czwartek, 8 października 2009

Lekcja kąpania


W tym tygodniu mamy prawdziwy maraton w szkole rodzenia. Zajęcia praktycznie codziennie.
Wracam pędem z pracy, łapię za narzędzia i pędzę naprawiać i rozbierać to co majster spieprzył zanim... zniknął!
Ale nieeeee, tę smakowitą historię opowiem następnym razem.
Dzisiaj o naszej edukacji będzie mowa.
Po remontowych rozrywkach szybki prysznic i na zajęcia.
Ciężko jest.
Wczoraj toczyłem nierówny bój z własną słabością broniąc się przed zaśnięciem. Na szczęście, kilka zajęć temu, odkryłem ,że inni maja jeszcze gorzej.
Kiedy jest już ze mną całkiem źle szukam wzrokiem wytatuowanego kolesia, który siedzi po drugiej stronie "klasy".
Musi mieć facet ciężką pracę i masę samozaparcia, bo obojętne kiedy na niego nie spojrzę on zawsze walczy. Szklisty wzrok, opadające powieki, kiwająca się głowa i łokieć ześlizgujący się co parę minut z oparcia krzesła.
A jednak nie odpuszcza. Szacun.
Powinien być dobrym ojcem.
W każdym razie kąpanie manekina wyszło mu znacznie lepiej niż mnie.
Fakt,że to żaden powód do dumy bo chyba każdemu poszło lepiej.
Głupio mi bo do ćwiczenia podchodziłem jako przedostatni i wydawało mi się ,że teorię mam obcykaną i będzie tylko "myk, myk i gotowe".
Kiedy jednak próbowałem złapać gumowego dzieciaka chwytem pęsetkowym to... trema mnie sparalizowała.
No i do tego jeszcze ten cholerny, niezbyt sprawny kciuk. I to właśnie lewej ręki!
Naprawdę staram się go rehabilitować.Ćwiczę, próbuję zginać, wyginać, skręcać.
jestem naprawdę zdeterminowany. Stosowałem nawet dosyć desperacką technikę, której tu nie opiszę żeby nie wyjść na kretyna.
W każdym razie wykorzystywałem w niej jako dźwignię metalową rurkę.
Idzie mi powoli,ale ostatnio odniosłem mały sukces bo udało mi się lewą ręką otworzyć opakowanie żółtego sera.
"We are the champion...."
Hmm, jaki czempion takie sukcesy.
W każdym razie z kapaniem nie poszło mi najlepiej.
Pieluszka się plątała, nie mogłem sobie przypomnieć czy rączkę to "od paszki do paluszków" czy może na odwrót.Zapomniałem umyć brzuszek i wielkim finale najpierw wypucowałem gumowy tyłek a potem główkę. No a potem jeszcze raz tyłek w nadziei,że nikt nie zauważy mojej kompromitacji.
Dno.
Chromy i garbaty tatuś.
Ale będzie nad sobą pracował.
No to kończę bo muszę się chwilę poznęcać nad kciukiem.

2 komentarze:

  1. Nic się nie martw, tak naprawdę to nie znam chyba nikogo, kto kąpałby dziecko w sposób przedstawiany w Szkole Rodzenia - no chyba, że Ty będziesz pierwszy.

    OdpowiedzUsuń
  2. Sam znajdziesz najlepszy sposób kąpania. Nas nikt nie uczył a jakoś nam idzie. Gdy jedno kąpiesz a drugie wrzeszczy w łóżeczku nie myślisz o sposobie kąpania ale o tym jak szybko i sprawnie tego dokonać. Później szybkie wycieranie, oliwkowanie i ubieranie. Dlaczego szybkie? Żeby móc zaspokoić głód potworów i zamknąć krzyczące dzioby. Na koncu czeka nagroda - wykąpane i najedzone zasypiają na dwie godziny. Kurde i wtedy myślisz co zrobić z czasem. Położyć się spać czy sprawdzić pocztę i odpwiedzieć na maile. Polecam spanie ;).

    OdpowiedzUsuń