sobota, 20 czerwca 2009

A czas ucieka

No, firma kurierska załatwiona (2 dni wiszenia na telefonie i mailu):-)))
Przeziębienie prawie wyleczone, parę "pozablogowych", ale bardzo absorbujących spraw załatwionych. Wreszcie mogę wrócić do pisania.
Ponieważ mamy już trochę dosyć traperskiego życia w naszej wiecznie niewykończonej chałupie wkrótce zaczynamy megaremont. Bo my jakoś wytrzymamy zimą zamarzniętą wodę w kuchni,ale Jeżyki mogłyby być odrobinę zdegustowane takimi warunkami.
Od kilku dni odwiedzają nas fachowcy z miarkami, notesami i zmarszczonymi czołami więc zapewne tematów do pisanie mi nie zabraknie.
Czuję w związku z tym spory dyskomfort bo po pierwsze musimy wziąć kredyt no i zawsze wolałem robić "własnymi ręcami"-wolniej,ale taniej (o satysfakcji nie wspomnę). Teraz niestety kluczowe stało się słowo "wolniej". Po tym jak kapitalny remont łazienki zajął mi prawie rok koleżanka małżonka powiedziała "dość":-))))
Inna sprawa,że fachowcy też wyprowadzili ją z błędu jakoby remont dało się zrobić w 3 miesiące.
Oj będzie kolorowo. Oby tylko nie skończyło się jak poprzednio-panowie od więźby dachowej okazali się tak słowni,że w pewnym momencie musiałem kupić narzędzia i skończyć konstrukcję i pokrycie dachu samodzielnie.
Właściwie te historie to temat na kolejny blog. Bo do oryginałów to mamy prawdziwe szczęście. Obojętne czy przyjdzie hydraulik, elektryk czy stolarz to zawsze jakiś hm... z innej planety. Jeden ciągle gada do siebie (i są to zdecydowanie dialogi a nie monologi), drugi przez większość czasu kiwa się i stęka mrucząc -"no widzisz mamy problem, mamy problem" a trzeci jedną szafkę robi miesiącami przyjeżdżając dwa razy w tygodniu na konsultacje i pomiary.
Dlatego zacząłem wszystko robić sam-jak człowiek spieprzy (niestety o wiele częściej niż byłbym skłonny się przyznać) to przynajmniej ma sam do siebie pretensje.
Hmm... a miałem napisać o czymś całkiem innym. No nic, może w kolejnym poście :-))

2 komentarze:

  1. "Będzie Pan zadowolony" - to nasze ulubione słowa w trakcie budowy domu. Nie chciałam wracać do tamtych wspomnień ale wymogłeś i masz babo placek. Nas czeka malowanie całego domu docelowymi farbami (teraz rzucona jest pastelowa orchidea bo białych ścian bym "nie zniesła") i zrobienie kominka. Panowie przybyli, popatrzyli i mnie załamali. Termin na początek września. Mówię im, że mnie rozpakują pewnie w połowie września i chciałabym mieć to zrobione. A oni na to - pani się nie martwi, zakleimy część sypialną folią i dzieci nie poczują, że jakieś remonty w domu i... będzie Pani zadowolona. Szlag mnie trafił i zacisnęłam zęby. Mąż negocjował ale: wiesz Pan - terminy mamy. Panu i tak po znajomości w tym wrześniu zrobimy. A że fachowcy dobrzy, to rady nie ma tylko trzeba czekać. Tylko weź wytłumacz maluchom żeby się na świat nie spieszyły bo fachowcy kominek robić będą wrrrrr....
    Widzę, że powinnam swojego bloga założyć bo Ci konkurencję wpisami czynię.
    Pozdrawiam. Agamala34

    OdpowiedzUsuń