sobota, 30 maja 2009

Wyznania anonimowego czekoladoholika

A wracając do mojego czekoladoholizmu i innych „izmów” (niestety nie chodzi o kubizm, impresjonizm czy dadaizm).
Kiedy postanowiłem na czas ciąży odstawić alkohol myślałem,że będzie to dla mnie spory problem. Bo rzeczywiście państwo „winko do obiadu”, „piwko do kolacji”, „koniaczek do kawki” albo „naleweczka na smutki” to byli moi stali przyjaciele.
Nie piłem dużo,ale jednak zacząłem się tym odrobinkę niepokoić.
Kiedyś znajomy specjalista od uzależnień powiedział mi,że jest tylko jeden stuprocentowy sposób na przekonanie się czy jest to uzależnienie czy tylko „niewinne hobby”-zrezygnować z tej używki. Nie jutro, czy od poniedziałku. Natychmiast. A potem zobaczyć czy będzie z tym problem.
Teraz już wiem,że problemu nie ma. Naprawdę cieszę się, że to zrobiłem.
Ale jest też zła wiadomość.
Już wiem,że w przypadku czekolady raczej się na to nie zdobędę.
I co mi pozostanie? Przecież nie będę się obżerał na oczach biednej „ciężarówki”. Alternatywą jest jednak głęboka konspiracja.
A nerwowe przełykanie słodkości w piwnicy albo garażu wydaje mi się strasznie poniżające i żałosne.
Muszę jeszcze o tym pomyśleć.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz