sobota, 16 maja 2009

Jeszcze słowo o "drzwiach percepcji" i mentalnym dojrzewaniu

W dalszym ciągu męczy mnie kwestia zmiany percepcji przez ciążę. Właśnie przypomniało mi się,że pewna ciężarna znajoma opowiadała nam niedawno jak to przepłakała cały seans "Pioruna" :-)
To akurat mnie specjalnie nie zdziwiło. Hormony,emocje itd. to jakby stały element tej zabawy. Chociaż słowo "zabawa" nie jest pewnie zbyt właściwe.
Zastanawiając się nad tym jakiego słowa użyć doszedłem do trochę zaskakującego wniosku, że najbliższe temu co czuję byłoby określenie tego jako "przygody".
To ciekawe bo wygląda na to,że niezauważalnie w moim myśleniu też zaszły spore zmiany.
Kilka lat temu myśląc o przygodzie miałbym na myśli jakąś wyprawę w egzotyczne miejsce, ekstremalny wyczyn.... no ewentualnie seksualne podboje. No, nie własne oczywiście. Bom wierny jak pies. O właśnie, o psiej reakcji(mamy dwa takie bydlątka) też muszę wkrótce coś skrobnąć bo robi się interesująco.
Wracając do kwestii ewolucji znaczenia słowa "przygoda" to krzywy uśmiech na mych ustach wywołuje myśl dokąd to moglibyśmy się wybrać i jakie szaleństwa sobie zafundować za forsę, która poszła na in vitro.
12 tysięcy za dwa tygodnie spędzone na kwaterze prywatnej pod Białymstokiem! Najdroższe wakacje w życiu.A chcieliśmy jechać do Indii, Nepalu....
Tyle,że wcale nie żałuję. To znaczy nie żałuję teraz kiedy wszystko wskazuje na to,że się udało. Nawet nie chcę myśleć co by było gdyby...
W każdym razie w tym całym "próbówkowym szaleństwie" były dwa momenty kiedy ku memu ogromnemu zaskoczeniu spłynął nagle na mnie ogromny spokój.
Pierwszy raz był wtedy gdy pojechaliśmy do kliniki i zapadła ostateczna decyzja-tak zabieramy się za in vitro.Potem był dziwny czas nerwów, odsuwania od siebie różnych myśli i stanów na granicy depresji. Kiedy jednak badanie beta HCG wykazało,że się udało nastąpiła kolejna faza uspokojenia, która trwa do teraz.
To dziwny stan, który nie ma nic wspólnego z otępieniem cy głupkowatym rozanieleniem.
Wreszcie-10 lat po odebraniu dyplomu-poczułem,że mentalnie przestałem być studentem:-) Poczułem się odpowiedzialnym, dojrzałym facetem.
Pewnie dla niektórych takie słowa w ustach 37 letniego gościa brzmią groteskowo.
Obym tylko nie stetryczał jak wielu moich młodszych znajomych.
W każdym razie na pewno nie przestanę chodzić do pracy w koszulce Motorhead :-)-widok dezaprobaty w oczach szefa-bezcenne.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz