niedziela, 25 października 2009

Bęben sąsiadki

Pamiętacie jeszcze nasza sąsiadkę z dołu? Tę która przynosiła koleżance małżonce gofry i inne smakołyki?
No więc... wczoraj wpadłem do niej , w kąpielówkach, a małe pranko-wirowanko.
Co? Nie najlepiej to zabrzmiało?
Chyba tak.
Wyjaśnię więc od początku.
Ponad dwa tygodnie temu zepsuła nam się pralka. A konkretnie mechanizm, który sprawia,że nie da się otworzyć drzwiczek podczas prania i minutę po nim
Szwankował już od dłuższego czasu, ale zazwyczaj wystarczało porządnie huknąć pięścią w drzwiczki żeby jednak się otworzyły.
Niestety po ostatnim praniu pralka zmieniła taktykę i postanowiła ,że prania nie odda.
Może chciała wziąć zakładników i przekonać nas ,że nie trzeba jej wymieniać? Bo rzeczywiście niedawno zacząłem o tym wspominać.
Tyle,że to było tylko takie gadanie! A ta idiotka dała się sprowokować.
Prawie słyszałem jak grozi brzęczącym głosem:
-”Gdzie z tymi pięściami- dwa kroki do tyłu bo przemielę całe pranie na sucho i z twojego ulubionego t-shirtu zostaną wióry!”
-Pralka ty świnio! Musisz mi to robić właśnie teraz!?-jęczałem szukając w internecie adresu serwisu.
Jak mogła mi to zrobić? W środku remontu? Wyczuł moment perfidny blaszak.
Po odbyciu kilku rozmów telefonicznych już wiedziałem ,że ze znalezieniem fachowca do pralki będzie problem.
Każdy serwisant mówił,że on sprzętu akurat tej firmy nie naprawia,ale żebym spróbował tam i tam.
Pod wskazanym adresem słyszałem to samo i dostawałem kolejne namiary.
Na wędrowaniu tym pieprzonym łańcuszkiem szczęścia straciłem tydzień.
A zakładnicy w dalszym ciągu byli przetrzymywani w mrocznym i wilgotnym wnętrzu.
Pal licho koszulkę, ale wśród niewinnych ofiar znajdował się ukochany szlafrok koleżanki małżonki. Taki biały,gruby i puchaty. Z barankiem. Przedstawiający ogromną wartość sentymentalną.
Musiałem go odbić zanim zgnije.
Na forum internetowym fachowcy poradzili mi żeby zdjąć fartuch z bębna i wyciągnąć pranie od środka.
Tylko jak zdjąć fartuch przy zamkniętych drzwiczkach? Musiałbym wymontować cały bęben.
Tyle,że wyjąć go nie mogłem bo...fartuch trzymał!
Moja determinacja byłe ogromna i tydzień temu grupa antyterrorystyczna ruszyła do akcji. Wpadłem do piwnicy, kopnąłem pralkę w drzwiczki a potem bezceremonialnie przewróciłem ją na betonową podłogę i wykręcając jej węże wdarłem się do środka.
Twarda była.
Pranie wyjąłem dopiero po dwóch dniach morderczych zapasów.
Ciuchy uratowałem., drzwiczki otworzyłem. Znalazłem też wreszcie serwis.
A jednak nie ma happy endu.
W piwnicy od tygodnia leżą wybebeszone zwłoki pralki. Z wymontowanym bębnem, silnikiem, programatorem i betonowymi obciążnikami.
Teraz przynajmniej wiem dlaczego pralki są tak cholernie ciężkie.
Problem jednak polega na tym, że nie potrafię z powrotem założyć fartucha a serwisant firmy Brandt powiedział,że do „pralek przy których ktoś już grzebał to on nie jeździ”.
Wcale mu się nie dziwię, ale nie mam się, do cholery , już w co ubrać.
Ani bielizny,ani skarpetek, no niczego czystego już nie mam. A przy tym remoncie naprawdę nie mam już czasu,siły ani warunków w bawienie się w pranie ręczne.
W piątek poszedłem do pracy w kąpielówkach.
Oczywiście nie samych.
Wczoraj założyłem drugą i ostatnią parę.
A potem pomaszerowałem do sąsiadki spytać czy moglibyśmy skorzystać z jej pralki.
Poniżające i krępujące.
Ale przynajmniej mam czyste ciuchy.
W każdym razie kiedy podliczyłem roboczogodziny, poświęcone na zmagania z pralką , wyszło mi ,że gdybym w tym czasie pracował to prawie zarobiłbym na nową.
Tyle,że ja już taki jestem. Teraz na pewno nowej nie kupię.
„Co ja jej nie naprawię!? Ja!?!”
Zdechnę a zmuszę sukę do pracy! Jeszcze ją poskładam do kupy.
Jeszcze zawiruje!
Nie będzie emerytury! Zostanie najstarszą pracującą pralką świata! Będzie marzyć o tym,żeby wreszcie się zepsuć. Tak żeby nie dało się jej naprawić.
A ja ją będę naprawiał i naprawiał.
I naprawiał.
I... naprawiał. I tak ciągle.
I w kółko. Bez względu na koszty.
Cytując jej Clinta Eastwooda z „Gran Torino”:
-”Nie pomyślałaś,że możesz kiedyś wkur...ć kogoś kogo nie powinnaś?”

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz