sobota, 6 czerwca 2009

Minimalizacja ryzyka

Wczoraj po powrocie z pracy znalazłem w kuchni puste opakowanie po śledziach w sosie musztardowym. W pierwszym momencie zrobiło mi się odrobinę przykro bo je bardzo lubię a nawet nie dostałem szansy spróbowania. Jednak kiedy wyjadałem resztki sosu oddałem się refleksji i doszedłem do wniosku, że koleżanka małżonka ostatnio mnie bardzo pozytywnie zaskakuje.
Czego dowodem jest właśnie ów brak śledzi.
Ładniejsza połówka naszego związku ma ogromną awersję do jakiegokolwiek planowania. Kiedykolwiek i czegokolwiek. Strasznie to stresuje jej teściową :-)))
Tym razem jednak przełamała tę słabość w wielkim stylu.
Otóż przewidując „sytuacje zachciankowe” zrobiła wszystko by zminimalizować konieczność wykonywania przeze mnie różnych rajdów do różnych sklepów o różnych dziwnych porach.
A konkrety? Proszę bardzo- w lodówce 3 rodzaje śledzi (no teraz to już tylko dwa), po słoiku ogórków kiszonych i konserwowych (słoik z małosolnymi stoi obok na szafce), kilka rodzajów różnych marynat. Mamy też zapas różnych owoców oraz 2 opakowania lodów w zamrażarce.
Generalnie jesteśmy przygotowani. Jestem za to małżonce niewymownie wdzięczny ponieważ ten genialny w swej prostocie pomysł mnie by pewnie do głowy nie przyszedł.
Zresztą ja w przeciwieństwie do żony i owszem czasem lubię coś zaplanować, ale i tak nic z tego nie wynika ponieważ i tak potem zapominam co zaplanowałem.
Zresztą to zapominalstwo to jakieś przekleństwo
Delikatnie mówiąc brak mi uzdolnień matematycznych. Wszelkie cyfry i liczby natychmiast mi się ulatniają z pamięci. Nie ma możliwości żebym coś zapamiętał.
Nawet na zapamiętanie własnego numeru telefonu potrzebuję kilku miesięcy.
Ale najgorszy problem mam z datami. Żyję w ciągłym stresie,że zapomnę o urodzinach, imieninach, jakieś rocznicy.
A tak się psiakrew staram. Niestety co jakiś czas muszę cierpieć strasznego moralnego kaca bo zrobiłem komuś swoją sklerozą przykrość.
Pocieszam się tylko,że nie ma ludzi bez wad i nawet moja koleżanka małżonka takowe posiada (chociaż jej dział PR temu zdecydowanie zaprzecza).
Otóż jest ona jedyną znaną mi osobą, która z matematyką radzi sobie gorzej niż ja!
Niewiarygodne a jednak prawdziwe. Na szczęście z datami radzi sobie znacznie lepiej ode mnie więc jakoś się uzupełniamy.
Ale jeżyki to będą biedne. Bo naprawdę nie wiem kto im będzie pomagał w odrabianiu prac domowych z matematyki.
To znaczy wiem, że ja. Tylko,że do dupy z taką pomocą.
One pewnie już teraz radzą sobie z liczeniem lepiej niż tatuś.

1 komentarz:

  1. Ha - też mam lodówkę pełną zapasów rzeczy, które lubię. Nawet rybki wędzone u wędzarza popakowane tak żeby nie trzeba zjadać ich już. Lody to podstawa. Bez nich nie ma życia. No i spiżarnia pełna owoców, warzyw i innych dobroci w słoiczkach robionych przez rodziców. Z głodu nie umrzemy napewno.
    agamala

    OdpowiedzUsuń