poniedziałek, 8 czerwca 2009

O kolorach

Siedziałem sobie w sobotę przy kompie i męczyłem się nad projektem logo, który obiecałem (trochę pochopnie)zrobić znajomym. Szło mi opornie bo ostatnio miałem mało okazji żeby powyżywać się plastycznie. Coś tam jednak zmajstrowałem. Ponieważ jednak miałem wątpliwości czy wyszło dobrze- o recenzję poprosiłem koleżankę małżonkę. Ona jest lepszą kolorystką więc zmierzyła wzrokiem moje dzieło i mruknęła, że jej zdaniem tło powinno być łososiowe i poszła.
Nie byłem przekonany do tego czy to trafna sugestia. A raczej wprost przeciwnie,ale co tam-spróbować zawsze można. Kiedy skończyłem ponownie zawołałem żonę. Moja druga połówka zmrużyła oczy, zmarszczyła czoło i stwierdziła, że chyba lepiej będzie wyglądał zielony. Czyli taki jaki dałem na samym początku. Mój ekspert od kolorystyki musiał zauważyć ,że zaczynam się lekko irytować bo chwile później usłyszałem:
-A wiesz, zaskoczyłeś mnie tym,że wiedziałeś jaki to jest łososiowy. Naprawdę ładny kolor zrobiłeś.
Sie kurde trochę znam nie?-wypiąłem dumnie pierś i zacząłem coś tam wspominać tym,że tak to jest jak się za robotę biorą zawodowcy i ,że kolory nie mają dla mnie żadnych tajemnic. Moje puszenie przerwało pytanie zadane podejrzanie nieśmiałym tonem:
-A wiesz kochanie jaki to kolor "fuksja
Co to jest "fuksja" do k....urwanego kubka?!!! No nóż w plecy, poniżenie i rozpacz!

ps.
A łososiowy znam, bo w domu moich rodziców od zawsze przynajmniej jeden pokój musiał być pomalowany na ten kolor. Mnie się zresztą podoba,ale koleżanka małżonka kategorycznie zapowiedziała,że w jej domu tego koloru nie będzie. Zraziła się bidula do tego pięknego koloru kiedy moja mama poprosiła ją o konsultacje podczas remontu mieszkania. Wielokrotne konsultacje. Hmm... bardzo wielokrotne. Nieskończenie. Nieustające i drobiazgowe. I wszystkie dotyczyły łososiowego.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz