wtorek, 8 września 2009

Zderzenie z rzeczywistością

Ostatnio nasze dziewczyny zdecydowanie stały się bardziej aktywne. Godzinami kopią matkę ile tylko się da.
Mam nadzieję ,że z takich zachowań się wyrasta? Nie chciałbym na starość ukrywać się w piwnicy czy zamykać w łazience żeby mnie własne dzieci na buty nie wzięły ;-)
Te kopnięcia to już nawet ja czuję i nie muszę z grzeczności udawać, że rzeczywiście coś zarejestrowałem.
To już nie są delikatne muśnięcia, które można było pomylić z lekkim napięciem jakiegoś mięśnia.
O nie, to konkret, który od razu nasuwa skojarzenia z pierwsza częścią „Obcego” .
A ponieważ jak już wspomniałem dzieciaki mają ostatnio dużo energii to regularnie słyszę wołanie:
-Misieeeeeek, choooooodź, koooopiąąąąąą!!!
No to wtedy gnam, żeby podłączyć swoje dłonie do coraz bardziej okazałego brzucha koleżanki małżonki.
Czasem biegnę klnąc bo łapy mam w smarze, płynie do mycia naczyń, impregnacie do drewna czy cholernie brudzącej i klejącej nalewce porzeczkowej, którą właśnie filtrowałem.
No, naprawdę te wezwania są czasem bardzo nie w porę. Ale gnam, bo jak tu odmówić swoim pociechom?
Swoją drogą dopiero teraz zdałem sobie sprawę ze znaczenia tego słowa.
„Pociecha” -mam nadzieję ,że naprawdę nią będą.
Na razie samo „zaciążenie” wpłynęło na mnie bardzo pozytywnie. Staram się szukać jaśniejszych stron życia, pozytywnych aspektów i tak dalej.
To nie znaczy ,że zawsze znajduję, ale przynajmniej humor mam lepszy i nie ciskam się bez sensu i potrzeby.
Bo ostatni rok to.... ech szkoda gadać . Te wszystkie nieudane inseminacje a potem emocje przed i potransferowe.
Emocjonalna huśtawka. I chociaż bardzo się starałem to czasem było tego zbyt wiele i nerwy puszczały.
Pamiętam jak raz pokłóciliśmy się w samochodzie. Najlepsza z żon doprowadziła mnie do takiego stanu wrzenia ,że wydarłem się tak, że aż się przestraszyłem.
Byłem prawie pewny,że co najmniej naderwałem struny głosowe.
No to byłyby jaja. Bo w pewnym sensie głos jest moim narzędziem pracy :-)
Teraz ten okres wydaje mi się taki daleki. Tak jakby transfer był nie pół roku temu tylko jakby minęły od niego ze trzy lata.
I jakkolwiek banalnie i górnolotnie by to nie zabrzmiało teraz naprawdę czuję się innym człowiekiem.
A piszę o tym też dlatego,że wczoraj nasi przyjaciele przemejlowali nam urocza dykteryjkę.
Para ta nie ma jeszcze potomstwa. I nie wiem jakie mają względem jego posiadania plany. To ich sprawa a my pomni owego doprowadzającego do szału „a wy kiedyyyyyy?” na pewno im tego pytania nie zadamy :-)
Ponieważ jednak należą do tych nielicznych osób, z którymi możemy naprawdę szczerze porozmawiać to są mocno w temacie naszej „walki o posiadanie spadkobierców”.
No i to najwyraźniej pobudza do pewnych refleksji.
Otóż kilka dni temu jechali autobusem i w pewnym momencie P. wygłosił dosyć długi monolog na temat tego jak to fajnie jest mieć dzieci. Jak to w zdrowy sposób zmieniają się priorytety w życiu, które się bardziej stabilizuje, człowiek staje się bardziej zrównoważony i spokojny. Nie tetryczeje,ale nabiera dystansu do pracy i tak dalej.
Wywód był całkiem długi i logiczny. Spójny i rozsądny.
Tyle,że w połowie został przerwany wrzaskiem z drugiego końca autobusu. Jakiś kilkulatek z uporem maniaka nadawał:
- Wieje wiatr. Wieje wiatr. Wieje wiatr. Wieje wiatr. Wieje wiatr.
By po chwili przejść w fazę nadawania jeszcze bardziej monotonną
-Wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr,wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr,wiejewiatr, wiejewiatr, wiejewiatr....
Która z kolei przeszła po kilku minutach w:
Wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...
...wiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatrwiejewiatr...

To naprawę trwało baaardzo długo. Podobno co najmniej dwadzieścia minut.
W każdym razie wysiadając z autobusu P. stwierdził z rezygnacją:
-Z tym spokojem i wyciszeniem to chyba jednak przesadziłem.
Taaak, nie mam złudzeń,że lekko nie będzie i pewnie przyjdzie taki moment,że regularnie będę sobie przypominał kawał o twardzielu z Teksasu.
„Chuck Norris lubi dzieci. Tylko strasznie długo się gotują”.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz