środa, 20 maja 2009

Bo kawa była za mocna....

No i proszę docierają do mnie pierwsze pozytywne reakcje na „Dzieci Frankensteina”.Bardzo mi miło. A trochę się obawiałem bo wczoraj wpadłem w bardziej „sieriozne” klimaty. Tylko jak tu nie wpaść jak człowiek trzyma w spoconej łapie USG a wcześniej widział na monitorze dwa bijące serca. Ja wiem,ze na razie to tylko kilka komórek na krzyż ,ale kiedy patrzyłem na wydruk złapałem się na tym,że po raz pierwszy przez moment nie myślałem o „jeżykach” jako o hipotetycznych „przyszłych dzieciach” tylko jako o dwóch konkretnych istnieniach, które w przyszłości pewnie będą miały swoje charakterki, wady, zalety ....
Nie poznaję sam siebie. Przecież to ja! Facet, który przez lata oburzał się na samą sugestię ,że sensem jego bytu może być prokreacja . Nieee, moim celem miały być wielkie dzieła, dokonania :-))
Pamiętam jak jeszcze w liceum dla zabawy rozwiązałem psychotest z jakiegoś babskiego pisma, który miał sprawdzić... no nie pamiętam tak dokładnie co,ale generalnie dopasować do mnie jakiś kolor. Jedno z pierwszych pytań było właśnie w stylu „czy uważasz,że twoim najważniejszym celem w życiu jest począć i wychować nowego odpowiedzialnego obywatela”. Oczywiście błeee i zaznaczam odpowiedź NIE! Dalej też byłem konsekwentny.
A w rozwiązaniu testu wyszło,że jestem „lawendowy”. LAWENDOWY psiakrew , no jakby mi kto w mordę dał. Było tam też coś o egoizmie i takie tam pierdoły. Musiało mnie to ruszyć skoro pamiętam do dziś.
Sorry,ale muszę kończyć bo nastawiłem sobie kawę z ekspresu a rozchodzący się dookoła miły aromat okazał się właśnie „tym okropnym smrodem,który wywołuje mdłości a ja jestem tym złym egoistycznym człowiekiem bez serca, który ten okrutny zapach wyprodukował”.
Ojojoj.

1 komentarz:

  1. Ostatnie zdanie - bezkonkurencyjne:)

    Pozdrawiam!

    Joanna

    OdpowiedzUsuń