sobota, 11 lipca 2009

Takie malutkie różności

Mam wrażenie,że wczoraj miałem pierwszy „interaktywny kontakt” z jeżykami.
Pewnie tylko się łudzę,ale....
Otóż ,jak się dowiedziałem kilka dni temu, zanim kobieta w ciąży poczuje pierwsze ruchy dzieciaków odczuwa coś w rodzaju burczenia w brzuchu.
I kiedy w sobotę zamruczałem do pępka koleżanki małżonki ze środka dobyło się właśnie burczenie. I to na dwa głosy!
Wieeem, pewnie tylko się łudzę,ale może jednak?
Fajnie by było. Chociaż wiem ,że to raczej za wcześnie.
Ale może jednak?
Myślicie,że nie?
Na pewno?
A może!?
No,dobra ,już dobra.
W każdym razie wczoraj wreszcie przetestowałem na wodzie nową deskę windsurfingową. Było zaje... to znaczy fajnie było. Bardzo fajnie.
Czy chwaliłem się,że to deska określana jako „progresywna deska rodzinna” ;-)))?
A pierwsze kroki w windsurfingu mogą już robić pięciolatki!
Na takim właśnie sprzęcie. Tyle,że z „takim malutkim żagielkiem” i w „takim malutkim kapoczku” :-))))))
Jaaaaaa pierniczę!!!

2 komentarze:

  1. Mojej deski nigdzie nie reklamują, chociaż ja myślę, że ona też jest "rodzinna", znaczy się cała rodzina (trzy + jeden) se może jak na kajaku popływać (pod warunkiem, że mężociec będzie za napęd "wenecki" (czyli mający kontakt z dnem) robił.
    Pozdrowienia z Gliwic

    OdpowiedzUsuń
  2. To chyba taki sam sprzęt mamy :-))))
    Z Gliwic powiadasz? ;-)

    OdpowiedzUsuń