poniedziałek, 28 września 2009

"Surogaci"


Wczoraj w ramach "odmóżdżania" wybraliśmy się do kina. Na "Surogatów".
A ponieważ moja macierzysta redakcja, w ramach oszczędności, zrezygnowała z zamieszczania moich recenzji filmowych postanowiłem skrobnąć coś tutaj.Bo wygląda na to,że moje mocne postanowienie stworzenia blogu filmowego nie doczeka się prędko realizacji.
No to do dzieła.
Pisząc o najnowszym filmie Jonathana Mostowa, krytycy wspominali o „Blade Runnerze” „ Ja Robot”, „Terminatorze” i „Matriksie”. A więc rekomendacje całkiem solidne. Tyle tylko,że pisali o tym właściwie tylko na podstawie zwiastuna i streszczenia filmu. Ponieważ polska premiera odbywała się w tym samym czasie co w USA , dystrybutorzy zrezygnowali z pokazów prasowych. Już samo to zazwyczaj powoduje,że zapala się ostrzegawcza czerwona lampka.
Jednak na seans wybrałem się bez uprzedzeń a nawet z nadzieją ,że otrzymam solidną porcję rozrywki, która pomoże mi się oderwać od codziennych problemów.
I co? Szczerze mówiąc- tak sobie. Chociaż potencjał był.
W świecie niedalekiej przyszłości, ludzie praktycznie nie wychodzą z domów. Siedzą w specjalnych stanowiskach i sterują swoimi sztucznymi sobowtórami. Surogaci owi zazwyczaj wyglądają tak jak ich właściciele chcieliby wyglądać. Przystojni, zadbani, zdrowi i piękni.
I znacznie sprawniejsi fizycznie. Za odpowiednią dopłatą można zamówić upgrade swojego egzemplarza, który na przykład zapewni nam widzenie w całkowitej ciemności.
Polukrowany świat, kryjący po spodem brzydotę, ułomność i wiele tajemnic.
Surogaci w zamyśle ich twórcy mieli umożliwić osobom niepełnosprawnym normalne życie.
Jednak pomysł tak się spodobał, że 98% ludzkości sprawiła sobie „zastępców”, którzy za nich chodzą do pracy, na randki albo walczą na wojnie.
Nie wszystkim się to podoba. W miastach są wyznaczone rezerwaty, do których wstęp mają tylko ludzie-”maszynom wstęp wzbroniony”.
Akcja filmu rozpoczyna się w momencie, w którym zabite a właściwie zniszczone zostają dwa sobowtóry. Policjanci traktują to jako wandalizm. Do czasu. Wkrótce okazuje się,że zginęli również właściciele zniszczonych surogatów.
Śledztwo prowadzi oczywiście bohater grany przez Bruce'a Willisa.
A właściwie jego surogat.
Jest w tym filmie kilka niezłych pomysłów. Scena, w której główny bohater po raz pierwszy od lat musi osobiście wyjść na ulicę robi wrażenie- ułomny, powolny człowiek w tłumie poruszających się błyskawicznie, bezbłędnych i estetycznych automatów. Mrużący oczy i kompletnie zagubiony.
Ciekawe możliwości stwarzało też to ,że ten sam człowiek może mieć kilku, różnych surogatów. Albo to,że tym samym sobowtórem mogą kierować różni ludzie- co jest zakazane,ale jednak możliwe. Prowadzenie śledztwa w takim świecie to naprawdę niełatwa sprawa. Zwłaszcza wtedy, gdy człowiek musi zrobić to osobiście bo jego sobowtór został zniszczony. Uderzenia robią prawdziwą krzywdę a śmierć to nie jest tylko twardy reset tylko prawdziwe „game over”.
Mogło być fajnie. Tyle,że twórcy filmu trochę nie mogli się zdecydować czy robią prawdziwe kino akcji czy fantastykę z zacięciem socjologiczno- społecznym.
W rezultacie powstało coś co jak na film akcji moim zdaniem za bardzo przynudza a jak na „film o czymś naprawdę” jest zdecydowanie za płytkie.
Tylko Bruce Willis jest taki jak zwykle. Zmęczony życiem, zgorzkniały,ale jak trzeba komuś zrobić kuku to stanie na wysokości zadania.
Koleżanka małżonka była dla tego filmu bezlitosna. Jej zdaniem zasługuje na ocenę „strata czasu”.
Ja bym dał bardziej litościwie- „na własną odpowiedzialność”-za dobre chęci.

1 komentarz:

  1. dzieki za komentarz... miałam sie wybrac na ten film ale obawiałam sie, ze zawiode sie na calej linii... i widac po Was ze lepiej poczekac az wejdzie na tv...
    a co do bloga z recenzjami...moim zdaniem bomba... moze warto takie cos jednakze uskutecznic?

    OdpowiedzUsuń