wtorek, 21 lipca 2009

Hard and Heavy

Wczoraj cały dzień byłem jakiś niezdrowo nabuzowany.Nerwowa atmosfera w pracy, jakieś bezsensowne gierki i intrygi. Do tego ekipa remontowa , która bez ostrzeżenia postanowiła sobie zrobić wolny dzień. Żeby odreagować, w drodze do domu, wsadziłem do odtwarzacza w samochodzie płytkę z solidną porcją starego dobrego heavy metalu. Przy takim hałasie naprawdę trudno zebrać myśli więc odpoczywam psychicznie. Niestety, zanim zadziałało trafiłem na roboty drogowe. Przymknąłem więc szybę żeby nie wyglądać na miłośnika "wietrzenia łokcia", który uważa ,że cały świat powinien słuchać jego, jedynie słusznej, muzyki.
Między pachołkami kręcili się dobrze zbudowani panowie-jeden z nich z lizakiem do kierowania ruchem.Stał obok koparki. Kiedy podjechałem do niej bliżej i zamierzałem wyminąć- pan odwrócił się w moja stronę i jak oparzony skoczył mi przed maskę po czym zaczął wymachiwać rękami i coś krzyczeć.
Ale muza grała głośno więc widziałem tylko poruszające się usta.Nie jestem mistrzem w czytaniu z ruchu warg,ale kilka podstawowych wulgaryzmów potrafię rozpoznać.
Ponieważ nie wydawało mi się bym zasługiwał na takie traktowanie ściszyłem odtwarzacz, opuściłem szybę i zagadnąłem o co chodzi.Wiem,że na chamstwo najlepiej odpowiadać inteligentnie i kulturalnie bo wtedy człowiek jest moralnym zwycięzcą, ale nie dałem rady.Moje pytanie nie było zbyt grzeczne jeżeli domyślacie się co mam na myśli.
Potem nastąpiła krótka ,ale treściwa wymiana poglądów. Pan w pomarańczowej kamizelce wyraził swoje zastrzeżenia co do mojej jazdy a ja przekazałem mu parę uwag na temat ludzi, którzy powinni kierować ruchem,ale najwyraźniej przerasta to ich możliwości intelektualne.
Była to prawdziwie męska rozmowa pozbawiona niepotrzebnych zwrotów grzecznościowych. Za to w celu podkreślenia ekspresji okraszona wieloma słowami uznawanymi powszechnie za obraźliwe i wulgarne.
Kiedy skończyliśmy naszą burzę mózgów mój rozmówca dalej stał i nie zdradzał ochoty posłużenia się lizakiem. Spytałem więc przesłodzonym tonem:
-Drogi łaskawco czy teraz można już jechać?
Ponieważ odpowiedź na moje pytanie była długa, nieuprzejma i utrzymana w konwencji całej naszej rozmowy, pozwoliłem sobie odpowiedzieć w podobnym tonie.
Na szczęście udało mi się odjechać zanim pan drogowiec postanowił wyciągnąć mnie z samochodu i przejść od gadania do działania.W przeciwnym wypadku musiałbym zbierać wybite zęby połamanymi rekami.
Ponieważ jechałem przez teren niezabudowany szyba poszła w dół, potencjometr na full, słonko świeciło, wiatr rozwiewał włosy a świat stał się jakiś lepszy.
Mimo,że chyba nigdy w życiu nie użyłem publicznie (tak licznie i tak głośno) podobnego słownictwa nie czułem wyrzutów sumienia.
Chociaż pewnie powinienem.
Z drugiej strony to mogła być ostatnia okazja by zachować się jak stereotypowy ultra macho.
Kiedy na tylnym siedzeniu pojawią się dwa foteliki na pewno sobie na to nie pozwolę.
Po powrocie do domu zrelacjonowałem przy obiedzie swoją przygodę koleżance małżonce a potem zabrałem się wreszcie do koszenia trawy w ogrodzie.
Ponieważ ostatnio mocno zaniedbałem te pracę uznałem ,że najpierw w ruch musi pójść kosa spalinowa. Ponieważ to cholerstwo jest strasznie głośne w uszy wsadziłem słuchawki odtwarzacza i zabrałem się do roboty.
Trawa była mokra więc szło opornie,ale przy dźwiękach Body Count jakoś szło. Ice T bluzgał i śpiewał o zabijaniu policjantów, dziwkach i dyskryminacji afroamerykanów a ja czułem ,że wreszcie schodzi ze mnie para.
Kosząc i rozkoszując się muzyką zacząłem zastanawiać się co odpowiem dzieciom kiedy za kilka lat spytają:
-A czego słuchasz tatusiu? O czym ten pan tak krzyczy?
Co mam im odpowiedzieć? Że to piosenki o miłości?
A co jak będą chciały wiedzieć co znaczy nazwa jednego z moich ulubionych zespołów SUICIDAL TENDENCIES?
Bycie rodzicem jest znacznie bardziej skomplikowane niż mi się wydawało.
Jadąc dzisiaj do pracy słuchałem PJ Harvey ("Uh Huh, Her").

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz