czwartek, 4 czerwca 2009

Welcome to lugolaland

Siedzę przy kompie i jednym okiem zerkam w telewizor. W Polsacie koncert w Warszawie-Kobranocka fałszuje niemiłosiernie :-))) a w "dwójce" festyniarski Scorpions przypomina sobie,że zanim nagrali "Wind of Change" to grali nawet strawnego hard rocka.
Rany boskie to już dwadzieścia lat! O, nawet allegro dzisiaj napisane "solidarycą".
Szybko te lata zleciały. Pamiętam jak wiosną 1989 roku pani od historii opowiadała nam o zaletach kolektywizacji rolnictwa. Oczywiście kto nie wytrzymał i powiedział co o tym myśli? No kto? Kto był taki głupi? No właśnie. I kto potem miał poprawkę z histry na maturze :-)))) No normalnie mam w życiorysie coś na kształt epizodu martyrologicznego. Chociaż spójrzmy prawdzie w oczy po prostu historii sie nie uczyłem po pomyślałem,że zawsze uda mi się "skręcić" z odpowiedzią w stronę historii sztuki i jakoś to będzie. Ale nie było.
W każdym razie kiedy pomyślę sobie,że jeżyki będą się o tym uczyć tak jak ja o Bolesławie Chrobrym to....no abstrakcja jakaś!
Stałem wczoraj w sklepie przy regale z czekoladą i przypomniało mi się jak jeszcze w podstawówce kolega mi opowiadał,że w "niemcach" to są takie sklepy gdzie są całe półki różnych czekolad. To dopiero była abstrakcja! U nas były tylko dwa rodzaje czekolady-ta, którą dowieźli i której nie dowieźli :-)
Oranżada w proszku albo w torebce ze słomką. Serwowit. Mleko rozdawane w szkole. Pochody pierwszomajowe oraz "Co nam pepsi, co nam cola, my pijemy płyn lugola" :-)))
Jaruzel zamiast teleranka i cała Polska pasjonująca się losami nieolnicy Isaury.
Nawet ja już z trudem wierzę,że to działo się naprawdę.
Szczytem marzeń był tandetny zegarek elektroniczny a kolorowy "jamnik" w pokoju to był już prawdziwy awans społeczny.
Eeeech, "Long,long ago. In a galaxy far,far away"

3 komentarze:

  1. A mój mąż już się martwi kiedy zacząć odkładać na dwa kłady dla chłopaków...
    Ale trzeba przyznać, że żyliśmy w ciekawych czasach - a to ponoć wielkie szczęście.
    Kobranocka mmmmm... przy Irlandii poznałam mojego męża i zawsze jak słyszę: "wlokę ten ból przez Włocławek" albo "gdzieś na ulicy Fabrycznej spotkać nam się wypadnie" mam ciary bom z tego miasta jest. I tylko szkoda, że ten utwór ma troszkę inne znaczenie teraz a Irlandia kojarzy się z jednym.
    Pozdrawiam agamala

    OdpowiedzUsuń
  2. No to zazdroszczę "irlandzko-włocławkowo-kobranockowego" skojarzenia :-))) a mnie Irlandia na szczęście nadal kojarzy się głównie z U2 i z fajnym folkiem.
    Ostatnio rozmyślałem o tym obdarowywaniu pociech quadami i muszę przyznać,że mam mieszane uczucia. Nie lepiej i zdrowiej byłoby zainwestować po prostu w wypasione rowery? Chyba,że tata jest fanatycznym zwolennikiem sportów motorowych to wtedy nie mam pytań :-))).

    OdpowiedzUsuń
  3. Jesteśmy właśnie na tym etapie quadowym bo mieszkamy na wsi i każdy "komunista" w tym roku dostał quada i choć to nie moje dzieci to drżę o ich zdrowie bo szaleństwa straszne na tym ustrojstwie wyprawiają.Ja żyję nadzieją, że ta moda minie i do łask wrócą rowery bo tylko na tym środku lokomocji można podziwiać nasz Kujawsko-Dobrzyński Park Krajobrazowy... Chyba idealizuję moje bliźniaki i wyobrażam sobie, że będą takie grzeczne i słodkie jak te dzieciaki z reklam ;)
    agamala

    OdpowiedzUsuń