteśmy zachwycone.. A co tam, nie wyprowadzajmy ich jeszcze z błędu, sesese" ;-)

    OdpowiedzUsuń