piątek, 22 maja 2009

Gofry i Hobbici

Siedzę sobie przy kompie, coś tam skrobię a jednym okiem zerkam na "Drużynę Pierścienia".
Nagle koleżanka małżonka pyta:
-Czujesz?
-Co?-nie bardzo rozumiem
-Ten zapach.
Wciągam głęboko powietrze, ale nic nie czuję. Nic dziwnego bo węch mam kiepski a w porównaniu z "superzmysłem" mojej drugiej połówki to już wcale nie mam szans. Chociaż nie, coś wyczuwam.
-Sąsiadka coś pitrasi.
-Noooo-żona rzuca mi spojrzenie pod tytułem "jeszcze się nie domyśliłeś matole"-Nie "coś" tylko gofry.
-Aha-mruczę nie bardzo rozumiejąc czemu mówi to takim tonem jakby była to główna wiadomość serwisu informacyjnego.
-Ale pachną-słyszę po chwili.
No tak, wszystko jasne.
-Co zjadłabyś?-pytam
W odpowiedzi robi minę pod tytułem "no, niby tak ,ale co tu poradzić". Postanawiam się wykazać.
-To co, pójdę i zapytam czy nie odpali jednego "ciężarówce"?
-Nnnie-odpowiada trochę niezdecydowanie.
-Może jednak?
-Nie, nie ma co.
-Ale zjadłabyś?
-Pewnie,że tak.
-To pójdę.
-Niieee... tak głupio.
-To pójdę.
-Ojej trochę wstyd.
Teraz to już naprawdę jestem ubawiony naszym dialogiem jak z "Pograbka" Kolskiego.
-Też się wstydzę,ale najwyżej mi nie da-mówię zdecydowanym tonem.
Schodzę piętro niżej i pukam do drzwi. Zaskoczonej sąsiadce tłumaczę złożoność mojego problemu i powody, które sprowadzają mnie w jej progi. Zdaję sobie sprawę,że trochę stawiam ją pod ścianą bo jak tu odmówić. Jednak jej reakcja mnie zaskakuje. Ta przemiła kobieta ładuje mi pełen talerz gofrów, przeprasza, że trochę jej się nie udały i jeszcze dodaje, że poleca się na przyszłość ze swoją kuchnią. Normalnie można odzyskać wiarę w ludzi.
Wracam dumny jak paw. Czuję się jak pierwotny łowca po wybitnie udanym polowaniu.
Stawiam talerz przed koleżanką małżonką, wyciągam z lodówki kilka słoików z dżemami i wracamy do oglądania "Władcy Pierścieni".
Żona przeżuwa ze smakiem gofra- grubo posmarowanego śliwkowym dżemem- nie odrywając wzroku od telewizora.
W pewnym momencie, w zadumie, bardzo poważnym głosem mówi:
-Ciekawe czy współczesne Hobbitki depilują nogi.

2 komentarze:

  1. no to klops! teraz ja tez mam ochote na gofry bo az pachna komputera jak czytam... mniam. a mieszkam w takim miejscu gdzie nastepny sasiad oddalony o kilkaset metrow i niedosc ze nie czuc zapachu to jestem wrecz przekonana ze gofrow nie robi... ach, no coz trzeba objsc sie smakiem. moj m gdzies jezdzi sobie "po wsi" bo ma tzw. wolne od zony na chwile. jakos sie przemecze.
    dodam ze jestem nowa czytelniczka, ktora jest po in vitro w ciazy blizniaczej i zaczynam dzisiaj 35tc. kati82

    OdpowiedzUsuń
  2. no i nie uwierzycie. ledwo wyslalam komentarz a wchodzi moj m i przynosi caly karton ciast: truskawkowe, ze smietana i inne. bo jego kolega przyjechal niego i przywiozl dla mnie (ma cukiernie) no po prostu spadl mi z nieba. kati82

    OdpowiedzUsuń