środa, 22 lipca 2009

Jeżykówka


Dawno nie pisałem o pomyśle na przygotowanie nalewek, które zostaną otwarte na osiemnaste urodziny Jeżyków.Mimo tego temat absolutnie nie został zarzucony.
Dwa tygodnie temu nie zważając na czające się w wysokiej trawie kleszcze oraz trochę zdenerwowane pszczoły, którym robiłem konkurencję, nazbierałem kwiatów lipy a efektem moich dalszych zabiegów jest prezentowany na zdjęciu słój.
Na razie nie znalazłem satysfakcjonującego mnie przepisu na lipową nalewkę więc zawartość słoja traktuję jak pół a nawet ćwierćprodukt. Jakoś nie przekonują mnie przepisy, w których trzeba ten płyn połączyć z dużą ilością miodu lipowego. Fakt ,że powinna z tego powstać rewelacyjna miodówka,ale ja wolałbym uzyskać coś o znacznie bardziej subtelnym smaku i bukiecie.
Bardzo natomiast chciałem zrobić nalewkę z czarnego bzu. Niestety znajomy szef wytwórni miodów pitnych oświecił mnie ,że nalewkę robi się nie z owoców a z kwiatów.
Powiedział mi to o tydzień za późno :-( No cóż, spróbuję za rok.
Na pocieszenie nazbierałem czarnych i czerwonych porzeczek i teraz zaczynam ich obróbkę-szczegóły i fotki wkrótce.
W kolejce czekają też leśne maliny ( chyba już nadają się do zbioru), bacznie przyglądam się też zielonym otoczkom orzechów. W tamtym roku przegapiłem właściwy moment. Teraz nie zamierzam popełnić tego błędu.
Zresztą do orzechówki mam stosunek bardzo szczególny. Kiedy byłem dziecięciem w mrocznych latach komuny (chyba było to w czasie stanu wojennego,ale nie jestem pewny) mój tata tez postanowił po raz pierwszy zrobić orzechówkę. Nie wiedział biedak,że zielone łupiny orzechów, które nadają tak szlachetny kolor nalewce, równie skutecznie barwią skórę.Nalewkę zrobił, ale ciemnobrązowych palców już doczyścić nie mógł :-) A ponieważ "orzechówka" miała być jedną z głównych atrakcji na weselu mojej ciotko-kuzynki (to zbyt skomplikowane by teraz wyjaśniać stopień pokrewieństwa) przez całą imprezę tato paradował w białych, bawełnianych rękawiczkach.
Nie mam pojęcia jak smakował ów trunek z takimi przygodami stworzony bo nam dzieciakom nie dano go do spróbowania. Nigdy jednak nie zapomnę jaki wpływ wywarł na dorosłych i ich percepcję.
Otóż moja ciotko-kuzynka ma siostro-kuzynkę (tak wiem porąbana z nas rodzinka), która jest śpiewaczką operową.
Otóż nasza primadonna po zażyciu "tatowego specjału" postanowiła uraczyć nas próbką swoich możliwości wokalnych. Głos, który normalnie wypełnia sale koncertowe tym razem zabrzmiał w dwupokojowym mieszkanku. MAAAASSSAAAAKKKRRAAAA!!!
Pamiętam jak z jakąś dziewczynką uciekliśmy do drugiego pokoju i chowaliśmy głowy pod poduszkami, kołdrami i kocami.
Znieczuleni dorośli znosili to znacznie lepiej.A przynajmniej takie robili wrażenie. Chociaż moja mama na tamto wspomnienie jeszcze teraz parska śmiechem i przewraca oczami.
Wracając do kwestii nalewek to koleżanka Magda (serdecznie pozdrawiam:-) ochrzciła nam całą linię tych produktów. "Jeżykówka" proste i trafne, czemu na to sam nie wpadłem?
A przy okazji "Jeżyków" to dopiero niedawno zdałem sobie sprawę z dwuznaczności tego nazewnictwa. Jakoś wyleciało mi z głowy,że oprócz tych kolczastych są jeszcze przesympatyczne ptaszki. W naszym przypadku chodziło o te "naziemne" o czym stali czytelnicy pewnie wiedzą, ale może ktoś dołączył się później więc wolę wyjaśnić.
No to, jeszcze na poprawę humoru wierszyk, który raz usłyszałem w licealnych czasach i teraz właśnie mi się przypomniał:

Jeżu, jeżu, jeżyku
Dostaniesz lanie na gołe kolce
Dość mam już twoich wybryków

Mam nadzieję,że nie będę go musiał powiedzieć Jężykom, gdy zaczną degustować Jeżykówkę :-)))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz