czwartek, 4 czerwca 2009

Playlista

Sporo myślę ostatnio o muzyce jaką chciałbym puszczać jeżykom kiedy będą małe. Na pewno nie będzie to tak zwana „muzyka dziecięca”. Tym bardziej, że z racji obowiązków zawodowych trochę się w tej dziecięcej orientuję i wiem, że wartościowych rzeczy jest bardzo mało.
Zresztą znajoma 13-nastolatka opowiadała mi ostatnio,że „już wyrosła z Pink Floyd i teraz słucha Beatlesów”!
Sam w dzieciństwie byłem „indoktrynowany” Boney M., Paulem Anką i orkiestrą Glenna Millera.
W podstawówce słuchałem Iron Maiden , Limahla, Perfectu i kapitana Nemo.
A jednak wyrosłem na ludzi :-))) więc może niepotrzebnie się przejmuję tym co puszczać jeżom?
Nie, dochodzę do wniosku ,że trzeba indoktrynować, indoktrynować i jeszcze raz indoktrynować (tylko nie nachalnie). Choćby we własnym , dobrze pojętym, interesie. Bo jak mi dzieciaki zaczną puszczać w domu jakiś badziew to zwariuję.
Zaczynam więc przygotowywać składankę i już za kilka miesięcy zaczyna się „AKCJA INDOKTRYNACJA”. Najlepiej jeszcze zanim się urodzą.
I tu pojawia się pewien problem.
Nasze małżeńskie gusta muzyczne są często zbieżne, ale i równie często różne. Zdanie jeżyków też muszę brać pod uwagę bo jak im w 7 miesiącu ciąży zacznę puszczać Sepulturę, Vadera i Motorhead to chyba nie będzie to dla nich dobre? Chociaż jakby tak jakąś balladkę Motorhead?
Nie, chyba nie. Nie sadzę by przepity głos Lemy'ego był dla dzieci do przyjęcia. Nie ta estetyka :-))
Milesa Davies'a też raczej im nie puszczę bo mnie żona z tym pogoni. Organicznie nie cierpi niczego związanego z jazzem.
Ale jest jeden utwór, który od razu przychodzi mi do głowy jako wręcz idealny dla całej naszej czwórki-”Crazy Mary” Pearl Jam'u.

5 komentarzy:

  1. Hmmm... znajomy słucha podobnej muzyki, której Ty słuchasz, jego żona jazzu i myśleli że córki tym zarażą. No i klops bo nastolatki słuchają Rihanny i Britnej (czy jak to się pisze). Moim zdaniem dzieciaki słuchają tego co inni rówieśnicy a jak dorośleją to stają się bardziej wybredne. Sama przez to przeszłam. Był czas Republiki i czas Papa Dance. A teraz jazz.
    Sorki jeśli rozwiałam nadzieje...
    agamala

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie ma sprawy jestem realistą. Próbuję tylko zminimalizować ryzyko :-)
    A Papa Dance! To by obłęd. A Republika i owszem. Chociaż ja raczej podryfowałem w stronę Dżemu i TSA.

    OdpowiedzUsuń
  3. tutaj musze napomknąć słowa o wspomnieniach playlistowych - wczorajszego koncertu w Wawie - żałuje ze coraz mniej jest takiej muzyki, prawdziwego polskiego rocka... chyba ze ogladaliscie na Polsacie ;)
    jestem ciekawa czy Waszym dzieciom, jak beda juz starsze bedzie podobała sie "taka klasyka" ;))
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Dżem i TSA to mój mąż. Rydel jest mieszkańcem naszego domu, naszego samochodu - takie mam wrażenie. Zresztą jego syn też tworzy fajną muzykę.
    Polski rock, kapele o których już świat zapomniał, koncerty na których trzeba było być, rozciągnięte swetry i podarte dżinsy, jakiś kapelusz na głowie wyszperany w lumpeksie (dobrze, że miałam tolerancyjnych rodziców) - oby nasi chłopcy mieli takie wspomnienia.
    A na rock, blues są skazani i nasiąkną tym napewno. I jak będą mieli po 20 lat wyciągną stare płyty i zrozumieją przesłanie tej muzy. Bo przecież o to w tym wszystkim chodzi a nie tylko o bejbe bejbe bejbe ohohoh je. Wrrrr.... W życiu ważne są tylko chwile...
    agamala

    OdpowiedzUsuń
  5. No to gorące pozdrowienia dla kolegi małżonka!
    Myślę,że macie rację dzieciaki muszą przejść przez okres "błędów i wypaczeń" a potem... to się zobaczy.
    Kiedy wczoraj wracaliśmy do domu w trójce leciał fragment koncertu Hendriksa. Niesamowite, kiedy zacząłem się interesować taką muzą to już była historia. Tymczasem to się dalej nie starzeje.
    "Foxy Lady" !!! ;-))))

    OdpowiedzUsuń