czwartek, 19 listopada 2009

Rosną!

Po naskrobaniu ostatniego posta postanowiłem zrobić sobie małe blogowe wakacje. Nie ma sensu pisać na siłę i to wtedy gdy człowiek sam czuje,że jest bez formy a słowa się nie składają.
A jednak pisać było o czym więc zaczynam powoli nadrabiać zaległości.
Zresztą są tematy, których zignorować po prostu nie wolno.
Na przykład wczorajsze widzenie z córami.
Panie i Panowie, wbrew naszym lekkim obawom dzieci podjęły dramatyczną i ważną decyzję pod tytułem „no dobra, nie ma co ściemniać , zaczynamy rosnąć”.
Efektem tego jest wynik 2,30 u jednej i 2,10 u drugiej- no ta została trochę w blokach co pozwala domniemywać , która zainicjowała akcję krzycząc -a raczej bulgocząc w odmętach wód płodowych:
-No to co? Rośniemy siora?!
Wynik USG nas nieco zaskoczył bo nie spodziewaliśmy się takiego przyrostu wagi.
„Szepczący doktor” stwierdził,że jego zdaniem dzieciaki do porodu powinny „dobić do trójki” co w przypadku bliźniaków jest wynikiem bardzo zadowalającym.
Generalnie wizyta bardzo pozytywna mimo godzinnego poślizgu w poczekalni.
A jednak.
Na samo zakończenie wizyty koleżanka małżonka lekkim tonem spytała czy jest jakieś zagrożenie, że w związku z diabolicznym AH1N1, porodówka zostanie zamknięta dla odwiedzających.
I tu zrobiło się mniej fajnie bo najwyraźniej umknęła nam informacja, o tym że w do naszego szpitala trafiła pacjentka chora na świńską grypę i oddział JEST JUŻ ZAMKNIĘTY.
Co prawda doktor uspokajał,że do terminu porodu może się sporo zmienić bo przecież ewentualny „mróz wytłucze pasożyta”, ale jakoś nas to nie uspokoiło.
Od razu wyobraziliśmy sobie jakie „Kongo” czeka koleżankę małżonkę,pozostawioną po cesarce ,bez mojej pomocy, z dwiema „srajdami” na oddziale pełnym kobiet w podobnej sytuacji oraz wymęczonych i zaganianych pielęgniarek.
My to zawsze musimy mieć jakieś psiakrew atrakcje.
Ostatnio żaliłem się dziadkowi,że jeszcze mi się córki nie urodziły a ja się już o nie zamartwiam.
I chyba by odreagować ten stres zona okazała się wobec mnie podstępną żmijką.
Po powrocie do domu zabrałem się za malowanie.
Skończyłem około 22.00 i wczłapałem do dużego pokoju. Żeby niczego nie ubrudzić siadłem na podłodze i lekko otępiałym wzrokiem zerknąłem na telewizor. Na ekranie właśnie ukazało się logo wytwórni Dreamworks.
-O jakiś film się zaczyna?- zagadnąłem jakże odkrywczo
-Yhm- rozgadała się małżonka
-Jakiś fajny?
-Ehe- potwierdziła elokwentnie i uśmiechnęła się do mnie promiennie
-Jaki?
-Zobaczysz- najwyraźniej nie miała nastroju na budowanie zdań
-A o czym?-postanowiłem przyłączyć się do gry w „trzy miliardy pieprzonych pytań”-zawsze było to lepsze niż ruszenie gnatów i szukanie programu telewizyjnego.
-A o nurkowaniu- tym razem wypowiedź była ciut bardziej złożona.
-O!- ucieszyłem się bo uwielbiam takie filmy. Nieważne jak tandetna jest taka produkcja,ale wystarczy by akcja działa się pod woda, w łodzi podwodnej, albo bohaterem był nurek, albo w ostateczności jakaś cholerna animowana rybka- to ja to MUSZĘ obejrzeć. I Najczęściej mi się podoba.
No chyba,że jest to druga część gniota, w którym cukierkowi bohaterowie pływają pod wodą tylko po to by pokazać swoje umięśnione bezwłose torsy i mniej umięśnione, bezwłose pośladki.
Jak więc się zapewne domyślacie temat mam opanowany.
Tym bardziej byłem zaskoczony bo jestem wzrokowcem i najczęściej film rozpoznaję już po kilku ujęciach.
Rzeczywiście na ekranie telewizora przez dłuższą chwilę widać było powolne ujęcia falującej wody i tak dalej. Nie kojarzyło mi się to jednak z żadnym tytułem.
Do chwili gdy na ekranie pojawiła się para bohaterów. Chłopak namawiał dziewczynę do obejrzenia kasety VHS.
-Jasna cholera!-jęknąłem- Ty podstępna , zdradziecka..! To jest film o NURKOWNIU W STUDNI!
-No! -uśmiechnęła się bardzo szeroko- My to jednak nadajemy na tej samej fali!
-Wredoto, jak mogłaś! Idę pod prysznic! Obrażony!!!
Bo ja...boję się horrorów.
Wywołują u mnie irracjonalny, trudny do opanowania lęk. A tego uczucia naprawdę nie lubię.
-Ty suuuuukiniiioooo- zawyłem czując,że skóra na tyłku zaczyna mi się marszczyć a po plecach przebiegło stado mrówek.
Wystarczyło samo wspomnienie tego filmu. A właściwie naprawdę przerażającego oryginału bo w telewizji puszczali remake „Kręgu”.
Słaby to horror a jednak. A o tym dlaczego lubię tylko słabe i nieudane horrory- już wkrótce.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz