niedziela, 19 lipca 2009

Różowa dyktatura

Ostatnio coraz częściej znajomi pytają nas czy już wiemy jakiej płci będą dzieci. Oczywiście jeszcze na to za wcześnie, ale po ostatniej wizycie u lekarza zaczęliśmy się nastawiać,że o będą dziewczynki. Oczywiście wmawiamy sobie ,że żadne nastawianie się nie ma sensu, ale myśli sam dryfują.
Kilka dni temu zajrzeliśmy do sporego sklepu z odzieżą ciążową i dziecięcymi ciuszkami.
Poszliśmy tam bo koleżanka małżonka szukała krótkich spodenek, ale oczywiście skończyliśmy wśród wieszaków i półek z odzieżą w rozmiarze XXXXXS.
Dopiero tam zdałem sobie sprawę z tego,ze dotychczas zerkałem właściwie tylko na ubrania dla chłopców.
Korzystając z tego ,że ona była zajęta przymierzaniem ruszyłem do krainy falbanek, kokardek i biedronek wpinanych we włosy.
Szedłem między półkami i jakoś nie moglem skupić się na żadnej konkretnej rzeczy. Miałem wrażenie ,że stoję przed jedną wielką różową ścianą.
Wcześniej w dziale dla „nie za dużych mężczyzn” było zupełnie inaczej. Tam co chwilę mój wzrok przyciągała jakaś fajna bluza z kapturem, czaderskie spodenki albo śpioszki wyglądające jak dżinsy.
Nie przejąłem się jednak tym,że nie widzę nic ciekawego do ubrania dla dziewczynek bo w kwestii damskiej mody jestem porażająco beznadziejny.
Nie chodzi mi o to,że jest mi obojętne w co się ubiera moja druga połówka. Wręcz przeciwnie. W odróżnieniu do większości facetów kwestia koloru nie jest dla mnie terra incognita. W końcu z moją przyszłą małżonką poznaliśmy się na egzaminie wstępnym z malarstwa. Kolorystą jestem słabym,ale umiem odróżnić trochę więcej kolorów niż podstawowe ;-) wiem co mi się podoba a co nie.
Jednak jedną z najgorszych rzeczy, która może mi się przydarzyć jest towarzyszenie podczas tekstylnych zakupów.
Te ciągłe i głównie retoryczne pytania typu „a w tym nie z grubo”? Albo „w której lepiej wyglądam w tej czy w tamtej czarnej”? I co tu odpowiedzieć skoro wcześniej moja najlepsza z żon przymierzyła ćwierć miliona różnych czarnych ciuchów. A podpowiedzi w stylu „no ta z...” (i tu padają jakieś dziwne, obce określenia o jakiś wcięciach i innych popierdółkach) wywołują tylko dezorientację i popłoch.
W takim sklepie nigdy nie wiem , w którym miejscu stanąć by nie zostać podeptanym przez łowczynie cenowych okazji i poszukiwaczki właściwych rozmiarów.
Najdziwniejsze jednak jest to,że mogę biec przez godzinę,rąbać drewno albo przez pół dnia pływać na windsurfingu i czuję się świetnie.
Wystarczy jednak dziesięć minut na zakupach i zaczyna mnie boleć kręgosłup, puchną mi nogi, ćmi głowa i robię się rozdrażniony, zniecierpliwiony i kwękający.
Reasumujac- nie zdziwiło mnie to,że szukanie sukienek i śpioszków dla małolatów jakoś mnie nie wciągnęło.
Zacząłem się martwić dopiero wtedy gdy między tymi samymi regałami przeszła się koleżanka małżonka.
Rozejrzała się, pochyliła ze dwa razy, wzięła do reki jakąś szmatkę i po chwili odłożyła z odrazą.
-Czy w tym kraju naprawdę każda dziewczynka musi być ubrana na różowo?- jęknęła- Czy naprawdę nie ma innych kolorów? Nie chcę by moje dziecko wyglądało jak jakaś idiotyczna mała Barbie!
-Nie martw się poszukamy jakiś fajnych... CZARNYCH śpioszków- zażartowałem.
Nie pozostało nam nic innego jak rozpocząć poszukiwania w internecie.
Niestety to zajęcie okazało się równie stresujące. „Welcome in the pink world”- psiakrew.
Oczywiście można znaleźć fajne oryginalne i ładne ciuchy np. w moim ulubionym kolorze indygo. Tyle,że w Mediolanie.
A jednak kiedy poziom naszej frustracji osiągnął poziom krytyczny i koleżanka małżonka zaczęła głośno kląć a ja zrezygnowany tylko udawałem,że zerkam jej przez ramię na monitor- a tak naprawdę oglądałem jakieś głupoty w telewizji- nastąpił przełom.
-Znalazłam!!! -usłyszałem triumfalny okrzyk- CZARNE ŚPIOSZKI! Z logo.... Metalliki!!!!
Ale czad!
Nie sadzę by dziecko ubrane w coś takiego wyglądało szczególnie atrakcyjnie, ale zobaczyć miny tych wszystkich cioć-bezcenne!

1 komentarz:

  1. Dziewczyny z bocka daly mi namiar na tego bloga. No i jak na osobe, ktora chce byc dobrze poinformowana, przystalo zaczelam czytac nie od najswiezszych wpisow, ale po bozemu, od poczatku. Jak widac dotarlam (od wczoraj) tutaj i natknelam sie na dywagacje rozowo-spioszkowe. Dlatego chcialabym Wam zareklamowac (z wlasnej nieprzymuszonej woli, firma nic mi za to nie odpala, zeby nie bylo ;-) spioszki http://uglycc.com Powiem tylko tyle: kiedy podarowalam mojemu bratankowi body z napisem "My real dad is in prison", bratowa jakims dziwnym trafem je "zgubila". Ludzie to dzis zupelnie poczucia humoru nie maja ;-)
    Jedyna wada - sa cholernie (jak na polskie warunki) drogie. Ale zawsze to mozna przynajmniej oko nacieszyc.
    Ide czytac dalej Wasze perypetie. Pozdrawiam serdecznie cala (juz) Czworke :-)

    OdpowiedzUsuń