sobota, 19 września 2009

Mistrz samokontroli

Dzisiaj pies obudził mnie o 6.20 -nawet się nie wkurzyłem bo te wrześniowe poranki są naprawdę piękne. Wschodzące znad ściany lasu słońce rozświetla gęste poranne mgły opadające w dolinę rzeki.
Cisza spokój. Koleżanka małżonka śpi, psy snują się leniwie po podwórku a kawaleria remontu jeszcze nie nadciągnęła.
Korzystam więc z chwili spokoju by oddać się refleksji i doczytać wczorajszą gazetę.
Patrzę przez okno na powstające oczko wodne i zastanawiam się jak je zabezpieczyć kiedy dzieciaki staną się mobilne.
Mam kilka pomysłów. Niektóre zapewne bardzo kontrowersyjne,ale niewątpliwie skuteczne. Niebawem je opiszę.
Tym razem jednak chciałem skrobnąć o czymś innym.
W zeszłym tygodniu zaczęliśmy naukę w szkole rodzenia. Zajęcia jak zajęcia- momentami ciekawe a momentami niekoniecznie. Z przewagą ciekawych. Zresztą nieważne.
Najważniejsze jednak jest to,że już po pierwszym spotkaniu coś mi głowie przeskoczyło.
Nagle zdałem sobie sprawę z tego jak mało zostało czasu. Za trzy miesiące „będziemy” rodzić.
Koleżanka małżonka zareagowała najwyraźniej podobnie bo zaczęła się nerwowo dopytywać kiedy zakończą się działania budowlano- remontowe.
Zresztą określenie „dopytywała” to eufemizm.
Faceci doskonale znają tę formę wypowiedzi. Kobieta zadaje pytanie. Tylko pytanie. Za to ile w nim przekazanej treści. Na przykład:
„Kochanie, a nie miałbyś ochoty wynieść śmieci?”
Znaczy mniej więcej tyle:
„Ostatni raz wynosiłeś śmieci trzy dni temu. Śmierdzą jak jasna cholera i zaraz się shaftuję. Ty leniwy egoisto. Ja naprawdę nie rozumiem czy jesteś pozbawiony węchu, litości czy wyobraźni. Ty mnie chyba już w ogóle nie kochasz. Gdybyś kochał to na pewno już dawno byś się domyślił ,że te cholerne śmieci trzeba wynieść. Tyle o tym gadasz ,że „w ciąży jesteśmy razem”, ale jakoś tego po tobie nie widać. Tylko słowa. A jak trzeba się trochę wysilić i coś zrobić to już oczywiście zbyt wielki wysiłek. Ja oczywiście mogłabym sama wynieść te śmieci mimo ,że po drodze targałby mną torsje ,ale wybacz- zrobiłeś mi dziecko i teraz mam ogromny brzuch, który powoduje ,że nie widzę własnych stóp i trochę ciężko mi biegać po schodach. Każdy, normalny człowiek zrozumiałby to bez słów,ale tobie trzeba wszystko tłumaczyć i pokazywać palcem. Co się przewróci to już tak zostanie. Sam się nigdy nie domyślisz co należy zrobić.”

Tłumaczę oczywiście w dużym skrócie bo jak wiadomo męski umysł nie jest w stanie zrozumieć złożoności i subtelności treści wyrażanych przez przez płeć przeciwną.
Podsumowując do mojej żony też dotarło,że już za trzy miesiące skład naszej rodzinki się podwoi. I nasze życie już nigdy nie będzie takie samo.
Ma to oczywiście oznaczać zmiany na lepsze.
Również pod względem lokalowym. A remont idzie swoim tempem.
O dziwo całkiem niezłym.
Tak jak wcześniej nie mogliśmy się doprosić o przyspieszenie prac tak teraz nie możemy się pozbyć fachowców z domu. Jako ostatni, w blasku jupiterów, schodzą ze sceny- elektryk i glazurnik. W czwartek skończyli po północy.
Nawet student zatrudniany przez majstra do prostych , fizycznych robót -wystawił sobie na podjazd halogeny i przy ich świetle w nocy kończył zasypywanie ocieplonych fundamentów.
Nikt mu nie kazał. Ot tak po prostu poczuł chęć do pracy. Chyba pierwszy raz w życiu.
Zresztą ci studenci na budowie to odrębna historia tak zwanej „inteligencji alternatywnej”.
Najlepszy przykład? Proszę bardzo. Wczoraj obchodziliśmy z majstrem chałupę. Fachowiec z dumą pokazywał postęp prac przy ocieplaniu fundamentów i instalowaniu rur, które mają odprowadzać wodę z rynien.
Spojrzałem, pokiwałem głową i zadałem niewinne pytanie.
-A jak ja mam otwierać drzwi do garażu, kiedy rynny zostaną zainstalowane?
Majster spojrzał i zaklął szpetnie co do tej pory mu się nie zdarzało.
-Dobre pytanie- mruknął patrząc na spust rynnowy zainstalowany w połowie, otwierających się na zewnątrz, drzwi. Po czym zawołał autora tego dzieła. Ponieważ nie byłem pewny czy się głośno nie roześmieję odszedłem na bok by nie słuchać jak zwraca uwagę biednemu studentowi. Biedak pewnie jest najlepszy na roku z funkcji zespolonych, całkowania i innych rzeczy , o których nie mam pojęcia,ale z zajęć praktycznych to najwyraźniej ciągnie się w ogonie.
Zresztą dokładnie w tym samym miejscu ostatnio też „zasadził kwiatek”. Pod ścianą mieliśmy złożone różne elementy, które zostały po demontażu tradycyjnego kominka. Różne szybry, ruszty i całą masę żelastwa o nazwach, których nie znam a które trochę pieniędzy kosztuje.
Ponieważ miał odkopać fundament, przełożył je dwa metry od ściany i położył na ziemi. Po czym wyrzucając ziemię z wykopu starannie je zasypał.
Jak się domyślacie nie był zachwycony, kiedy usłyszał ,że pieniądze dostanie dopiero kiedy wszystko się odnajdzie.
Z kolei hydraulicy montując kaloryfer tradycyjnie zasłonili nim włączniki światła w salonie.
Jakież było ich zdziwienie, kiedy usłyszeli,że takie rozwiązanie nie zachwyca inwestora.
Oczywiście „inaczej się nie dało”. A jednak.
Tym razem inwestor się uparł a potem zaczął się dopytywać czy to może w wyznawanej przez nich religii są jakieś nakazy, które mówią,że instalacje wodno- kanalizacyjne należy tak montować by w miarę możliwości zepsuć jak najwięcej czyjeś pracy.
O dziwo tym razem inwestorowi udało się to zrobić z uśmiechem i grzecznie a jednak stanowczo.
Co jak na inwestora jest dużym osiągnięciem i świadczy o tym ,że zaczyna dorastać od roli rodzica.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz