niedziela, 26 lipca 2009

Ksiażę półsnu

Ufff, wreszcie dochodzę do siebie. Dobrze ,że chociaż w pracy człowiek może czasami odpocząć :-) Właśnie mam luźniejsza chwilkę i korzystam z okazji żeby coś skrobnąć.
Wypada więc cofnąć się trochę w czasie.
W czwartek o północy zameldowaliśmy się w kinie na pokazie przedpremierowym "Księcia półkrwi". Koleżanka małżonka spytała czy nie mam ochoty wypić kawy,ale stwierdziłem,że nie ma takiej potrzeby. Przecież jestem twardy i wytrzymam.
Cóż za optymizm. Rzeczywistość niestety zweryfikowała moje plany. W połowie filmu powieki zaczęły mi ciążyć.
-Jasna cholera-pomyślałem-zaraz się zresetuję!-co robić?
Pytanie było jak najbardziej na miejscu ponieważ film był całkiem niezły i naprawdę miałem ochotę obejrzeć go bez niekontrolowanych "resetów".
Zastosowałem więc procedurę awaryjną polegającą na "autoszczypaniu", mruganiu i tym podobnych idiotyzmach.
Trochę pomogło. Trochę.
Niestety po seansie musiałem spytać swoja druga połówkę jak to się stało,że bohaterowie najpierw byli na bagnach a gdy "mrugnąłem" to znaleźli się w Hogwarcie.
A generalnie najnowszy Harry Potter naprawdę mi się podobał. Ekranizacja jest zresztą tym razem znacznie lepsza od książki.Fabuła została naprawdę sensownie skrócona i okrojona. A młodzi aktorzy grający główne role zrobili spore postępy. podobnie jak ci od polskiego dubbingu. Fajnie się to ogląda, chociaż młodsi widzowie chyba byli trochę zawiedzeni.Mniej w tym filmie baśni i fajerwerków a więcej problemów nastolatków, dojrzewania, spraw sercowych i tak dalej.
Do domu wróciliśmy po trzeciej. jeszcze kolacja,prysznic, pół strony książki do poduszki i .... zadzwonił budzik. Siódma rano. AAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA
Zwlokłem się z łóżka myśląc tylko o tym ile jeszcze lat zostało mi do emerytury.
niewielkim pocieszeniem była myśl o tym,że od poniedziałku zacznę urlop.
Urlop w moim przypadku oznacza,że trzeba przed nim skończyć całą rozbabrana robotę, oraz przygotować sobie wszystkie materiały , które będą potrzebne do pracy kiedy nadejdzie kres wypoczynku.
No i jeszcze perspektywa pracy przez cały weekend. Urocze.
Czy pisałem już,że kocham swoja pracę?
Są chwile,że wydaje mi się,że nawet ten sajgon po narodzinach Jeżyków będzie miłym wypoczynkiem po tym wszystkim.
Oj, nie wiedziałem jeszcze jak ciężka czeka mnie sobota.
Ale o tym... w następnym odcinku :-)
Tak, tak-wiem,że tego nie lubicie,ale czas trochę popracować

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz