wtorek, 13 października 2009

A zegar tyka

W piątek odbyłem bardzo poważną rozmowę z majstrem.Ponieważ okazało się ,że facet rzeczywiście choruje na serce nie miałem sumienia "pojechać" z nim tak jak mi się marzyło.Ale i tak było fajnie.
Przed rozmową nastawiłem się na rzeczową spokojną rozmowę, walnąłem dwa perseny i cierpliwie czekałem. Byliśmy umówieni na 15.00.
15.32
Siedzę i zerkam na zegarek:
15.45
15.58
16.20
... i tak dalej.
...jestem spokojny, jestem spokojny, jestem spokojny...
W końcu tuz przed 17.00 pojawiła się moja gwiazda robót budowlano remontowych.
Spokojnie, rzeczowo, krok za krokiem zepchnąłem faceta do głębokiej defensywy a potem... wystawił się na strzał tak jak to tylko nasza reprezentacja piłkarska potrafi:
-Tak, ja wiem-mruknął rozgoryczony majster-Wszyscy to by chcieli jak najtaniej, jak najlepiej i jak najszybciej.
-Nooo-uśmiechnąłem się do niego szczerze-A tu ani tanio, ani dobrze, a o czasie to niech pan lepiej nie wspomina bo mogę się naprawdę zdenerwować.
Garbaty vs. Majster 3:0!
Próbował jeszcze jakiś rozpaczliwych , nieporadnych kontrataków ponownie wywołując u mnie skojarzenia z naszymi mistrzami piłki kopanej,ale spowodowało to tylko,że nadział się jeszcze na kilka kontr.
W wielkim finale postawiłem mu coś na kształt "Tridamskiego ultimatum"(miłośnicy prozy Sapkowskiego powinni wiedzieć co mam na myśli) i pożegnałem ozięble.
A potem zacząłem wydzwaniać do znajomych w poszukiwaniu jakiejś rezerwowej ekipy remontowej.
I o dziwo ławka rezerwowych okazała się całkiem długa.
Ponieważ zdecydowałem się na zmiany ewolucyjne a nie rewolucyjne zacząłem rezerwowych wpuszczać na boisko pojedynczo.
Wczoraj w obecności członków ekipy majstra( bo on sam oczywiście znowu zniknął) pracę zaczęli "moi nowi fachowcy od zabudowywania kominków".
A z glazurnikiem ustaliliśmy, że pośrednictwo majstra przestało nam być potrzebne :-)
Z pewną taką ciekawością teraz czekam na dalszy rozwój wypadków.
Podobnie jak fachowcy z ławki rezerwowych.
Niektórzy to moi koledzy i juz mi zapowiedzieli,że nie wolno mi dać majstrowi ani grosza dopóki oni nie "odbiorą robót swoim fachowym okiem".
Albo ich nie dokończą.
Bo i takiej ewentualności nie wykluczam.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz