niedziela, 28 czerwca 2009

In vitro, cholesterol i fanatycy

Po ostatnich dygresjach czas wrócić do wątku głównego tego blogu. Tym bardziej,że w sprawie in vitro znowu robi się kolorowo. Niedawno pisałem o złotych myślach posłanki Rokity a teraz okazuje się ,że Naczelna Rada Lekarska ma zbadać czy poseł Bolesław Piecha składając do sejmu projekt ustawy zakazującej zapłodnienia pozaustrojowego nie załamał przysięgi Hipokratesa.
Chodzi konkretnie o artykuł 38 Kodeksu Etyki lekarskiej , który mówi,że lekarz „powinien udzielać zgodnych z wiedzą medyczną informacji dotyczących procesów zapładniania i metod regulacji poczęć".
Bardzo mnie to cieszy bo kiedy słuchałem wypowiedzi tego pana popadałem w lekkie osłupienie. Ja naprawdę rozumiem,że on może chcieć dobrze, chce postępować zgodnie ze swoją wiarą i wyznawanymi wartościami,ale kiedy go słucham zapala mi się czerwona lampka.
Nie dlatego,że się z nim nie zgadzam tylko dlatego,że ten, było nie było, wykształcony człowiek i lekarz staje w jednym szeregu z ludźmi, którzy mają ogień fanatyzmu w oczach i pustkę w głowie.
Przypominają mi się wypowiedzi na forach internetowych, których autorami(autorkami) byli przeciwnicy zapłodnienia pozaustrojowego.
Klarowali nam oni,że podczas tego zabiegu „lekarze wszczepiają ci 6 zarodków (ciekawe czemu akurat tyle?), potem je obserwują a później część z nich wyjmują i zabijają”. Cytuję z pamięci więc pewnie niedokładnie,ale była to dłuższa wypowiedź „wyjaśniająca” nam wszelkie zawiłości metody in vitro.
Normalnie i ręce i próbówki opadają a mędrca szkiełko i oko mgłą a raczej łzami zachodzi.
Dajmy temu na razie spokój. Skoro jednak jest niedziela i o lekarzach mowa to wspominałem już wcześniej o moim bliskim koledze lekarzu, który jest bardzo wierzącą osobą.
Często po kilku piwach dyskutowaliśmy o naszych różnicach światopoglądowych i zawsze kończyło się na wzruszeniu ramion bo ani on mnie ani ja jego do swoich racji nie przekonywałem. A jednak mimo,że on również do kwestii in vitro podchodzi z- delikatnie mówiąc- dużą rezerwą, to cieszy się naszym szczęściem.
Bo jak już wielokrotnie wspominałem najważniejsze nie jest to jaką się wyznaje wiarę,jaki ma światopogląd czy wykształcenie.
Człowiekiem trzeba być. Po prostu.
A skoro „wywołałem z lasu” wspomnianego wcześniej kolegę to wczoraj trochę mnie postraszył mówiąc mi, że:

a) moja abstynencja przez okres ciąży może być groźna dla zdrowia bo przecież jak wiadomo alkohol konserwuje

b) po roku z dwojaczkami postarzeję się o jakieś 10 lat(a bez alkoholu to pewnie i dwa razy tyle)

c)poradził bym nacieszył się teraz snem i uprawianiem sportu bo potem będę musiał porzucić te fanaberie

Nie do końca wiem co myśleć o tych jego złotych radach. W końcu to ojciec trójki dzieci więc pewnie wie co mówi. No i jest lekarzem ;-)))
Z drugiej strony kiedy poskarżyłem mu się kiedyś ,że przez stres związany z naszymi nieudanymi wówczas staraniami o potomstwo strasznie podskoczył mi poziom cholesterolu usłyszałem w odpowiedzi:
-”A pieeeerdol cholesterol. Może on w ogóle nie istnieje?! Widziałeś go kiedyś na oczy !?”

1 komentarz: