poniedziałek, 25 maja 2009

Ocalony, ale poobijany (mentalnie)

Jesteście tam?
Aha. No to ja chciałem tylko powiedzieć, że jeszcze żyję. "Jeżykowa mama" nie była zbyt okrutna. Otrzymałem "wytyk partyjny" z wpisaniem do akt, złożyłem oficjalną samokrytykę i jakoś rozeszło się po kościach. Tyle, że zdaję sobie sprawę, że ta historia nie raz zostanie mi jeszcze wypomniana i koleżanka małżonka jeszcze przez dłuższy czas będzie ze mnie "łacha darła". Jedno jest pewne- moja pozycja w stadzie uległa osłabieniu. Chytry plan by wykorzystać jej chwilowe złagodzenie charakteru, niemoc i problemy z koncentracją do objęcia przewodnictwa w stadzie na razie legł w gruzach i nasza "komórka rodzinna" niepokojąco zaczyna dryfować w stronę matriarchatu.
Ale gra się jeszcze nie skończyła!

1 komentarz:

  1. ha przygotuj sie na mała wojenkę, z tego co wiem instynkt wicia gniazda u przyszłej mamusi jest bardzo silny powiedziałabym, iż wrecz zaborczy ;) ale jestem pewna, że ten matriarchat nie bedzie taki zły ;)

    OdpowiedzUsuń