środa, 26 stycznia 2011

Przesłuchanie

Zakończenie ostatniej wielkiej bitwy nie oznaczało niestety zakończenia walk.
Jakże gorzki jest los herosa, który po pyrrusowym zwycięstwie legł, śmiertelnie zmęczony, w pościeli po kolejnej potyczce.
A obudził się w pętach.
Kiedy podniosłem ciężkie powieki zobaczyłem pochylającą się nade mną małoludzką twarz i usłyszałem pytanie:
-Cio, to,toto?
Coś tam wybełkotałem, zaspany, i spróbowałem przewrócić się na drugi bok.
-Cio to,toto!?-głos robił się coraz bardziej natarczywy.
-Jajco!-spróbowałem ciętej riposty.
-Niiijjeeee!-odpowiedział mi drugi głos i w moim polu widzenia pojawiła się druga drobna twarzyczka.
Uśmiechała się,ale był to bezwzględny uśmiech stworzenia przekonanego o swojej wyższości.
-Cio to,toto?!-kontynuowała przesłuchanie pierwsza z krasnoludzkich samic.
-Zgodnie z międzynarodowymi konwencjami odmawiam odpowiedzi na wasze pytania.
-Cio to, toto!!!-to już nawet nie brzmiało jak pytanie.
-Nazywam się Garbaty i jestem ojcem. Więcej ode mnie nie wyciągnięcie!
-Niiijjeeee!-grymas na małoludzkiej twarzy przypominał groteskowo szeroki uśmiech Jokera.
-Pożałujecie! Królowa Matka mnie tak na pewno nie zostawi!
-Cio to, toto?-pytanie zadane zostało w mechaniczny sposób sugerujący,że one tak mogą godzinami.
Zanim spróbowałem kolejnej błyskotliwej riposty druga twarz jeszcze bardziej rozciągnęła się w złowróżbnym uśmiechu.
-Wy małe, przebrzydłe...
Moja kwestia został przerwana przez głosne plaśnięcie.
Piekący policzek oznaczał najwyraźniej przejście do drugiej fazy przesłuchania.
-Cio to? Toto?
-Omawiam odpo....
-Niiijjeeee!-mała rączka powędrowała do góry a potem na dół. Kilkakrotnie.
Za każdym razem trafiając mnie w usta.
-Cio to? Toto!?
W tym momencie zdałem sobie sprawę,że krepujące mnie pęta były tylko wytworem zaspanej wyobraźni.
Zasłaniając się ramieniem przed ciosami wygrzebałem się z pościeli.
-Dość tego! Bujajcie się przebrzydłe bambaryły!
Opowiedział mi chóralny wrzask protestu i odgłosy gwałtownego gramolenia się z łóżka.
Zanim pościg nabrał impetu uciekłem mu z pola widzenia.
Wiatr we włosach, cudowne poczucie odzyskanej wolności.
To cudowne uczucie trwało jakieś dwie sekundy.
Ślepy zaułek. Ot co.
Tuż za plecami usłyszałem tupot małych stóp.
-Cio to, toto? Cio to, toto?-pytanie zadawane było w rytmie młotka wbijajacego kilkucalowy gwóźdź w dębową belkę.
Wcisnięty w róg pokoju patrzyłem jak się zbliżają.
-Niiijjeeee!-tym razem o z mojego gardła wyrwał się ten krzyk. Rozpaczliwy i pełen beznadziei.

* * *
-Cio to, toto?
Przesłuchanie trwało godzina za godziną.
-Ślimak.
-Cio to, toto?
-Ślimak.
-Cio to, toto?
-W dalszym ciągu ślimak.
-Cio to, toto?
-Ślimak.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Kotek.
-Cio to, toto?
-Znowu ślimak.
-Cio to, toto?
-Ślimak
-Cio to, toto?
-Znowu kotek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-Piesek.
-Cio to, toto?
-A to proszę pani jest ZNOWU ŚLIMAK!!! Taki z ...URRRRRWA.....ną muszelką !
-Nijeeeeee!-do dyskusji włączył się „zły glina” i zdzielił mnie w skroń kubkiem „niekapkiem”.
-Auuuuuu!- zawyłem z bólu, zwijając się na podłodze.
Odpowiedzią był radosny rechot.
-Cio to,to,to,totototo?-”dobry glina” pokazywał, niestrudzenie, palcem kolejne obrazki.
-Świnkaaaaaaa!
-Cio to, toto?
-Świiiinkaaaaaaaaaa!!
-Cio to, toto?
-ŚWIIIIIIIIINKAAAAAAA!!!
Tym razem „zły glina” walnął mnie czołem w drugą skroń.
A potem wtulił się małą główką w moją szyję.
W pokoju rozległ się radosny dziecięcy śmiech.
To właśnie ten dźwięk usłyszała wracająca z pracy koleżanka małżonka.
-O, jak ładnie się bawicie!-uśmiechnęła się.-I jak? Widzę,że ci świetnie idzie kochanie. Dobrze wam minął dzionek?
Pokiwałem potulnie głową czując na sobie baczne spojrzenia dwóch par małych oczek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz