środa, 20 maja 2009

Bułka, banany i pasztet

Kiedy wczoraj wracaliśmy do domu po USG koleżanka małżonka wyraziła chęć konsumpcji bułki. Kiedy jednak zaproponowałem,że zatrzymam się koło piekarni i kupię jej pyszne i pachnące świeżutkie kajzerki, usłyszałem,że szkoda na to czasu.
OK, klient nasz pan.
Przyjeżdżamy do domu i po kilku minutach słyszę „buuuuułkę bym zjadła”. Ręce mi opadły bo mieszkamy pod miastem i w naszym sklepie bułki kończą się około 9.00 rano a najbliższy, w którym mogę je kupić jest w odległości 10 kilometrów. Jednak jako dobry mąż, udając entuzjazm proponuję,że „szybciutko podjadę i zaraz wrócę”. Ale nie, „nie, nie ma co, nie ma sensu żebym jeździł, właściwie wcale jej się nie chce”.Może jednak? „Nie”.
Nie to nie.
Godzinę później słyszę „Ale taka chrupiąca, pyszna bułeczka, ale bym zjadła”.
Patrzę na zegarek, no tak, o tej porze ten sklep do którego jest 10 km jest już zamknięty.
Do całodobowego mam teraz około 15-nastu.
Uśmiecham się promiennie chociaż w sercu rozpacz.
A wystarczyło tylko po drodze się zatrzymać. Trzy minuty i byłoby z bani.
-To co mam jechać? Ale pytam naprawdę poważnie, jak naprawdę masz ochotę to biorę kluczyki ze stołu i jadę. To co?
-Nieeee, tak tylko marudzę.
No i bądź tu człowieku mądry :-)
Niedawno kolega mi opowiadał, że jego żona prawie wcale nie miała zachcianek w ciąży.
"No, raz miała, przychodzi do mnie i mówi-Wiesz ja to bym pasztetu zjadła.
Kumasz! Wszystkie sklepy otwarte a ona chce pasztetu :-)))) a mój ojciec zimą 1974 roku biegał o 2.00 w nocy i bananów szukał".
W takim kontekście patrząc to nie mam na co narzekać.
Pasztet psiakrew :-)))))

3 komentarze:

  1. ha,ha... A czego mój ojciec szukał w 1974? Muszę matki spytać jakie ona miała zachcianki. Słyszałam o jednej takiej mocarnej co się jej gąbki zachciało, tak, tak - gąbki! I nic, tylko szanowny małżonek musiał do sklepu po myjkę dla żony jechać. Mnie to się tylko raz chciało - klusek z truskawkami. Ale czy człowiekowi przez 9 miesięcy się czegoś po prostu nie zachce?
    Aha,jest taki portal: "nasz-bocian" - dla ludzi z in vitro, i takie insze...
    POZDRAWIAM i gratuluję dzieciaków

    OdpowiedzUsuń
  2. no tak kobiece zachcianki, a tak z ciekawości, czy nie uwazasz ze te zachciewajki to raczej tego małego szkrabika rosnącego? bo przecież nie cieżarna kobitka nie ma szalonych zachcianek,a ta przy nadziei -szaleje na maxa ;) ale chyba najwazniejsze to, że kochani tatusiowie nawet o 2 w nocy poleca szukać tych bananów, pasztetów badz innych śledzi w majonezie ;))
    pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Myślę że i tak masz szczęście, że Twoja małżonka ma takie zachcianki... Mam koleżankę, która ciąży chleb z pasztetem zagryzała bananem, ogórkiem kiszonym i popijała kakao... :)

    OdpowiedzUsuń