czwartek, 21 maja 2009

Jeż co dzieci przynosi

Koleżanka małżonka przeczytała ostatniego posta i chyba zrobiło jej się przykro,że robię z niej marudę. A więc oficjalnie dementuję. Po prostu przez te wszystkie problemy oboje ciągle byliśmy stłamszeni i "pozamartwiani totalnie". Tyle,że ja martwiłem się bardziej wewnętrznie a żona wprost przeciwnie.
A tak przy okazji to może wyjaśnię wreszcie o co z tymi "jeżykami" chodzi.
Otóż 14 dnia po transferze mieliśmy zrobić badanie Beta HCG (czemu ciągle mi się to myli z THC ;-), które miało wszystko wyjaśnić. Oczywiście, jak to my, nie wytrzymaliśmy i 12 dnia żona poszła na pobranie krwi.Wynik miał byc po jakiś 3 godzinach.
Po pracy wróciliśmy do domu i przez kilka godzin udawaliśmy,że w ogóle o tym nie myślimy.Nie mogłem się na niczym skupić. Wiec kiedy koleżanka małżonka nie wytrzymała i mruknęła-"Jedźmy bo zaraz zwariuję"-odetchnąłem z ulgą.Ulga była krótkotrwała bo już przy wkładaniu kluczyka do stacyjki zauważyłem,że ręce zaczynają mi się trząść.
Było po 21.00 ,ale laboratorium jest na szczęście całodobowe.
Starałem się jechać ostrożnie, ale noga sama dociskała pedał gazu.
W końcu koleżanka małżonka z wrodzoną delikatnością zwróciła mi uwagę,że mamy rok 2009 a nie 2012 kiedy to wszystkie drogi w naszym pięknym kraju mają być proste i równe. Dodała jeszcze,że jak tak dalej będę prowadził to zaraz nie będzie czego badać.Dodała do tego jeszcze kilka epitetów, których pozwolę sobie nie cytować bo w końcu blog ten miał mą próżność zaspokajać :-)
W końcu dojechaliśmy. Wchodząc do laboratorium poczułem,że robi mi się gorąco a kiedy stałem czekając aż miła pani poda nam karteczkę z wynikiem miałem ochotę usiąść bo nogi zrobiły się miękkie.
Koleżanka małżonka wzięła wynik badania i nie czytając ruszyła do drzwi. Wyszliśmy. Laboratorium jest na skraju parku.Stanęliśmy pod latarnią i żona wręczyła mi karteczkę mówiąc-"Czytaj".
Przeleciałem wzrokiem po wydruku:
-Czego mam szukać-pytam-Ma być psiakrew napisane TAK albo NIE? Bo ja tu tylko jakieś cyfry widzę.
-Ile!
-Jakieś... 350. A obok napisane,że norma od zera do pięciu.
-No to mój drogi jesteśmy w ciąży-westchnęła łamiącym się głosem.
Wcześniej myślałem,że też się rozbeczę, ale nie, po prostu zacząłem się śmiać jak kretyn.Kiedy trochę ochłonąłem usłyszałem szelest za plecami i się odwróciłem-po parkowych alejkach grasowały jeże.
-My to zawsze byliśmy dziwakami-mruknąłem-Innym dzieci przynoszą bociany. A nam jeże.
No i tak jako sie te "jeżyki" przyjęły.

6 komentarzy:

  1. pozdrawiam jezyki - bocianowa czytaczka wkurzajaca swego meza tymze czytaniem a pozniej opowiadaniem co przeczytala;)

    OdpowiedzUsuń
  2. jak pisała to Twoja małzonka ryczałam jak głupia, ale jak Ty to opisałes to znowu sie rozkleiłam na maxa... ach te jeże ;) niech zawsze przynoszą Wam szczeście ;))
    czyli mowisz, ze faceci tez tak bardzo przezywają badanie HCG? zawsze mnie to zastanawiało... bo jak wiadomo kobieta wrecz histerycznie do tego podchodzi...

    OdpowiedzUsuń
  3. piekne słowa !!!pozdrawiam rodziców jeżyków!!!

    Adzia

    OdpowiedzUsuń
  4. właśnie odczytałam moje wyniki HCG...znowu się nie udało. :( ale dzięki takim blogom...wciąż jest nadzieja...

    OdpowiedzUsuń
  5. Ale się rozczuliłam... Koleżanka małżonka to musi być równa babka :)

    Pozdrawiam

    Joanna

    OdpowiedzUsuń
  6. No, muszę przyznać, że się rozczuliłam ;). Na dzisiaj chyba starczy mi tego czytania, jeszcze sporo postów przede mną, a podobają mi się, podobają. Tak że mam zamiar je wszystkie przeczytać ;). Małą uwagę muszę jednak zrobić ;). No cóż, zważywszy, że właśnie jest połowa stycznia 2013, a ja żadnych cholernych zaj...tych dróg nie widzę... ;)... pozdrawiam ;) Stefa

    OdpowiedzUsuń