sobota, 15 sierpnia 2009

Ostre laski

Tak, wiem,że poprzedni post raczej nie miał szans spełnić oczekiwań czytelników. Może dzisiaj pójdzie mi lepiej. Nie chciałbym byście odnieśli wrażenie, że remontowe szaleństwo jest dla mnie najważniejsze. Wręcz przeciwnie. Remont to tylko pośredni efekt czegoś co chyba bez przesady mogę nazwać największą zmianą w naszym życiu.
Nie ma chwili bym nie myślał o naszych córkach.
Wczoraj przed zaśnięciem długo rozmawialiśmy w łóżku o tym jakie, naszym zdaniem, powinny być nasze pociechy i jak powinniśmy je wychować.
Ciekawe jak uda się przekuć teorię w praktykę. Jestem sceptyczny i myślę ,że będzie to raczej czyste szaleństwo, obłęd w oczach i totalna improwizacja.
Chociaż koleżanka małżonka zaskakuje mnie ostatnio swoim zdroworozsądkowym podejściem.
W każdym razie potwierdzenie wcześniejszych podejrzeń, że w bebzunku rosną dwie dziewczynki naprawdę mnie ucieszyło.
Kiedy po wizycie u lekarza usiadłem za kierownicą w głowie rozbrzmiewały mi tylko dwa słowa -”córeczki tatusia” :-)))
Przyszła mama owych dwóch młodych osób z właściwym sobie czarnowidztwem westchnęła:
-No i pięknie. Za tobą będą szalały a ze mną wciąż się żarły.
-Dlaczego tak mówisz? Może charakterki będą miały raczej po tatusiu- wyszczerzyłem zęby nieco prowokacyjnie.
Żona jednak była poważna.
-Ja z moją mamą ciągle się kłóciłam- westchnęła.
Najukochańsza z żon potrzebuje zazwyczaj pewnego czasu na oswojenie się z nową sytuacją. Dlatego uznałem,że nie ma sensu na razie rozwodzić się nad tematem. Zresztą na co jak na co,ale na charakter pociech wpływu mieć nie będziemy. Co się stało to się stało. Geny po swojemu się ułożyły i przemieszały a czy powstały z tego koktajl okaże się wybornym winem czy octem- czas pokaże.
Pani Jeżykowa, tak jak przewidziałem, szybko doszła do siebie i wczoraj stwierdziła:
-Wiesz, po zastanowieniu się dochodzę do wniosku,że „dwa dziurawce” to idealny układ.
Zdumiało mnie to bo nawet nie przyszło by mi do głowy by patrzeć na sytuację w ten sposób. Jest jak jest. Jak mawia kolega doktor (tak, tak- ten od cholesterolu) „do pewnych spraw trzeba podchodzić jak woda”. Woda płynie swobodnie, tam którędy najłatwiej. Bez niepotrzebnego komplikowania.
-A będziesz z córkami chodził na piwo?-zaskoczyła mnie po raz kolejny.
-Taaak- mruknąłem z przekąsem- sobie będę brał browara a im jogurty.
Odpowiedziałem w ten sposób bo właśnie taką scenę widziałem za studenckich czasów w pewnej mordowni w kiepskiej dzielnicy mojego miasta. Zadymiona mroczna sala, brudne firanki, bełkotliwe głosy a pośród tego grzeczna pięciolatka jedząca łyżeczką jogurt truskawkowy. Przytulona do ojca sączącego spienione piwo. Bardzo malarska albo filmowa scena. Niezależnie od tego co byśmy pomyśleli o tatusiu owego dziecka.
Żona znała tę historię.
-Nie o to mi chodzi. Myślałam raczej o tych męskich rytuałach. Ojciec z synem na pierwszym w życiu piwie.
-Aaaa, rozumiem. Rozmowy o życiu, zasadach i kobietach?
-No właśnie-pokiwała głową
-Pewnie że będę z nimi chodził. Może opowiedzą mi coś ciekawego o kobietach?
Powiedziałem to z pełnym przekonaniem, ale potem zacząłem mieć wątpliwości. Co innego trochę rubaszne pełne szorstkiego humoru męskie rozmowy a co innego dyskusje z córkami.
Jakoś wydaje mi się ,że będą wymagały innej konwencji, oprawy i ... gatunku alkoholu.
Koniak, wino... naleweczka tatusia?
A może się mylę?
Na szczęście czas tych dyskusji nie nastąpi zbyt szybko. Chociaż szczerze mówiąc nie mogę się doczekać.
Zamierzam zrobić wszystko by dziewczyny nie wyrosły na mdłe mimozy.
I na pewno nie będę ich uczył tak jak kolega doktor:
-No curuś, kim zostaniesz jak urośniesz? No, do... dooooo.... doktorem.
O nie! Rozważałem odpowiedź „będę rentierką” ale po konsultacji z koleżanką małżonką uznaliśmy, że znacznie lepiej zabrzmi odpowiedź-„Ostrą laską z dużą kaską tatusiu”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz