czwartek, 27 stycznia 2011

Maratończyk

-Cio to, toto?
Koszmar trwał.
A kropla drążyła skałę.
Czułem się jak ofiara starej chińskiej tortury, w której woda kapie na głowę ofiary. Kropla za kroplą. Godzinami, dniami, tygodniami.
Ale ja też byłem twardy. To był naprawdę pojedynek równorzędnych partnerów.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Drugi kotek.
-Cio to, toto?
-Drugi kotek.
-Cio to, toto?
-Ten pierwszy.
-Cio to, to,to,to,to,to,to?
-No kotek. Mówię przecież. Ten pierwszy.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Drugi kotek.
-Nijjjaaaaaa!
-A własnie,że kotek.
-Nie.
-Tak, kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, -Kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,kotek,KOOOOOOTEEEEEK!!!

Pamiętacie „Maratończyka” Johna Schlesingera?
Tego nakręconego na podstawie książki Wiliama Goldmana?
Czułem się jak bohater grany przez Dustina Hoffmana w słynnej scenie na fotelu dentystycznym.
Gdy zbrodniarz wojenny torturuje go za pomocą narzędzi dentystycznych zadając wciąż tylko jedno pytanie:
„Czy jest bezpiecznie?”.

-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek
-Cio to, toto?
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek
-Cio to, toto?
W tym momencie usłyszałem odgłos klucza przekręcanego w zamku.
-Cześć kochanie.
-Hejka! Bardzo jesteś zmęczona?
Machnęła lekceważąco ręką.
-Iiiii tam. Za to stęskniona jak cholera.
Pochyliła się żeby ucałować dzieci a potem uśmiechnęła się do mnie ciepło.
-Jak wam minął dzionek kochanie?
-Tak jak w kinie. Tak jak w kinie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz